Cieszyłem się jak dziecko za każdym razem, gdy otwierałem pokrywę tego laptopa. Asus ZenBook Duo – recenzja
Podczas gdy inni prężą muskuły, pokazując nierozwiązujące żadnych problemów, kompromisowe laptopy ze składanymi ekranami, Asus wypuszcza na rynek innowację, która naprawdę ma sens, a do tego nie kosztuje majątku. Poznajcie Asusa ZenBook Duo.
Asus ZenBook Pro Duo – większy i potężniejszy poprzednik ZenBooka Duo – był najdziwniejszym, ale też jednym z najcudowniejszych sprzętów, jakie kiedykolwiek stanęły na moim biurku. Do dziś na samo wspomnienie testów się uśmiecham, bo choć jest to sprzęt nieco kompromisowy, tak korzysta się z niego jak z żadnego innego laptopa na rynku.
Tę cudną „dziwność” udało się Asusowi 1:1 przetransferować do mniejszego ZenBooka Duo. Kolokwialnie mówiąc, gęba się człowiekowi cieszy za każdym razem, gdy otwiera klapę laptopa, a tam zamiast jednego, pojawiają się dwa ekrany. Po dwóch tygodniach pracy z takim sprzętem aż trudno jest wrócić do przenośnego komputera, który drugiego ekranu nie ma.
Dwa ekrany w laptopie – czy to ma sens?
Ma. O wiele większy, niż laptopy ze składanymi ekranami, które nie rozwiązują żadnego problemu i są raczej popisem inżynieryjnej biegłości producenta, niż realistycznie użytecznymi produktami.
Zastosowanie dwóch ekranów natomiast rozwiązuje jeden podstawowy problem: niewielki rozmiar przestrzeni roboczej oferowanej przez klasyczne laptopy.
Główny ekran Asusa ZenBook Duo ma 14” i rozdzielczość Full HD. Nie jest to ekran dotykowy, jak w ZenBooku Pro Duo, ale za to jest matowy i oferuje świetne odwzorowanie barw, kąty widzenia i dostateczną jasność. Nie mam uwag.
Pod nim zaś znajduje się drugi wyświetlacz o przekątnej 12,6”, który jest dotykowy i można po nim również pisać dołączonym do zestawu piórkiem.
Podobnie jak w ZenBooku Pro Duo wyświetlacz możemy obsługiwać na dwa sposoby: albo korzystając z dedykowanej aplikacji Asusa do jego obsługi, albo… po prostu wykorzystując go jako drugi monitor. Tak zresztą rozpoznaje go Windows 10, więc możemy do woli przeciągać okna między ekranami czy przypinać je do krawędzi dzięki funkcji Aero Snap.
Jeśli chcemy, możemy też przypisać predefiniowany zestaw aplikacji, które zawsze będą się otwierać na dolnym ekranie, np. komunikator firmowy i Spotify. Możemy wykorzystywać drugi ekran, by rozszerzyć przestrzeń roboczą w programach do zaawansowanej obróbki grafiki czy wideo.
Możliwości są dokładnie takie, jak gdybyśmy mieli podłączony do komputera drugi monitor. Tyle że tutaj ten drugi monitor mamy zawsze ze sobą, zawsze pod ręką.
I w przeciwieństwie do laptopów ze składanym ekranem, zastosowanie dwóch oddzielnych wyświetlaczy nie wymusiło przesadnych kompromisów na konstrukcji. Co najwyżej wymusi zmianę niektórych przyzwyczajeń na konsumencie, który zdecyduje się na zakup.
Zastosowanie drugiego ekranu wymusiło oczywiście przesunięcie klawiatury i gładzika pod ekran, co wymaga przyzwyczajenia (o tym za chwilę). Największym kompromisem wymuszonym przez nietypową konstrukcję jest jednak grubość laptopa.
Na papierze ZenBook Duo ma 19,9 mm grubości i 1,55 kg, co czyni go zaledwie o 2,5 mm grubszym i 300 g cięższym od smukłego ZenBooka 14. Sęk w tym, że w Asusie ZenBook 14 mowa o grubości w najgrubszym punkcie, przy zawiasie.
ZenBook Duo zaś cały jest po prostu… grubawy, a gdy doliczymy gumowe nóżki – wręcz tłusty. Nie żebym uprawiał tu technologiczny fatshaming, ale Asus ZenBook Duo ma grubość notesu Moleskine Daily Planner, podczas gdy leżący obok MacBook Pro jest o połowę szczuplejszy.
To jednak niewielka cena, jak na funkcjonalność, którą otrzymujemy w zamian. Może nie zmieścimy go do przegródki na 13-calowy laptop, jak smuklejszego ZenBooka 14, ale nadal wejdzie on do większości toreb i plecaków na laptopy. Producent dorzuca też do zestawu eleganckie etui, żeby urządzeniu nie stała się krzywda w transporcie.
Asus ZenBook Duo może wygląda jak eksperyment szalonego naukowca, ale to po prostu świetny laptop.
Koncepcja dwóch ekranów w laptopie jest szalenie funkcjonalna. I chociaż na pierwszy rzut oka ZenBook Duo, podobnie jak ZenBook Pro Duo, może wyglądać na sprzęt eksperymentalny, tak nic bardziej mylnego – to w pełni zdatny do użytku laptop, z którego korzystanie na co dzień to czysta przyjemność.
Zacznijmy od projektu urządzenia i jakości jego wykonania.
Gdy klapa jest zamknięta, mamy do czynienia z klasyczną, acz nieco grubawą bryłą. Nie brakuje to portów – są dwa złącza USB 3.1 (jedno gen. 1, jedno gen. 2), jest złącze USB-C (choć nie Thunderbolt 3 – szkoda!), pełnowymiarowe złącze HDMI, czytnik kart microSD oraz wyjście słuchawkowe.
Do pełni szczęścia zabrakło mi slotu na duże karty SD zamiast slotu na karty microSD. Powtórzę to po raz wtóry: usuwanie slotów na karty SD na rzecz ich mniejszych odpowiedników nie ma najmniejszego sensu. Z kart microSD korzysta się na dobrą sprawę tylko w dwóch miejscach: w dronach i w smartfonach. Tych pierwszych jest mało, z tych drugich mało kto wyciąga kartę, by przenieść dane. Z kart SD zaś nadal korzysta znakomita większość fotografików i wideografików.
Cieszą za to złącza, których nie widać. Asus ZenBook Duo korzysta z nowoczesnych standardów Bluetooth 5 oraz Wi-Fi 6, więc jeśli tylko mamy w domu kompatybilny router, prędkości internetu będą powalające.
Zostawmy łączność, zajrzyjmy do środka.
Po otworzeniu klapy, oprócz drugiego ekranu i nietypowego układu klawiatury, od razu dostrzegamy trzy rzeczy.
Po pierwsze, dół obudowy unosi się na zawiasie, by zapewnić lepsze chłodzenie podzespołów. To rozwiązanie znane z innych urządzeń Asusa, ale tutaj sprawia wrażenie jeszcze bardziej zaakcentowanego, być może przez sporą grubość urządzenia (#fatshaming).
Po drugie, na pulpicie roboczym – alleluja! – nie ma ani jednej szpecącej naklejki. Niech każdy producent sprzętu z Windowsem popatrzy i skopiuje to rozwiązanie. Zamiast szpecić obudowę jarmarcznymi oznaczeniami producentów podzespołów (czego wymagają producenci podzespołów), można umieścić je… pod obudową. Wilk syty i owca cała.
Po trzecie, nie zdążymy nawet rzucić okiem na ekran blokady, a już będziemy zalogowani do systemu. Przednia kamerka 1 Mpix wyposażona w skaner podczerwieni oferuje równie przeciętną jakość jak każdy inny laptop z tego segmentu, ale za to odblokowuje ekran błyskawicznie.
Gdy laptop jest już otwarty i możemy go podziwiać w pełnej krasie, nie sposób nie docenić solidności, z jaką został wykonany ten „eksperyment szalonego naukowca”. Nic tu nie trzeszczy, nie skrzypi, nie ugina się. Asus ZenBook Duo jest wykonany lepiej od wielu ultrabooków, a wszystko to za sprawą aluminiowego szkieletu i magnezowej obudowy.
Jedynym elementem, który w całej konstrukcji się marginalnie ugina, jest klapa laptopa po jej zamknięciu. Po otwarciu jednak klapa nie wygina się przesadnie, a pulpit roboczy jest idealnie sztywny. Inżynierowie Asusa wykonali tu kawał dobrej roboty.
Podzespołom ZenBooka Duo również trudno cokolwiek zarzucić.
W chwili pisania tego tekstu Asus ZenBook Duo jest dostępny w dwóch konfiguracjach. Obydwie mają 16 GB RAM-u, 1 TB miejsca na dane i dedykowany układ graficzny Nvidia GeForce MX250. Różnią się tylko procesorem – tańszą wersję napędza Intel Core i5-10210U, zaś droższą Intel Core i7-10510U.
Według specyfikacji na stronie producenta mają być dostępne także warianty z dyskami 256 i 512 GB, oraz wersje z 8 GB RAM-u.
Testowałem wariant droższy, z Intel Core i7 10 gen., ale jeśli mam być szczery, nie dopłaciłbym do niego 1000 zł. Obydwa warianty to procesory czterordzeniowe, różniące się wydajnością w nieznacznym stopniu. Tylko osoby potrzebujące maksymalnej mocy obliczeniowej powinny sięgnąć po kosztujący 6700 zł wariant z Core i7. Cała reszta będzie równie zadowolona z kosztującego 5700 zł wariantu z Intel Core i5.
Testowałem Asusa ZenBook Duo przez blisko 3 tygodnie i jeśli chodzi o wydajność nie potrafię mu niczego zarzucić. Ten sprzęt pracuje dokładnie tak, jak oczekiwałbym tego po relatywnie smukłym, mobilnym komputerze napędzanym niskonapięciowymi podzespołami.
W pracy stricte biurowej, przy uruchomionej przeglądarce, Spotify, firmowym Slacku i edytorze tekstu, ZenBook Duo jest sprzętem kompletnie bezgłośnym, chłodnym w dotyku i działającym z idealną płynnością.
Dopiero gdy odpalałem Lightrooma i Photoshopa wiatraki zaczynały dawać o sobie znać, ale głośność, którą mógłbym uznać za uciążliwą, osiągnęły dopiero w momencie eksportu zdjęć.
Nieco rozczarował mnie fakt, iż pomimo zastosowania dość mocnego dGPU od Nvidii, montaż wideo w 4K bez proxy nadal nie wchodzi w grę, ani w Adobe Premiere, ani w DaVinci Resolve. Nawet obniżając rozdzielczość odtwarzanego materiału czterokrotnie, laptop krztusił się przy próbie dodawania przejść czy nałożenia na siebie kilku ścieżek surowych nagrań w 4K.
Obróbka wideo w Full HD nie stanowiła za to dla niego żadnego wyzwania. Podobnie zresztą jak odpalenie starszych gier. Skyrim Special Edition działał bez zająknięcia na średnich detalach w natywnej rozdzielczości wyświetlacza. Udało mi się nawet uruchomić Forzę Horizon 4, choć tu trzeba było obniżyć detale do najniższych i utrzymać rozgrywkę w 30 fps. Podobnie w przypadku Wiedźmina 3 i Middle Earth: Shadow of War. Obydwa tytuły są jak najbardziej grywalne na najniższych ustawieniach, choć rzadko kiedy zobaczymy w nich więcej niż 40 fps.
Sumarycznie wydajność Asusa ZenBook Duo oceniam jak najbardziej pozytywnie. W typowych zastosowaniach wyjazdowych, z jakimi mam styczność (tekst + obróbka zdjęć + bardzo, bardzo szybka praca) laptop Asusa spisywał się wzorowo i z ogromną przyjemnością używałbym go na co dzień. Tym bardziej, że obecność drugiego ekranu sprawia, iż wszystko mogłem na nim robić szybciej. Drugi ekran w laptopie to innowacja, której użyteczności nie sposób przecenić. Re-we-la-cja.
Jak na sprzęt z dwoma ekranami, o całkiem mocnych podzespołach, rewelacyjny jest też czas pracy Asusa ZenBook Duo. Bez najmniejszego wysiłku wyciskałem z niego 6 godzin z dala od gniazdka w pracy biurowej połączonej z okazjonalną obróbką zdjęć. Pozostając zaś przy samym przeglądaniu Internetu, oglądaniu filmów na YouTubie i pisaniu w Wordzie regularnie osiągałem wyniki na poziomie 8-9 godzin.
Dużym plusem jest też malutka ładowarka. Szkoda tylko, że nie jest to akcesorium jednoczęściowe, które możemy wpiąć bezpośrednio do gniazdka bez nieporęcznego i często niepotrzebnego przewodu, ale to już czepialstwo. Na tle ładowarek do innych laptopów w tym segmencie Asus robi naprawdę świetną robotę.
Szkoda też, że laptopa dalej ładujemy własnościowym złączem, zamiast gniazdem USB-C. A to prowadzi mnie bezpośrednio do wad.
Nie wszystko się udało. Asus ZenBook Duo ma kilka problemów.
Największym jest klawiatura i gładzik. Czy może raczej – rozmiar klawiatury i gładzika.
Obydwa peryferia są w zasadzie znakomite. Klawiatura ma 1,4 mm skoku, jest stabilna, podświetlana i pisze się na niej fenomenalnie. Nawet nietypowe umiejscowienie klawiszy nie przeszkadza, można do tego przywyknąć (choć nie pogardziłbym dedykowaną podstawką, jak w Asusie ZenBook Pro Duo). Podobnie jest z gładzikiem – jest czuły, responsywny, znakomicie reaguje na gesty Windowsa 10.
Sęk w tym, że i klawiatura, i gładzik, są po prostu za małe. Ludzie o długich palcach będą się bardzo długo przyzwyczajać do mniejszych niż zwykle klawiszy i mniejszego niż zwykle, do tego dziwnie ulokowanego gładzika.
O ile też sam rozmiar klawiatury po jakimś czasie powszednieje, tak nie powszednieje jego bardziej „ściśnięty układ”, a w szczególności miniaturowy prawy Shift, umieszczony za strzałką w górę. Bardzo trudno w niego trafić pisząc bezwzrokowo i jeśli rzuciłem jakąś zdrową polską ku!#@ w czasie testów, to właśnie przez prawy klawisz Shift.
Nieco problemów nastręcza też wykonywanie niektórych gestów na malutkim gładziku. Jego pionowa orientacja i niewielki rozmiar nie ułatwia przemieszczania się między pulpitami przy użyciu trzech palców, czy rozsuwania aplikacji przesuwaniem trzech palców ku górze.
Kolejny problem to głośniki. Na miejscu Asusa zerwałbym dawno współpracę z Harman/Kardon i poszukał kogoś, kto naprawdę potrafi zaprojektować solidnie grające głośniki w laptopie, bo te w ZenBooku Duo i Pro Duo są po prostu marne.
A może inaczej – grają marnie w każdej pozycji innej niż tak, którą sobie producent wymarzył. Bo producent ewidentnie zaprojektował te głośniki z myślą o wykorzystaniu na biurku; przetworniki znajdują się u dołu obudowy, ale dzięki zawiasowi Ergo Lift między nimi a blatem tworzy się przestrzeń, która wzmacnia i pogłębia dźwięk. W tym układzie głośniki grają nawet znośnie.
Wystarczy jednak laptop położyć na kolanach, albo – nie daj Boże – na kołdrze oglądając w łóżku serial, by dźwięk stał się płaski, cichy i nieinspirujący.
Podobny problem dotyczy zresztą dźwięku płynącego przez słuchawki. Gniazdo słuchawkowe ma mało mocy i gra strasznie „sucho”, nawet w parze z wysokiej jakości urządzeniami audio.
Trochę szkoda, bo audio w komputerze osobistym jest dla wielu ludzi (w tym wyżej podpisanego) równie istotne, co właściwości wizualne. A przykład MacBooków Pro, Surface Laptopów i Huawei Matebooków Pro udowadnia, że można włożyć świetnie grające głośniki do niewielkiej konstrukcji. Nad tym inżynierowie Asusa będą musieli jeszcze popracować.
Istnieje też pewne rozwiązanie konstrukcyjne, które nie jest wadą samą w sobie, ale rodzi pewne obawy - chodzi o wyloty powietrza. Te umiejscowione są bezpośrednio pod wyświetlaczem, co skutkuje wydmuchiwaniem gorącego powietrza wprost na ekran. O ile nie mogę nic zarzucić kulturze pracy laptopa i jakości chłodzenia, tak ciągłe dmuchanie gorącym powietrzem na wyświetlacz może z czasem go uszkodzić, albo przynajmniej osłabić go na tyle, iż zacznie eksponować wyraźne plamy światła. Nie twierdzę, że na pewno tak się stanie, ale sądząc po doświadczeniach z innymi laptopami o podobnie zaprojektowanym chłodzeniu, jest to bardzo możliwe.
Czy polecam zakup Asusa ZenBook Duo? Bez chwili wahania!
Pomimo kilku wad i kilku zmian przyzwyczajeń, które bez wątpienia wymusi na potencjalnym nabywcy ten laptop, nie mam wątpliwości – to jeden z najciekawszych sprzętów na rynku.
Asus ZenBook Duo, podobnie jak uprzednio ZenBook Pro Duo, sprawił, że cieszyłem się całym geekowskim sercem za każdym razem, gdy otwierałem pokrywę laptopa. Fakt, że Asusowi udało się połączyć coś tak po nerdowsku „odjechanego” z czymś tak użytecznym w praktyce jest naprawdę niesamowity.
Dodajmy przy tym, że Asus ZenBook Duo wcale nie jest kosmicznie drogi. Nawet topowa konfiguracja nie wybiega zanadto ponad ceny innych przenośnych komputerów tej klasy, a wariant z Intel Core i5, 16 GB RAM i 1 TB SSD to okazja jakich mało.
Gdyby ktoś postawił obok siebie ZenBooka Duo i zwykły laptop w tej samej cenie, i kazał mi wybierać, nie mam cienia wątpliwości, po który bym sięgnął.
Czapki z głów, Asusie. Czapki z głów.