REKLAMA

Zapamiętaj smak mięsa, bo do 2035 r. branża mięsna straci sens. Twórca sztucznego burgera chce ją wygryźć

Patrick Brown, założyciel i CEO Impossible Foods, sprawdza się doskonale w roli rzecznika sztucznego mięsa. Czy ma rację, mówiąc, że za 1,5 dekady nie będziemy w ogóle patrzeć w stronę mięsa naturalnego?

Impossible Burger 2.0
REKLAMA

Rozumiem ten styl. Gdybym był prezesem jednego z najszybciej rozwijających się producentów produktów niemięsnych, imitujących prawdziwe mięso, to pewnie też przy każdej okazji dodawałbym, że czasy jedzenia naturalnego mięsa się skończyły i że proszę bardzo, oto nasz zdrowszy niemięsny burger, prawdziwe jedzenie przyszłości.

REKLAMA

Strategia Browna działa doskonale. Impossible Foods staje się coraz bardziej rozpoznawalną marką, a jej niemięsne produkty pojawiły się już w takich amerykańskich sieciach fast-food, jak Burger King, czy Starbucks, gdzie do waniliowej late z mlekiem sojowym można dokupić sobie zestaw śniadaniowy z Impossible Breakfast Sandwich.

Osobiście bardzo kibicuję modzie na rezygnację z mięsa.

Co prawda nigdy nie byłem zadeklarowanym wegetarianinem, ale tak mniej więcej od nieco ponad dekady nie mam większych problemów z robieniem sobie dłuższych przerw od jedzenia mięsa. Dlatego bardzo się cieszę, wiedząc, że w 2020 r. w pierwszym lepszym supermarkecie znajdę całkiem sporo roślinnych produktów, którymi z powodzeniem można zastąpić przysłowiowego schabowego na obiad.

Nie jestem jednak pewien, czy taka 100-proc. podmiana naturalnego mięsa na jego roślinny, wysoce przetworzony zamiennik to taki cudowny i dobry dla zdrowia pomysł, jak przedstawia to Patrick Brown. I nie tylko ja się nad tym zastanawiam. Autorzy badania, które ukazało się w Journal of the American Medical Association, twierdzą na przykład, że nie można zakładać z góry, że wysoce przetworzone produkty imitujące mięso będą dawać te same korzyści, co bardziej naturalne produkty roślinne.

Czy roślinne mięso jest zdrowe?

Takie niemięsne burgery na przykład nie są pełnoprawnym produktem roślinnym, tylko bardzo mocno przetworzonym, bardzo ładnie opakowanym i wyizolowanym z roślin białkiem. Tego typu produkt, zdaniem badaczy może powodować np. nadmierne spożycie kalorii lub po prostu niedobór niektórych składników odżywczych. Równie dyskusyjną kwestią są też dodatki w roślinnych zamiennikach mięsa. Mowa tu chociażby o żelazoporfirynie, dzięki której burgery Impossible Foods wyglądają i smakują prawie tak samo jak prawdziwe mięso. Naukowcy przestrzegają jednak, że żelazoporfiryna może zwiększać odkładanie się żelaza w organizmie oraz zwiększać ryzyko wystąpienia cukrzycy. Z drugiej strony takie niemięsne mięso nie zawiera np. zwierzęcego cholesterolu, którego nadmiar nie służy naszemu układowi krwionośnemu.

Autorzy wspomnianego badania kilka razy podkreślają w nim jednak, że temat potencjalnej szkodliwości niektórych składników zawartych w sztucznym mięsie to na razie niesprawdzone teorie. Aby uzyskać 100-proc. pewność potrzebne są dodatkowe, w pełni niezależne badania, dzięki którym można by sprawdzić chociażby takie kwestie jak wpływ niemięsa na ludzki mikrobiom, czy też na ryzyko kardiometaboliczne. Słowem kluczowym jest tu niezależne. Przemysł mięsny w Stanach dysponuje bardzo potężnym lobby, któremu Patrick Brown zarzucał już kilka razy prowadzenie antyreklamowej kampanii mającej na celu oczernienie produktów Impossible Foods.

REKLAMA

Zapewne wraz ze wzrostem mody na tego typu niemięsne produkty pojawi się kilka badań dotyczących ich wpływu na nasze zdrowie. Chociaż nie sądzę, żeby pomiędzy zamówieniem ogromnego hamburgera z naturalnym kotletem, ociekającego serem, w zestawie z frytkami i słodkim napojem gazowanym, a tym samym zamówieniem z kotletem roślinnym istniała jakaś diametralna różnica, jeśli chodzi o negatywny wpływ na nasze zdrowie. Produkcja mięsnopodobnych produktów roślinnych z pewnością nie stanowi tak dużego obciążenia dla naszego ekosystemu, jak produkcja kotleta z naturalnej, hasającej sobie po pastwisku wołowiny, więc na pewno jest to jakaś korzyść.

Poza tym do niejedzenia mięsa nie są wcale potrzebne jego roślinne zamienniki. Dlatego nadal będę kibicował modzie na wegetarianizm i kibicował Patrickowi Brownowi. Nawet jeśli jego produkty okażą się podobnie niezdrowe do mięsnych pozycji w menu fastfoodowych sieci.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA