REKLAMA

Surface Book 3 pracował dla mnie na 1,5 etatu. Nie tylko dał radę, okazał się świetnym partnerem

Czysta przyjemność! Tak podsumowałbym ponad 3 tygodnie z 15-calowym Surface Bookiem 3. Chodziłem z nim do pracy, ale też na wykłady i opowiem wam, jak było.

surface book 3 15 recenzja
REKLAMA

„Chodziłem” - to oczywiście dużo powiedziane, bo mam na myśli pracę i naukę zdalną. Korzystałem jednak z Surface Booka na wszelkie sposoby, a ten okazał się bardzo mobilnym i wygodnym urządzeniem mimo swych rozmiarów.

REKLAMA

Na początku ważne zastrzeżenie: ten tekst nie jest testem urządzenia. Jeżeli potrzebujecie technikaliów i elementów specyfikacji, polecam recenzję Surface Booka 3, w której Łukasza Kotkowski dokładnie go opisał.

Era post-PC w praktyce, czyli nadal najwięcej czasu spędzam przed komputerem

Mój komputer jest włączony 7 dni w tygodniu przez wiele godzin. Praca miesza się ze studiami, które wymyśliłem sobie po 40. roku życia. Siedzenie cały tydzień przy biurku byłoby niewolniczym przywiązaniem, dlatego na co dzień korzystam z laptopa.

Zapewnia on sporo możliwych konfiguracji. Zdarza mi się zmieniać pomieszczenia i przede wszystkim pozycje, by nie musieć ciągle siedzieć w jednym miejscu.

Surface Book 3 nie jest zwykłym laptopem.

To hybryda, która pozwala odpiąć świetny 15-calowy ekran i korzystać z niego jako tabletu. O ile w pracy rzadko używałem go w ten sposób, to podczas weekendowych zajęć na Teamsach stało się to standardem. Klik i po chwili mogłem odłączyć ekran i wygodnie rozsiąść się w fotelu czy położyć na kanapie, nie tracąc przy tym niczego.

Moje zajęcia w szkole trwają najczęściej 8 godzin. Przez cały ten czas trwa telekonferencja na Teamsach. W tle używamy wielu narzędzi: Worda, PowerPointa, OneDrive'a, Formsów, Google Drive itp. Do tego zdarza mi się korzystać z dwóch ekranów, podłączając komputer do zewnętrznego monitora. Prywatny laptop nie ma problemów z obsłużeniem mojego zjazdu na uczelni - nie czuję spadków wydajności - ale po kilkudziesięciu minutach wiatraki pracują na maksymalnych obrotach.

Surface Book jest inny. W tym momencie trzeba napisać dwa zdania o budowie urządzenia, by to wyjaśnić. CPU znajduje się pod wyświetlaczem części tabletowej i jest chłodzony pasywnie. Z kolei w podstawie, czyli klawiaturze, umieszczono GPU - GeForce GTX 1660 Ti Max-Q. Tylko układ graficzny jest chłodzony aktywnie. Podczas użytkowania w sposób opisany powyżej, komputer jest więc w praktyce bezgłośny. Ta całkowita cisza to miły dodatek do wzorowej wydajności. Trudno zresztą było spodziewać się, by komputer z układem Core i7-1065G7 i 16 GB RAM miał problemy z obsłużeniem - co tu dużo mówić - pracy biurowej, nawet w intensywnym wymiarze.

Dodać do tego należy długi czas pracy na jednym ładowaniu wystarczający na cały dzień użytkowania, czyli 9 - 10 godzin. To dobra wiadomość, zwłaszcza że czasy pandemii kiedyś miną.

Surface Book 3 to przede wszystkim detale

Surface Book uwodzi na poziomie szczegółów. Gdy napisze się jedno zdanie na klawiaturze tego urządzenia, nie chce się powracać do jakiejkolwiek innej klawiatury laptopowej. Idealna miękkość klawiszy połączona z właściwym skokiem zapewnia dużą przyjemność podczas wielogodzinnego pisania.

Żeby być uczciwym, trzeba wspomnieć, że nie zachwyca z kolei gładzik, który w trybie bez nacisku jest domyślnie zbyt czuły, a po wyłączeniu tej funkcji oferuje przesadnie duży i zbyt głośny skok. Nie robi wrażenia również jego wielkość.

Wspomniany już wyżej sposób odpinania ekranu od klawiatury to detal z gatunku tych mało istotnych - wisienka na torcie.. Klik, blokada zostaje zwolniona i bez użycia jakiejkolwiek siły wyjmujemy tablet z klawiatury. Służy temu dedykowany przycisk. Hybrydowa konstrukcja wymusiła jeden niewielki kompromis - kąt rozwarcia „klapy” podczas pracy w trybie laptopowym jest mniejszy niż w zwykłych laptopach. Wystarczający, ale jednak ograniczający.

Bez zarzutu działa warstwa dotykowa wyświetlacza - to ważne, bo tryb tabletowy był dla mnie zbawieniem, gdy wielogodzinne siedzenie w jednej pozycji dawało się we znaki. Na tym zresztą polega magia tego urządzenia. Korzystamy z pełnoprawnego laptopa z doskonałą klawiaturą, a gdy potrzebujemy wyjmujemy ekran i rozkładamy się wygodnie w fotelu lub na kanapie. Przy czym pisząc o pełnoprawnym laptopie nie mam tu na myśli wyłącznie wydajności, ale i możliwość pracy z komputerem na kolanach. Inne hybrydy nadają się do tego średnio.

Jak się studiuje i pracuje na laptopie za ponad 10 tyś. zł?

Dochodzimy do najtrudniejszego momentu w tej historii. Konfiguracja, w której testowałem Surface Booka 3, kosztuje 10 299 zł. W kraju, w którym popularnością cieszą się laptopy za 1500 zł, to niebotyczna kwota. Z drugiej strony patrząc, mamy do czynienia z urządzeniem jedynym w swoim rodzaju, które załatwia kwestię pracy i rozrywki. Można korzystać z niego na wiele różnych sposobów i w każdym znajdziemy sporo przyjemności.

Tryb laptopowy nie wymusza na nas żadnych kompromisów, bo praca na Surface Booku nie różni się niczym od tej wykonywanej na tradycyjnych komputerach przenośnych. Tryb tabletowy z kolei daje atut w postaci 15-calowego wyświetlacza. Gdy po raz pierwszy weźmie się go do rąk, ma się wrażenie, że jest potężny, ale po kilku chwilach łatwo się przyzwyczajamy i zwykły tablet wydaje się miniaturowy.

Surface Book 3 pracował u mnie na 1,5 etatu. 7 dni w tygodniu przez 9-10 godzin dziennie wykonywał przeznaczoną dla niego robotę i nie zawiódł mnie ani razu. Gdy korzysta się ze sprzętu tej klasy, premium feel jest wyjątkowo mocny. Niektórzy nazywają to racjonalizacją z powodu wydania dużych pieniędzy na sprzęt, tymczasem jako użytkownik, który otrzymał Surface Booka 3 tylko na kilka tygodni, nie musiałem nic racjonalizować.

Uchylam się za to od odpowiedzi na pytanie, czy polecam Surface Booka 3, bo zdaje sobie sprawę, że z racji ceny jest to urządzenie dla wąskiej grupy odbiorców. Dawno jednak nie bawiłem się tak świetnie, korzystając z... laptopa.

Nauka zdalna na Teamsach - czy w ten sposób da się w ogóle studiować?

Przyszło nam żyć w dziwnych czasach. Choć zacząłem nowe studia w tym roku, tylko raz byłem fizycznie na uczelni. Całość zajęć i interakcji z wykładowcami i administracją uniwersytetu odbywa się na odległość. Czy da się w ten sposób uczyć? Tak, choć bywa to trudne.

REKLAMA

Zajęcia zaczynamy najczęściej o 8:30. W zależności od ich charakteru mają mniej lub bardziej interaktywną formę. Wykłady są częściej monologiem prowadzącego, a na ćwiczeniach dyskutujemy, omawiamy zadane lektury lub pracujemy w grupach. Kluczem do sukcesu jest oczywiście stabilne i szybkie łącze internetowe. Sam korzystam z 1 Gb/s, co zapewnia mi komfort uczenia się. Trudno też udawać, że wydajny komputer nie staje się niezbędny. Owszem, z platform takich jak Teams czy Zoom skorzystamy nawet na smartfonach, ale o efektywności, ergonomii i wygodzie można mówić dopiero wówczas, gdy mamy dostęp do dobrego laptopa lub komputera stacjonarnego.

Patrząc na sytuację w rodzinie i u znajomych nie wierzę w wysoką efektywność nauki na sprzęcie z najniższej półki, choć oczywiście zdaje sobie sprawę, że tak wygląda rzeczywistość w Polsce. Weźmy przykład z życia. Wykładowca wywołuje do odpowiedzi studenta. Ten włącza kamerę i mikrofon po czym okazuje się, że de facto nie widać go i nie słychać, bo jego laptop ma już swoje lata i średnio radzi sobie z takimi zadaniami. Oczywistym przy tym jest, że do zdalnej pracy, a tym bardziej nauki, nie musimy posiadać sprzętu w cenie opisywanego Surface'a, ale przez miniony rok życie pokazało nam, jak wymagająca może być nauka zdalna, także od strony technicznej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA