Microsoft reklamuje Xboksa padem do PlayStation 4. To nie wpadka, to świadome kruszenie murów
Microsoft reklamuje usługę Xbox Game Pass na platformie społecznościowej Twitter przy pomocy zdjęcia gracza trzymającego w ręku kontroler DualShock 4. To nie żadna wpadka, ale celowe działanie giganta, wpisujące się w szerszą, długofalową strategię.
Za pośrednictwem oficjalnego konta Xbox Game Pass na platforma Twitter opublikowano nowy wpis, który od razu przykuł uwagę graczy. Widać na nim gracza bawiącego się w pirackim świecie Sea of Thieves. Osoba gra na iPadzie, do którego podłączyła bezprzewodowo fizyczny kontroler. Jednak zamiast pada Microsoftu, na zdjęciu możemy zobaczyć DualShocka 4 - kontrolera od konkurencyjnego Sony, dedykowanego konsoli PlayStation 4.
Wpis został opatrzony opisem nawiązującym do słów piosenki Photography autorstwa zespołu Nickelback:
Look at this photograph
it's one of our cloud gaming ads
Do you see what’s in those hands?
It’s a controller from a different brand
W ten sposób Microsoft nie tylko pokazuje, że jest świadom obecności DualShocka na zdjęciu, co wręcz podkreśla wykorzystanie kontrolera Sony. O żadnej wpadce nie może być więc mowy. Wręcz przeciwnie, producenci Xboksa w sprytny sposób kontynuują swoją długofalową strategię, wywracającą na głowę dotychczasowe porządki i zasady, którymi rządzony jest globalny rynek gier konsolowych.
Dlaczego Microsoft reklamuje swoje usługi korzystając z pada do PlayStation 4?
Kierownictwo amerykańskiej korporacji od kilku lat jest doskonale świadome brutalnego faktu: Xbox nie jest w stanie wygrać z PlayStation w bezpośrednim starciu na gry wideo. Marki takie jak Halo czy Gears of War to aktualnie cienie dawnej wielkości, podczas gdy oferta gier na wyłączność Sony jest lepsza niż kiedykolwiek. Microsoft zrozumiał, że nawet worki z pieniędzmi, za które można tymczasowo wypożyczyć Tomb Raidera, nie kupią sympatii oraz lojalności graczy. Potrzebna była inna droga. Inna strategia.
Skoro Microsoft nie może wygrać z Sony na tradycyjnym ringu i przy doskonale znanych zasadach, gigant postanowił wywrócić cały turniejowy regulamin. Stąd otwartość zamiast zamkniętości, migracja na komputery oraz urządzenia mobilne, a także nowe modele finansowe działania, jak Xbox Game Pass. Microsoft wydaje gigantyczne sumy, zapraszając do Game Passa kolejne studia i kolejnych wydawców. Wszystko to ma rysować wyraźny kontrast między konserwatywnym Sony oraz dobrym wujkiem ze Stanów, najlepiej o uśmiechniętej twarzy Phila Spencera.
Microsoft ma gigantyczny interes w tym, by dosypywać dolarów wszędzie tam, gdzie owe kontrasty będą widoczne. W Redmond mają jasny obrazek do przekazania wszystkim graczom na całej planecie: na PlayStation płacisz po 350 zł za nową grę, u nas masz ją w cenie abonamentu. Na konsoli Sony nie lubią rozwiązań cross-play i cross-progression. U nas przeniesiesz postępy z konsoli na komputer, a nawet smartfon. Japończycy sprzedają drogie konsole i drogie kontrolery. U nas wystarczy stary iPad z szuflady oraz byle jaki pad. Nawet ten od konkurencji. Jesteśmy otwarci. Jesteśmy opłacalni. Jesteśmy po stronie klienta.
Przy pomocy takich zdjęć Microsoft wysyła sygnał do fanów PlayStation, którzy nigdy nie kupili i nie kupią Xboksa.
Technologiczny moloch snuje przy pomocy wpisów na Twitterze czytelną, ciekawą narrację: Wolisz PlayStation? Nie chcesz kupować Xboksa? Jasne, rozumiemy to. Ale żeby skorzystać z Xbox Game Pass, nie musisz mieć nawet naszej konsoli. Ani komputera. Ani kontrolera. Chwyć za pada od swojego PlayStation, wyciągnij stary tablet z szuflady i gotowe. Masz dostęp do ponad 100 świetnych gier wszędzie, gdzie dociera solidne połączenie z Internetem. Sypialnia, ogródek, balkon - jak wolisz. Nie przeszkadza nam, że nie kupisz Xboksa. Ale spróbuj naszego abonamentu. Masz wszystko, czego potrzebujesz.
W ten sposób Microsoft konsekwentnie próbuje kruszyć wysokie, solidne mury zbudowane przez Sony, za którymi japońska korporacja trzyma swoich graczy. Architekci Game Passa korzystają ze wszystkich możliwych pocisków, wliczając w to nawet kontrolery konkurencji. Bo chociaż w Redmond pogodzili się z faktem, że nie kupisz od nich Xboksa, tak Forza Motorsport odpalana na twoim laptopie albo smartfonie to już zupełnie inna para kaloszy.
Na tym polu bój o dusze, serca i portfele graczy dopiero się rozpoczyna.