Olympus OM-D E-M5 Mark II i 14–150 mm f/4–5.6 II. Sprawdziłem mały, uniwersalny i tani zestaw do podróży
W czasie tygodniowej podróży po Europie sprawdziłem nieduży, lekki i niezwykle uniwersalny zestaw Olympus OM-D E-M5 Mark II i M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II. Jestem pozytywnie zaskoczony wynikami, chociaż jeszcze większe wrażenie robi na mnie specjalna oferta na Black Friday, w której ten zestaw można kupić za połowę ceny.
Będąc na wakacjach w Budapeszcie, przekonałem się do M.Zuiko Digital ED 12–200 mm f/3.5–6.3 – małego, uniwersalnego, ale potężnego obiektywu podróżniczego, który testowałem razem z OM-D E-M10 Mark III. Tym razem w tygodniową podróż w Alpy oraz na wizytę w Portugalii zabrałem M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II w parze z bardziej zaawansowanym Olympusem OM-D E-M5 Mark II. Sam korpus normalnie kosztuje ok. 3600 zł, a obiektyw – 2800 zł.
W promocji z okazji Black Friday 2019 ten zestaw można kupić za zaledwie 2999 zł, czyli taniej niż sam korpus bez promocji!
Pierwszy raz testowałem E-M5 Mark II zaraz po premierze, w 2015 r., i byłem z niego bardzo zadowolony. Wtedy oceniłem go jako najbardziej dopracowanego bezlusterkowca tego systemu na rynku i jeden z najlepszych aparatów tego typu w ogóle. To moje drugie podejście – po niemal pięciu latach. Czy aparat z tym obiektywem zdaje egzamin mimo upływu czasu? Czy taki zestaw wciąż daje radę w podróży? Sprawdźmy to.
Wysoka wytrzymałość: uszczelniony magnezowy korpus
Biorąc E-M5 Mark II do ręki, można poczuć, że to solidny sprzęt z wysokiej półki. Nie chodzi tylko o to, że wszystkie elementy są dobrze dopasowane i pracują z dużą kulturą. Wykonany ze stopów magnezu korpus jest uszczelniony, co chroni przed wilgocią i kurzem, a producent zapewnia, że możemy z niego korzystać w zakresie temperatur od −10 do 40 stopni Celsjusza. Aparat ma masę zaledwie 470 g (z akumulatorem), a jego wymiary to 123,7 × 85 × 44,5 mm.
Sprzęt jest zatem stosunkowo nieduży, ale ma z przodu uchwyt pokryty przyjemną w dotyku gumą o chropowatej fakturze. To wszystko sprawia, że kapitalnie leży w dłoniach i ma dobre wyważenie, szczególnie z kompaktowym obiektywem M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II. To idealna równowaga pomiędzy niewielkimi rozmiarami, wagą a ergonomią, o której za chwilę.
Olympus OM-D E-M5 Mark II ma 3-calowy dotykowy wyświetlacz o rozdzielczości 1,04 mln pkt. Dzięki mocowaniu na jednym zawiasie z lewej strony ekran w E-M5 Mark II można nie tylko odchylić w dół i w górę, lecz także obrócić, nawet o 180 stopni. To konstrukcja identyczna jak w profesjonalnym modelu E-M1 Mark II. Wyświetlacz świeci jasno, dając naturalne, ale kontrastowe barwy. Funkcja dotyku sprawuje się bez zarzutu.
Alternatywą jest wizjer elektroniczny o rozdzielczości 2,36 mln pkt z powiększeniem 1,48 x, pokrywający 100 proc. kadru. Celownik jest jasny, daje dosyć stonowane i naturalne kolory, co mnie akurat bardziej odpowiada. Ma też dużą muszlę oczną. Na rynku są lepsze celowniki, ale ten w E-M5 Mark II wystarcza do komfortowej pracy.
Ergonomia klasyczna dla Olympusa
Olympus OM-D E-M5 Mark II wyróżnia się dobrą ergonomią, oferuje wiele przycisków oraz pokręteł. To jeden z pierwszych aparatów tej marki, w którym zastosowano system pokręteł sterujących 2 × 2, składający się z dwóch tarczy i dźwigni. Tylny przełącznik można ustawić w dwóch pozycjach. W pierwszej pozycji przednie pokrętło służy do regulowania wartości przysłony, a tylnym można zmienić czas ekspozycji. W drugim ustawieniu zmienimy wartość ISO i balans bieli. Możemy też zaprogramować przełącznik zgodnie z naszymi preferencjami.
To ciekawe rozwiązanie, które daje wiele możliwości i w pewien sposób wyróżnia aparaty Olympusa na tle konkurencji. Nie każdy wprawdzie je lubi, ale moim zdaniem jest to dobry i praktyczny pomysł. Do dyspozycji mamy także tarczę trybów z blokadą ulokowaną u góry po lewej stronie, tuż obok dźwigni ON/OFF.
Malutki, lekki, ale uniwersalny obiektyw z 10,7-krotnym zoomem
E-M5 Mark II pasuje do obiektywu M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II. To uniwersalny zoom – tzw. zoom spacerowy – czyli obiektyw o bardzo szerokim zakresie ogniskowych. Dzięki temu nie trzeba często zmieniać obiektywów, chcąc uzyskać większe możliwości sfotografowania odpowiedniej sceny. Jest to cecha szczególnie istotna w czasie podróży. Jednym obiektywem można uchwycić zarówno szerokie kadry krajobrazowe, jak i przybliżenia. Można nim zrobić portret, zdjęcia jedzenia, oddać atmosferę ulicy, a nawet zaczaić się na zwierzaka, jeśli jest taka okazja, i zrobić mu zdjęcie z daleka.
M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II oferuje spory, 10,7-krotny zoom optyczny (ekw. 28–300 mm dla pełnej klatki) przy rozmiarze wynoszącym zaledwie ok. 8 cm długości (ok. 14 cm na długim końcu) i masie 285 g. Dla porównania wspomniany 12–200 mm waży 455 g i jest o 2 cm dłuższy. M.Zuiko 14–150 mm jest niewiele większy od wielu kitowych obiektywów do lustrzanek APS-C o zakresie ok. 18–55 mm. To ogromna zaleta tego niedużego szkła, szczególnie kiedy zabieramy sprzęt na wakacje, weekendowy city break czy w poważniejsze podróże – bo wówczas liczy się każdy gram.
Ten uniwersalny obiektyw ma też wytrzymałą, odporną na kurz, zachlapania i mróz konstrukcję. Solidny pierścień pozwala na komfortową zmianę ogniskowej, a w razie potrzeby mamy także mniejszy pierścień do ręcznego ustawiania ostrości. Wewnątrz zastosowano konstrukcję optyczną składającą się z 15 elementów ułożonych w 11 grupach. Wykorzystano tu powłoki ZERO (ZUIKO Extra-low Reflection Optical), które pomagają w ograniczeniu flar oraz blików, kiedy fotografujemy pod słońce. Minimalna odległość ostrzenia to 0,5 m, a maksymalne powiększenie wynosi 0,44 x.
Wydajność i AF wciąż robią robotę
Kiedy wziąłem ostatnio do ręki stary korpus Sony A7, nie mogłem się nadziwić, jak bardzo wolny jest to aparat – w kwestii zarówno responsywności menu, jak i szybkości ustawiania ostrości. To właśnie przykład tego, jak bardzo niektóre aparaty mogą się postarzeć. Zaprezentowany w 2013 r. Sony A7, jak i kilka innych modeli z tamtego okresu, to nie są aparaty, które w jakikolwiek sposób konkurują ze współczesnymi modelami. Chociaż wciąż mają swoje zalety, to widać wyraźnie, jak bardzo odstają od nowych konstrukcji pod względem technologicznym.
Na ich tle E-M5 Mark II to zupełnie inna bajka. To aparat, który się nie starzeje. Jest szybki, responsywny, nie zacina się. Menu jest zgrabne i proste w obsłudze. W dodatku korpus oferuje prędkość aż do 10 kl./s. To wystarczająco dobry wynik, aby nie obawiać się, że nie uchwycimy ulotnej chwili.
Aparat korzysta z systemu automatycznego ustawiania ostrości FAST AF, który działa na podstawie detekcji kontrastu i ma 81 pól AF. To nieco starszy układ niż w E-M10 Mark III czy u jego następcy E-M5 Mark III, które otrzymały systemy AF ze 121 pkt. Mimo to ustawianie ostrości działa bardzo dobrze. AF potrafi uchwycić ostrość w ułamku sekundy, a punkty AF pokrywają prawie cały kadr. Kiedy jest ciemno, scenę doświetla czerwona dioda, a złapanie ostrości zajmuje już nieco więcej czasu, zazwyczaj ok. 0,5 s. Różnica polega na tym, że w najnowszych modelach Olympusa ustawianie ostrości jest wręcz niezauważalne. Tu jest „tylko” szybko.
Jakość zdjęć i stabilizacja na poziomie, do którego Olympus nas przyzwyczaił
Sercem aparatu jest sprawdzona matryca Cztery Trzecie Live MOS o rozdzielczości 16 Mpx, którą obsługuje procesor obrazu TruePic VII. Ten zestaw oferuje zakres czułości ISO 100–25 600 i umożliwia wykonywanie zdjęć z czasami do 1/8000 s, a przy wykorzystaniu migawki elektronicznej – nawet do 1/16 000 s.
Jak na Olympusa przystało, znajdziemy tu tryb composite still shot, który umożliwia wykonanie połączonych zdjęć JPEG o rozdzielczości 40 Mpx lub RAW o rozdzielczości 64 Mpx. Uzyskanie tak ogromnej rozdzielczości jest możliwe dzięki połączeniu ośmiu ekspozycji w jedno zdjęcie. Każda fotografia jest wykonywana przy innym położeniu matrycy.
Jakość obrazka jest na dobrym poziomie. Szum na zdjęciach jest zauważalny od ok. ISO 1600, ale dopiero przy ISO 6400 zaczyna przeszkadzać. Matryca radzi sobie praktycznie równie dobrze jak matryce niemal wszystkich innych modeli Olympusa z ostatnich lat, ustępując jedynie sztandarowym aparatom E-M1 Mark II oraz E-M1X.
[gallery ids="1047442,1047448,1047451,1047454,1047457,1047463,1047466,1047469"]
Olympus od lat wyróżnia się skutecznymi systemami stabilizacji matryc. Nie inaczej jest w przypadku E-M5 Mark II, który ma pięcioosiowy system stabilizacji matrycy. Aparat potrafi neutralizować pięć rodzajów drgań: ruch w pionie i poziomie, a także obrót wokół trzech różnych osi. E-M5 Mark II oferuje realną skuteczność na poziomie ok. 5 EV. W praktyce oznacza to, że udaje się wykonać nieporuszone zdjęcia z ręki z czasem nawet 1 s. Przykładowe zdjęcia w pełnej rozdzielczości oraz bez obróbki można pobrać TUTAJ.
Minusy? Brak 4K, krótki czas pracy na akumulatorze, ciemny obiektyw
W zasadzie jedynym większym minusem Olympusa OM-D E-M5 Mark II jest brak możliwości nagrywania w 4K. Aparat umożliwia filmowanie Full HD z prędkościami 60p, 50p, 30p, 25p lub 24p i próbkowaniem 77 Mb/s. Zarówno jakość obrazu jak i praca AF są dobre, ale rozdzielczość nie spełnia już dzisiejszych norm. Poza tym bezlusterkowiec jest zasilany akumulatorem litowo-jonowym BLN-1 o pojemności 1220 mAh, który starcza realnie na wykonanie ok. 300 zdjęć. To nie jest dużo, chociaż wciąż wiele bezlusterkowców nie oferuje lepszych parametrów. Niestety, aparatu nie można ładować powerbankiem.
Obiektyw M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II nie jest mistrzem jakości obrazu, szczególnie powyżej 100 mm, i jest ciemny, kiedy porównujemy go z jasnymi stałkami M.Zuiko. Projektując obiektyw tego typu, konstruktorzy musieli pójść na pewne kompromisy. Na długim końcu jakość obrazu jest wyraźnie gorsza, widać rozmycie na brzegach oraz delikatną winietę. Mimo to 14–150 mm na tle konkurencji i tak wypada nieźle. To narzędzie, z którego trzeba korzystać z głową. Oczywiste jest, że w pewnych warunkach nie zastąpi jasnego obiektywu stałoogniskowego. Jest jednak niezwykle małe, lekkie i oferuje szeroki zakres ogniskowych.
Olympus E-M5 Mark II nic się nie postarzał, ale mocno spadła jego cena
Mam wrażenie, że Olympus OM-D E-M5 Mark II praktycznie się nie postarzał, odkąd go znam. To dojrzały, przemyślany i wciąż nowoczesny aparat, który oferuje naprawdę wiele, nawet jak na dzisiejsze standardy. Ku mojemu zdziwieniu, wcale nie odstaje od wielu najnowszych konstrukcji – pod względem zarówno jakości wykonania, możliwości technicznych, jak i jakości zdjęć. E-M5 Mark II w parze z M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II to z kolei ciekawy zestaw w sam raz dla podróżników, którzy chcą podróżować na lekko, mając pod ręką nieduży i uniwersalny aparat na niemal każdą okazję.
Olympus OM-D E-M5 Mark II w parze z obiektywem M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II bardzo dobrze oddaje ideę aparatów bezusterkowych, a w szczególności systemu Mikro Cztery Trzecie. Ten zestaw waży zaledwie 755 g, jest bardzo zgrabny, nieduży, a oferuje zakres ogniskowych o ekwiwalencie 28–300 mm, nie tracąc nic na ergonomii. Daje możliwość fotografowania zarówno szerokich kadrów krajobrazowych, klatek typowo ulicznych czy reportażowych, jak i portretów czy detali. Sprawdzi się przy popularnych zdjęciach flat lay czy selfie. Jakość obrazu jest wystarczająca, patrząc przez pryzmat wielkości i wagi tego szkła. To dobry duet na początek przygody z fotografią. Jeden, uniwersalny zestaw do podróży na lekko, bez dodatkowych szkieł.
Trudno to opisać słowami – moim zdaniem fotografowanie tym zestawem po prostu sprawia dużo przyjemności. Aparat jest niezwykle responsywny, dobrze leży w dłoni, a wszystko jest na swoim miejscu. To połączenie klasycznego, sprawdzonego wzornictwa, z nowoczesnymi rozwiązaniami.
O ile ten zestaw się nie postarzał, o tyle jego cena już mocno podupadła na sile. Szczególnie w specjalnej ofercie na Black Friday 2019. Olympus OM-D E-M5 Mark II i M.Zuiko 14–150 mm f/4–5.6 II osobno kosztują ok. 6400 zł. W promocji z okazji Black Friday 2019 ten zestaw można kupić za zaledwie 2999 zł, czyli taniej niż sam korpus! To świetna oferta, która trwa tylko do 2 grudnia. Jeśli szukacie niedrogiego uniwersalnego zestawu, który idealnie sprawdzi się w podróży czy codziennym życiu, lepszej nie znajdziecie.
*Materiał powstał we współpracy z Olympus Polska