Garmin Pay w Polsce - wszystko, co musisz wiedzieć (w tym jaki zegarek wybrać)

Zacznijmy oczywiście od najważniejszego:

Jeśli nie znajdziemy naszego banku na liście, możemy mieć wszystkie zegarki z obecnej oferty Garmina, a i tak nic nie wskóramy. Warto więc zacząć od tego, w jakich bankach i z jakimi kartami w Polsce współpracuje ten system.

Aktualna lista prezentuje się następująco:

Jeśli nasz bank wspiera Garmin Pay i mamy wspierany typ karty płatniczej, to już połowa sukcesu. Zanim jednak przejdziemy do drugiej połowy, czyli odpowiedniego urządzenia, kilka istotnych kwestii.

Absolutnie tak samo, jak standardową kartą płatniczą, o ile oczywiście dany punkt obsługuje płatności zbliżeniowe. Nie musimy się więc pytać, czy można płacić zegarkiem albo szukać naklejki Garmin Pay. Jeśli jest opcja płatności zbliżeniowej i np. płaciliśmy już wcześniej w ten sposób w danym miejscu kartą, to bez większych problemów powinniśmy zapłacić też zegarkiem.

Garmin wprawdzie zastrzega, że można tak zapłacić niemal we wszystkich miejscach, w których można dokonywać płatności zbliżeniowych, ale nigdy jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby pojawiły się jakieś problemy, a z Garmin Pay korzystam od miesięcy.

Absolutnie nie. W końcu nasza karta płatnicza też nie ma stałego połączenia z internetem, a jakoś działa. I tak samo jest tutaj.

Jeśli więc ktoś marzy o tym, żeby móc rano po zakończeniu treningu skoczyć do sklepu i kupić coś na śniadanie, nie zabierając ze sobą telefonu, jak najbardziej może to zrobić.

Od strony użytkownika - czterocyfrowym PIN-em, który ustawiamy samodzielnie. Co istotne - nie jest to PIN do całego urządzenia, więc nie trzeba się martwić, że za każdym razem, kiedy będziemy chcieli sprawdzić wskazania pulsoksymetru, będziemy musieli wklepywać PIN. Nasz kod wprowadzimy tylko wtedy, kiedy będziemy chcieli zapłacić, a i to nie zawsze.

PIN wystarczy wpisać raz na 24 godziny albo po zdjęciu urządzenia z nadgarstka. Czyli jeśli - przykładowo - wpiszemy kod o 12:00 w czwartek, to będziemy mogli bez problemu płacić do 12:00 w piątek. Chyba że zdejmiemy zegarek np. po treningu - wtedy konieczne będzie ponowne wpisanie kodu, niezależnie od tego, kiedy był wpisany poprzednio.

Ciekawostka: jeśli zdejmiemy zegarek z uruchomionym Garmin Pay, możemy nim zapłacić bez ponownego wpisywania kodu, ale tylko do momentu, kiedy nie wyjdziemy z aplikacji Garmin Pay.

Po 3 nieudanych próbach będziesz musiał zresetować swój PIN z poziomu aplikacji. Co istotne, będzie do tego potrzebny prawidłowy, poprzedni PIN. Jeśli i tu nam się nie uda, nasz portfel zostanie usunięty i będziemy musieli go konfigurować jeszcze raz.

Jeśli chodzi o to, czy pieniądze zostaną pobrane z naszego konta, a nie jakiegoś specjalnego garminowego subkonta, to odpowiedź jest twierdząca. Płacimy normalnie, jak byśmy płacili kartą. I niczego nie musimy doładowywać.

Natomiast jeśli chodzi o część techniczną, to odpowiedź jest negatywna. Oficjalnie wyjaśnienie brzmi tak:

Po ludzku: Garmin nigdzie nie trzyma danych naszych kart, w tym jej numeru. Zamiast tego generowany jest dodatkowy numer, przypisany do danego urządzenia płatniczego. W rezultacie nawet sprzedawca nie otrzymuje naszego numeru karty.

Pieniądze oczywiście dostaje.

Tak, bez problemu, o ile nie chcemy ich dodać więcej niż 10. Po wpisaniu kodu będziemy mogli przełączać karty, żeby wybrać, z której z nich chcemy korzystać.

Z poziomu aplikacji Garmina nie możemy zablokować naszej fizycznej karty wystawionej przez bank. Możemy natomiast zawiesić kartę, jeśli aktualnie nie chcemy z niej z jakiegoś powodu korzystać.

Tak, ale można to zrobić wyłącznie dla 10 ostatnich transakcji, a do tego tylko dla kart Visa.

Cały proces jest banalny i zajmie może 5 minut (jeśli ktoś będzie czytał wszystko na ekranie, może z wyjątkiem umów itp.). Żeby dodać kartę, należy:

I to właściwie tyle - koniec całego procesu.

Warto jednak pamiętać o lokalizacji zakładki Garmin Pay, bo to właśnie za jej pomocą będziemy mogli dodawać kolejne karty, usuwać je albo zmieniać ich ustawienia. Przy czym tych ustawień jest na tyle mało, że raczej nie będziemy tam bez powodu często zaglądać.

W tej chwili strona Garmina podaje 35 zgodnych z Garmin Pay urządzeń, przy czym wliczane są tutaj też niektóre podwersje (np. Fenix 6, 6S, a nawet 6S Pro). Wybierzmy więc tylko kilka najciekawszych z nich:

Garmin Vivoactive 4 (ok. 1300 zł)

Najtańszy z aktualnych zegarków Garmina, który wspiera Garmin Pay. Jest jeszcze wprawdzie tańszy Vivoactive 3, ale chyba wolałbym dopłacić. Po pierwsze - bo to jednak nowszy sprzęt, który będzie dłużej wpierany. Po drugie - bo dodano mu masę funkcji w oprogramowaniu i nie tylko, wliczając w to m.in. nowy moduł GPS i nowy czujnik tętna.

Plus dostajemy w standardzie obsługę m.in. Spotify, więc możemy na poważnie zapomnieć o zabieraniu ze sobą telefonu.

Garmin Vivomove Style (ok. 1550 zł)

Zdecydowanie nie jest to zakup dla każdego (szczególnie w tej cenie), ale jeśli ktoś szuka zegarka sportowego (choć niestety bez GPS), który wygląda jak zegarek, a nie jak... zegarek sportowy, to to może być dobry wybór. Tym bardziej, że jest kilka naprawdę ciekawych kombinacji kolorystycznych i nikt nie zapyta nas - zerkając na nasz nadgarstek - czy przypadkiem właśnie nie wróciliśmy w siłowni.

Chociaż czy nie o to też chodzi trochę w zegarkach sportowych?

Fenix 5 Plus (ok. 2200 zł)

Generacja wstecz w stosunku do tego, co jest obecnie na topie, ale nadal otrzymuje aktualizacje i... nadal jest Fenixem. Do tego Fenixem z plusem, czyli z mapami, muzyką, funkcjami multisportowymi i wyglądem, który od razu sugeruje, że nie tyle byliśmy przed chwilą na siłowni, co właśnie wróciliśmy z amazońskiego buszu.

Forerunner 945 (ok. 2650 zł)

Mój absolutny faworyt, jeśli chodzi o zegarki sportowe w przypadku, kiedy cena nie gra większej roli. Jednocześnie też mój prywatny zegarek - zarówno sportowy, jak i smart.

Dlaczego warto? Bo ma właściwie wszystko, czego można oczekiwać po zegarku sportowym, a do tego zamknięte w bardzo lekkiej, bardzo komfortowej obudowie. I tak, można kupić Fenixa 6, ale jak raz doświadczy się tej lekkości, to naprawdę trudno wrócić do busoli. Chyba że komuś zależy na naprawdę ekstremalnych czasach pracy na jednym ładowaniu - wtedy można się dwa razy zastanowić.