Cyfryzacja do podziału. Gdzie trafią zadania byłego Ministerstwa Cyfryzacji i jego „srebra rodowe”?
Po 9 latach od powstania resortu dedykowanego cyfryzacji kończy się jego historia. Ministerstwa Cyfryzacji już nie będzie, ale co dalej z samą cyfryzacją? Gdzie trafi odpowiedzialność za telekomunikację, cyberbezpieczeństwo czy e-administrację?
- Nic nie wiemy - słyszymy od urzędników w Urzędzie Komunikacji Elektronicznej, Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej czy samym Ministerstwie Cyfryzacji. Po tym jak premier Mateusz Morawiecki ogłosił już oficjalnie skład nowego rządu, stało się jasne to, o czym mówiło się w rządowych kuluarach od kilku tygodni: nadszedł kres Ministerstwa Cyfryzacji.
Tyle, że oprócz likwidacji tego resortu nie ma jasnych decyzji co do przyszłości zadań, jakimi się zajmuje. Owszem, projekt nowelizacji ustawy o działach administracji rządowej, który precyzuje, jakie ministerstwo odpowiada za jakie konkretnie zadania, podobno już jest gotowy. Podobno, tyle że KPRM nie odpowiada na pytania o jego treść, a na rynku związanym z cyfryzacją panuje, delikatnie mówiąc, konsternacja.
Cyfryzacja bez cyfryzacji
- To jest niepoważne by tak ważna dziedzina jak cyfryzacja - w takim roku jaki obecnie mamy, gdy widać, jak wiele zależy od sprawnych procesów informatycznych - nie miała jasno określonego miejsca w strukturach rządowych - słyszymy od kolejnych ekspertów i przedsiębiorców związanych z telekomunikacją i informatyką.
Rzeczywiście, choć ogłoszono nowy kształt rządu, to nie wiadomo, kto konkretnie będzie odpowiadał za zadania resortu cyfryzacji. Oficjalnie nikt nie komentuje jego i jego pracowników sytuacji. Z nieoficjalnych przecieków jednak wynika, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to podział kompetencji tego ministerstwa.
Rejestry, telekomy, inwestycje
Rejestry państwowe w tym PESEL i CEPIK mają trafić do Mariusza Kamińskiego w MSWiA. Zresztą resort Spraw Wewnętrznych i Administracji od dawna ostrzył sobie zęby na ich przejęcie.
Za kwestie związane z inwestycjami w rozwój e-administracji i e-usług ma odpowiadać nowo powołany superresort Rozwoju, Pracy i Technologii, kierowany przez wracającego do rządu Jarosława Gowina.
Telekomunikacja - najprawdopodobniej razem z Markiem Zagórskim, czyli obecnym ministrem cyfryzacji, jako sekretarzem stanu - trafi do KPRM i będzie podlegała bezpośrednio pod premiera. - Skończyły się czasy, gdy to kapitan jako ostani schodził z okrętu - ironizuje jeden z ważnych urzędników związanych z cyfryzacją.
Tym samym bezpośrednio pod premierem znalazłoby się też UKE. To o tyle ważne, że przed tym regulatorem wyzwania związane z ponownym ogłoszeniem niespodziewanie anulowanej aukcji częstotliwości 5G. Co więcej, w ubiegłym tygodniu urząd prezesa UKE objął Jacek Oko, postrzegany przez rynek jako człowiek Mateusza Morawieckiego. Tym samym rząd miałby jeszcze większą kontrolę nad rynkiem telekomunikacyjnym.
To o tyle ważne, że w przyszłym tygodniu kończy się czas na składanie uwag do nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa. Nowela ta w obecnym kształcie otwiera furtkę do wykluczenia z budowy sieci 5G chińskiego Huawei. Jeżeli więc zadania związane z telekomunikacją trafią pod nadzór premiera, może to pokazywać, jak wysoką nadano im rangę.
Rozgrzebane zadania
Tyle, że to nie jedyne zadania i wyzwania stojące przed cyfryzacją. Ledwie kilka tygodni temu Ministerstwo Cyfryzacji przedstawiło projekt nowego prawa komunikacji elektronicznej, czyli wdrożenia Europejskiego Kodeksu Łączności Elektronicznej. Czeka nas kolejna zmiana w dowodach osobistych, które od przyszłego roku powinny mieć zaszyte w warstwie elektronicznej odciski palców. Wciąż nie jest też gotowa krajowa strategia rozwoju Sztucznej Inteligencji.
Ważną kwestią pozostają jeszcze „srebra rodowe” MC, czyli NASK i Instytut Łączności. To nie tylko instytucje badawcze - są one także odpowiedzialne za duże inwestycje np. w Ogólnopolską Sieć Edukacyjną czy krajowy system poboru opłat drogowych. Budowa OSE w związku z wyzwaniania związanymi z tele-szkołą powinna przyśpieszyć. Jeszcze większy problem jest z systemem do poboru opłat drogowych. W sierpniu CBA zaczęło kontrolę poprawności umów zawartych przez Instytut Łączności na jego budowę, a na początku września niespodziewanie odwołano szefa IŁ.
- Byc może trafią do nowego resortu nauki i edukacji jako instytuty badawcze. Ale równie dobrze może za nie odpowiadać Gowin, zresztą rok temu, jako szef resortu nauki, starał się o kontrolę nad NASK... - zastanawiają się eksperci, z którymi rozmawiamy. Wciąż jednak nie ma jasności, kto przejmie odpowiedzialność za te instytucje, ich działania i zasoby finansowe.