Branson: jutro lecę w kosmos. Bezos: ja lecę w kosmos bardziej
Zamiast poczucia ekscytacji faktem, że już w niedzielę w kosmos poleci założyciel Virgin Galactic a za tydzień założyciel Blue Origin, towarzyszy mi od kilku dni jedynie poczucie zażenowania. Niewiarygodne, że można być jednocześnie dorosłym miliarderem i zwykłym małym chłopcem.
W niedzielę, 11 lipca, w przestrzeń kosmiczną poleci należący do Virgin Galactic statek VSS Unity. Będzie to czwarty załogowy (wciąż testowy) lot tego statku, ale tym razem na pokładzie statku znajdzie się założyciel firmy, 72-letni Sir Richard Branson.
Akt I: Virgin Galactic
Wbrew temu co można usłyszeć w wielu mediach w kontekście tego lotu, nie będzie to pierwszy miliarder, który trafił w kosmos - ten tytuł należy do Dennisa Tito, który znalazł się na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej już prawie dwie dekady temu. Nie zmienia to faktu, że Sir Richard Branson będzie pierwszym miliarderem, który poleciał w kosmos na pokładzie statku opracowanego przez stworzoną przez niego firmę. O! To jest nawet większe wyróżnienie.
Lot ten ma z pewnością także wymiar komercyjny: fakt, że właściciel firmy poleci już w pierwszym locie, wskazuje, że jest pewny bezpieczeństwa swojego statku. To z kolei może przekonać innych milionerów, którzy chcieliby polecieć w kosmos, ale obawiają się o bezpieczeństwo lotu. Skoro właściciel sam leci, to może nie jest to takie niebezpieczne.
Zresztą wśród osób, które już wpłaciły zaliczkę na start są już takie gwiazdy jak Tom Hanks, Leonardo di Caprio, Lady Gaga czy Justin Bieber. Jeżeli lot się powiedzie, a ze statku VSS Unity w niedzielę wyjdą zadowoleni astronauci, to gdy tego samego dnia zostanie wznowiona sprzedaż biletów, z pewnością kolejka będzie długa.
Według planów, relację z lotu będzie prowadził Stephen Colbert, gospodarz popularnego programu The Late Show with Stephen Colbert emitowanego przez CBS. Zapowiada się zatem atrakcyjny show.
Akt II: Blue Origin
Dziewięć dni po wycieczce Bransona, w kosmos poleci były już prezes Amazona, Jeff Bezos, założyciel i właściciel firmy Blue Origin. Tym samym Bezos będzie drugim miliarderem, który poleci w kosmos wynalazkiem swojej własnej firmy.
To właśnie Bezos jako pierwszy poinformował o dacie swojego pierwszego lotu. Dopiero kilka tygodni później, Branson ogłosił, że poleci przed nim. Ewidentnie widać w tej decyzji element rywalizacji o miano pierwszego w kosmosie. Tym bardziej że o ile rakieta i kapsuła Bezosa są już gotowe do rozpoczęcia lotów komercyjnych, to samolot Bransona potrzebuje jeszcze kilku lotów testowych. Szef Virgin Galactic nie chce jednak tego przyznać.
W rozmowie z Christianem Davenportem z Washington Post (dziennika należącego do Jeffa Bezosa), Sir Richard Branson przekonywał, że rywalizacja jest tylko wymysłem prasy, a w rzeczywistości jest to tylko „niewiarygodny i wspaniały zbieg okoliczności, że obaj wybierają się w kosmos w tym samym miesiącu”. Ależ oczywiście, z pewnością wszyscy w to uwierzą.
Zawodnicy ściągają rękawice i idą na gołe pięści
Cały hype budowany przez Virgin Galactic ewidentnie jest nie w smak Jeffowi Bezosowi. Coś co miało być przełomowe dla firmy, teraz będzie już nieco wtórne. Dziewięć dni po locie Bransona, Bezos nie wykrzesa z opinii publicznej takiej samej ekscytacji, niezależnie od tego co by zrobił.
Z tego też powodu, komuś w Blue Origin pękła żyłka i w piątek, na dwa dni przed lotem Bransona, na Twitterze konkurencji pojawił się bardzo uszczypliwy wpis, w którym firma Jeffa Bezosa porównuje oba loty. Wydźwięk grafiki jest jednoznaczny: Virgin Galactic wcale nie leci w kosmos i dopiero lot Bezosa jest warty uwagi.
Małostkowość tego wpisu sięgnęła kosmosu, zanim którykolwiek z panów faktycznie tam dotarł. Nie zmienia to faktu, że Blue Origin w grafice podaje same fakty, które są niezaprzeczalne.
Co Bezos zarzuca Bransonowi?
Spójrzmy na grafikę. Virgin Galactic wynosi swoich pasażerów „samolotem osiągającym duże wysokości” wyposażonym w typowe dla samolotów stosunkowo niewielkie okna. Dla porównania klienci Blue Origin będą wynoszeni w kosmos na pokładzie kapsuły zainstalowanej na szczycie rakiety, co zdecydowanie bardziej kojarzy się z typowymi lotami kosmicznymi i z pewnością gwarantuje dużo więcej emocji. Co więcej, kapsuła załogowa wyposażona jest w największe jak dotąd okna, które trafiły w przestrzeń kosmiczną (107 × 71 cm) gwarantując pasażerom spektakularne widoki z granicy kosmosu.
Dodatkowo, pasażerowie samolotu VSS Unity w razie, gdyby cokolwiek podczas lotu poszło nie tak - tak samo jak pasażerowie samolotów pasażerskich - nie mają żadnej możliwości ucieczki ze statku. Kapsuła załogowa opracowana przez Blue Origin posiada natomiast system ucieczkowy, który w przypadku wystąpienia anomalii w pracy rakiety, odrzuca kapsułę od samej rakiety i pozwala jej opaść na spadochronach bezpiecznie na Ziemię.
Ciekawym argumentem jest też ekologiczność obu statków. Jak pisze Blue Origin w swoim porównaniu, paliwem dla rakiety New Shepard (Blue Origin) jest ciekły tlen i ciekły wodór, dzięki czemu podczas lotu emituje co najwyżej wodę. Dla porównania system rakietowy wykorzystywany przez Virgin Galactic wykorzystuje paliwo stałe oraz podtlenek azotu. Różnica? Blue Origin ma 100 razy mniejszy wpływ na warstwę ozonową i 750 razy mniejszy ogólny wpływ na klimat niż Virgin Galactic.
Najważniejszym jednak i najbardziej przykuwającym argumentem jest kwestia tego czy Virgin Galactic w ogóle leci w kosmos czy też jednak nie. Kwestia nie jest taka jednoznaczna jak w przypadku Blue Origin.
Linia Kármána
Nie da się jednoznacznie ustalić gdzie znajduje się granica kosmosu, bowiem takiej granicy nie ma. Ziemska atmosfera wraz z wysokością stopniowo się rozrzedza. Stąd i konieczność arbitralnego ustalenia jakiejś jednej wysokości, która pozwoliłaby stwierdzić, czy statek/samolot znajduje się wysoko w atmosferze czy jednak już w przestrzeni kosmicznej.
Międzynarodowa Federacja Lotnicza (FAI), która ustala normy w aeronautyce i astronautyce za granicę kosmosu przyjmuje wysokość 100 km. Granica ta nazywana jest linią Kármána, na cześć Theodore’a von Kármána, który obliczył, że właśnie na tej wysokości skrzydła przestają mieć znaczenie, bowiem samolot chcący wytworzyć na niej siłę nośną musiałby poruszać się z prędkością większą od prędkości orbitalnej Ziemi. Ma to sens.
Problem w tym, że o ile kapsuła załogowa Jeffa Bezosa osiągnie wysokość ok. 103 km, a więc przekroczy linię Kármána, to już samolot rakietowy Richarda Bransona osiąga wysokość ok. 88 km, a więc leci wysoko, ale nie dosięga kosmosu.
Dlaczego zatem Virgin Galactic mówi, że leci w kosmos skoro nie leci?
Tak to jest z wartościami umownymi: jeden ma taką, drugi ma inną i co im zrobisz? Siły Zbrojne USA definiują astronautę jako osobę, która przekroczyła wysokość 50 mil n.p.m. Żeby było jeszcze zabawniej do 2005 roku definicji tej nie uznawała nawet NASA. Dopiero 16 lat temu agencja uznała ją, aby zniwelować różnice między wymaganiami dla wojskowych i cywilów, którzy zmierzali w przestrzeń kosmiczną. Tym samym „skrzydła astronautów” przyznano także pilotom samolotu X-15, którzy w latach sześćdziesiątych pracując w NASA osiągnęli wysokość 90 km.
Można zatem powiedzieć, że Virgin Galactic faktycznie będzie latał w kosmos, tyle że według wytycznych Sił Zbrojnych USA oraz NASA. Blue Origin podkreśla jednak, że nie będzie to kosmos według całej reszty świata, gdzie granicą kosmosu jest 100 km. Jak przekonuje w swojej grafice, tylko 4 proc. ludności świata uznaje 80 km za granicę kosmosu. 96 proc. uznaje za taką granicę 100 km, którą osiągnie Blue Origin, ale nie Virgin Atlantic. Skąd te wartości procentowe? Wystarczyło podzielić ludność Stanów Zjednoczonych przez populację całego świata. Jak jednak przekonują komentatorzy, argument ten jest naciągany, bowiem wiele krajów nigdy nie deklarowało u siebie (wskutek braku programu kosmicznego) co jest dla nic granicą przestrzeni kosmicznej.
Podsumowując, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że cały ten spór i przepychanki są niezwykle małostkowe i bardziej pasują do przegadywanek małych chłopców w piaskownicy, niż do rywalizacji najbogatszych ludzi na świecie, którymi raczej kompleksy nie powinny targać. Takim samym wrażeniem podzielił się na Twitterze jeden z instruktorów astronautów w Virgin Galactic pisząc, że grafika przedstawiona przez Blue Origin jest swoistą „rywalizacją o to, kto dalej… oddaje mocz” i nie sposób się z nią nie zgodzić.
Jakby nie patrzeć i jedna i druga firma przesuwa granice tego, gdzie wkrótce będą mogli dostać się ich klienci. Samoloty pasażerskie latają na wysokości 12 km. Można zatem powiedzieć, że lot na 88 km będzie z pewnością rewelacyjnym doznaniem, dla każdego kto się na niego zdecyduje.
Zapomnijmy zatem bzdurne arbitralnie ustalane granice kosmosu i zasiądźmy jutro do relacji z lotu Richarda Bransona w przestrzeń kosmiczną, a 9 dni później z lotu Jeffa Bezosa. Z pewnością w obu przypadkach będzie ciekawie.
P.S. Tak swoją drogą, ciekawe czy Jeff Bezos pomyślał choć chwilę o tym, że gdy już Elon Musk będzie chciał polecieć w kosmos swoim statkiem, to może zrobić dokładnie taką samą grafikę jak Bezos, w którym porówna jedynie krótki suborbitalny lot New Sheparda, z pełnym orbitalnym lotem Falcona 9 i Crew Dragona?