Wybory za wszelką cenę. Nadchodzi paraliż Poczty Polskiej
W przyszłym miesiącu Poczta Polska w zasadzie przestaje działać. Pozwoli jej na to ustawa o zmianie zasad wyborów – elekcja nowego prezydenta ma być przeprowadzona ponad wszystko. Nawet jeśli oznacza to wstrzymanie doręczania najważniejszych przesyłek.
Temat wyborów prezydenckich w Polsce jest co najmniej kontrowersyjny. Trwa prawny, społeczny i moralny spór na temat terminu i ich formy w związku z panującą epidemią koronawirusa. Rząd naciska na to, byśmy nowego prezydenta wybierali w maju, jak wynika z kalendarza wyborczego i – powołując się na konstytucję – nie chce słyszeć o alternatywach. Ma też naprędce sklecony plan ich realizacji.
Po raz pierwszy wybory miałyby się odbyć korespondencyjnie. Za ich obsługę odpowiadać ma Poczta Polska, która w krótkim czasie ma zapewnić błyskawiczną dystrybucję milionów przesyłek wagi państwowej. Czy sobie z tym poradzi? Przy całym szacunku do ciężko pracującego i narażającego swoje zdrowie personelu Poczty Polskiej: wydaje się to skrajnie wątpliwe. Rząd zdaje się podzielać tę ocenę sytuacji, skoro pozwoli naszej narodowej Poczcie na w zasadzie zawieszenie swojej działalności. Wybory mają się odbyć niemal za wszelką cenę.
Poczta Polska na czas wyborów zwolniona z obowiązku świadczenia innych usług pocztowych.
Według Art. 16. ustawy o zmianie zasad wyborów, Poczta Polska zostanie zwolniona z obowiązku dostarczania przesyłek. Jeżeli więc dostawca zostanie przeciążony wyznaczonymi przez rząd nowymi obowiązkami – a wydaje się to bardzo wysoce prawdopodobne – to może porzucić świadczenie innych obowiązków. To rodzi problemy nie tylko praktyczne, ale i prawne.
Poczta Polska świadczy przecież usługi związane z dostarczaniem urzędowych przesyłek. Nie jest jasne co się więc stanie, jeżeli będziemy poszkodowani przez niedostarczenie w wyznaczonym terminie ważnych wezwań sądowych, pism z ZUS-u czy urzędów skarbowych. Warto pamiętać, że w wielu przypadkach obywatel ma wyznaczony czas by odwołać się od jakiejś decyzji lub dostarczyć odpowiednie dokumenty związane z rozpatrywaną przez dany urząd istotną sprawą. Ustawa takich przypadków nawet nie opisuje.
Zadaniem Poczty Polskiej będzie doręczenie pakietu wyborczego bezpośrednio do skrzynki pocztowej wyborcy na adres wskazany w spisie wyborców. Ma się to odbyć w terminie od siedmiu dni do dnia przez dniem wyborów. W skład pakietu wyborczego mają wchodzić koperta zwrotna, karta do głosowania, koperta na kartę do głosowania, instrukcja głosowania korespondencyjnego oraz oświadczenie o osobistym i tajnym oddaniu głosu na karcie do głosowania.
Jakby tego było mało, nieodpowiednie potraktowanie przez nas przesyłki od Poczty Polskiej grozi… więzieniem.
Nie, to nie żart. Nie dość że nasze interesy mogą być przez zakorkowanie Poczty Polskiej poważnie naruszone, to na dodatek ustawa przewiduje dotkliwe kary, jeżeli nie zwrócimy otrzymanej karty do głosowania. Nie musimy karty wypełniać – mamy prawo oddać nieważny głos – jednak w razie jej kradzieży, w myśl Art. 17 rzeczonej ustawy, grozi więzieniem.
Warto też pamiętać, że wraz z kartą do głosowania musimy wypełnić wspomniane oświadczenie o oddaniu głosu, na którym podajemy swoje dane osobowe, a więc imię, nazwisko i PESEL. W pierwotnym brzmieniu ustawy kara więzienia groziła również za ukrywanie bądź zniszczenie karty do głosowania. W jej poprawionej wersji pozostała tylko kradzież. Nie jest jasne, czy kradzieżą jest pozostawienie karty w domu.
Udział w wyborach staje się więc w zasadzie obowiązkowy – osoby zainteresowane obywatelskim protestem mogą co najwyżej odesłać nieważny głos, co zdaje się być jedyną legalną formą krytyki wyborów prezydenckich w bieżącej formie i kandydatów biorących w tym bałaganie udział. Trudno nam to komentować – ordynacja wyborcza i polityka leżą poza kompetencjami Spider’s Web – możemy jednak wskazać ze smutkiem alternatywę, której jako Polacy jeszcze się nie doczekali. Alternatywę, która jak najbardziej jest związana ze światem technologii.
Wybory online nie w Polsce. A szkoda, bo w wielu krajach przeprowadzane są z sukcesem.
Brazylia wprowadziła możliwość głosowania online przez wszystkich obywateli już w 2000 r. i ta forma wyborów cieszy się w tym kraju bardzo dużym sukcesem. W wyborach prezydenckich z 2010 r. ponad 135 mln głosów oddano drogą internetową. Wyniki udało się ogłosić już w 75 min po zakończenia przewidzianego czasu na głosowanie.
Z powodzeniem przeprowadza je również znajdująca się nieopodal nas Estonia. Tam każdy obywatel może zagłosować cyfrowo, a nawet się rozmyślić i zmienić głos na innego kandydata – ma na to czas do zakończenia czasu wyborów. W ostatnich dwóch wyborach swoje głosy online przesłało ponad 33 proc. Estończyków.
Czy podobne rozwiązanie powinno zostać wprowadzone w Polsce? Zdecydowanie tak, choć domaganie się wprowadzenia tej formy oddawania głosów już przy najbliższej, majowej okazji również wydaje się nierozsądne.
System informatyczny obsługujący elekcje musi być drobiazgowo zaprojektowany i gruntownie przetestowany.
Opracowanie elektronicznego systemu wyborów w miesiąc jest w zasadzie niemożliwe, a wszelkie próby niebezpieczne. Wiedzą o tym Australijczycy, którzy podczas wyborów z 2015 r. odkryli, że system elektroniczny iVote zawiera istotną lukę bezpieczeństwa, która mogła zostać wykorzystana do wpłynięcia na ich wyniki. Nie zawsze też problemem jest zła wola. Elektroniczne wybory w Belgii w 2003 r. zostały sfałszowane przez usterkę w oprogramowaniu, która na skutek spontanicznego dopisania bitu w pamięci dodała jednemu z kandydatów 4096 dodatkowych głosów.
Porażką zakończyły się też elektroniczne wybory samorządowe w stanie Ontario (Kanada) w 2018 r., kiedy to system informatyczny obsługujący elekcje działał co prawda bez zarzutu, ale nie wytrzymała sieć na której funkcjonował, uniemożliwiając obywatelom oddanie głosu w przewidzianym czasie.
Najbezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje się odłożenie wyborów na późniejszy termin. Nie próbuję się silić na ocenianie, kto na tym zyska bądź straci swój polityczny kapitał. Wiem jednak, że Poczcie Polskiej zlecono zadanie niewykonalne, a jeśli chodzi o wybory online, to możemy tylko żałować, że nie zajęliśmy się tym lata wcześniej. Osobiste stawiennictwo w lokalu wyborczym naraża nas z kolei na infekcję koronawirusem. Pozostaje więc tylko mocno trzymać kciuki, by sprawę z tego zdał sobie w końcu demokratycznie wybrany przez suwerena i będący na jego usługach rząd.
Aktualizacja (15:45) Uściśliliśmy informacje na temat kar za kradzież karty do głosowania.