REKLAMA

Starship zrobił dzisiaj coś, czego się nie spodziewałem. I nie było to lądowanie

Pamiętam, jak jeszcze rano zobaczyłem na Twitterze zdjęcie zachodzącego Słońca nad kompleksem Boca Chica w Teksasie. Stojący na pierwszym planie Starship SN11 lśnił, emanując mocą i potencjałem, ucieleśniając świetlaną przyszłość i załogowe loty na Marsa. Wtedy uświadomiłem sobie, że stoi on w całości tylko dlatego, że w poniedziałek oraz w poprzedni piątek odwołano jego lot.

Starship zrobił dzisiaj coś, czego się nie spodziewałem. I nie było to lądowanie
REKLAMA

Dzisiaj lotu nie odwołano. Dlatego też wieczorem SN11 nie będzie już lśnił na tle zachodzącego Słońca.

REKLAMA

Rano pomyślałem też, że nie ma sensu informować o kolejnej próbie startu Starshipa, bowiem albo próba zostanie odwołana, albo zakończy się dokładnie tak jak wszystkie poprzednie. Gdyby natomiast rakieta po locie na 10 km miękko wylądowała na lądowisku - wtedy powinienem o tym napisać.

Nie wylądował. I tak napiszę

Ostatnio wielu czytelników, delikatnie mówiąc, nie zgadzało się z moim stwierdzeniem, że skoro SN10 przygrzmocił w Ziemię ze zbyt dużą prędkością, a następnie eksplodował kilka minut później, to nie doszło do udanego lądowania. Wszak przecież lądowanie było, ale twarde, no może za twarde.

Zdjęcie Starshipa SN11 blisko najwyższego punktu lotu
W oczekiwaniu na lądowanie we mgle

W przypadku dzisiejszego lotu Starshipa SN11 takich wątpliwości nie ma. Do lądowania nie doszło. Zamiast tego... na Ziemię spadły szczątki Starshipa, który wybuchł lub został zdetonowany na stosunkowo dużej wysokości. Ostatnie klatki nagrania pochodzą z wysokości 1 kilometra nad powierzchnią.

Pada śnieg... tzn. Starship, ale w płatkach, jak śnieg

Elon Musk informuje na gorąco, że już na etapie wznoszenia jeden z silników rakiety pracował nieprawidłowo. Następnie już podczas lądowania doszło do poważniejszej usterki podczas ponownego włączania silnika. Więcej szczegółów wkrótce.

Śmiem twierdzić, że kolejny lot już tak szybko się nie odbędzie (oczywiście mogę się mylić), ale to wygląda na dużo poważniejszy problem niż zbyt mocne lądowanie czy eksplozja przy samym przyziemieniu.

Elon Musk pozostaje jednak optymistą i przekonuje, że już za kilka dni wyjedzie na stanowisko startowe znacznie zmodernizowany SN15. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że jedno z udoskonaleń rozwiązuje problem, który wystąpił dzisiaj.

REKLAMA

Na szczegóły dzisiejszego lądowania przyjdzie jednak jeszcze poczekać. Mgła przykrywająca kompleks Boca Chica znacząco utrudniła obserwowanie lotu. Szkoda, mógł być naprawdę… ciekawy do obejrzenia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA