Mój portfel będzie tego żałował. Sprawdziłem, jak bardzo super jest Nvidia GeForce RTX 2080 Super
Nvidia sypnęła nowościami dedykowanymi dla twórców. Najpierw nowe sterowniki Studio, potem nowe układy RTX Super. Sprawdziłem kartę graficzną Nvidia GeForce RTX 2080 Super, by się przekonać, czy faktycznie jest tak super, jak deklaruje producent.
W moim prywatnym pececie na co dzień leniwie bulgocze sobie Nvidia GeForce GTX 1080. Choć układ ten jest na rynku od blisko 3 lat, nadal oferuje więcej niż zadowalające osiągi w grach i satysfakcjonującą wydajność w programach specjalistycznych.
Układy RTX od początku przewyższały GTX-y wydajnością, ale nie czułem przesadnej potrzeby, by porównywać je z dobrze działającym GTX 1080. To się zmieniło dopiero teraz, gdy stały się trzy rzeczy:
- Nvidia wypuściła sterowniki Studio, optymalizujące pracę GPU w konkretnych programach dla profesjonalistów,
- na rynku pojawiły się odświeżone RTX-y Super,
- światło dzienne ujrzała wyczekiwana przeze mnie gra Control, która korzysta z dobrodziejstw Ray Tracingu.
Poprosiłem więc polski oddział Nvidii o podesłanie RTX-a 2080 Super i po kilku tygodniach testów żałuję, że to zrobiłem. A raczej żałuje mój portfel, którego w niedalekiej przyszłości czeka znacząca terapia odchudzająca.
Nvidia GeForce RTX 2080 Super – co mówi surowa specyfikacja?
Na tle RTX-a 2080, którego zastępuje wersja Super, różnice są naprawdę marginalne. Nadal patrzymy na GPU z 8 GB pamięci i relatywnie niewielki przyrost wydajności
- Taktowanie pamięci wzrosło z 14000 MHz do 16000 MHz
- Taktowanie rdzenia wzrosło z 1515-1710 MHz do 1650-1815 MHz
- Jednostek CUDA jest 3072 zamiast 2944
- Jednostek teksturujących 192 zamiast 184
- Rdzeni Tensor 384 zamiast 368
W praktyce raczej nikt różnicy nie odczuje. Co innego, gdy postawimy obok siebie leciwego już GTX-a 1080 i RTX-a 2080 Super.
Taki wynik w 3D Marku osiąga GTX 1080:
Taki zaś RTX 2080 Super:
Co ciekawe, ilekroć bym nie powtarzał testu, GeForce RTX 2080 Super osiąga wyższe wyniki przy użyciu sterowników Studio, niż przy użyciu sterowników Game Ready:
W syntetycznych testach nowa karta jest o blisko połowę szybsza. Nie mówi to jednak wszystkiego o jej wydajności.
GeForce RTX 2080 Super w grach spisuje się znakomicie.
Jeśli chodzi o konsumenckie GPU, wyżej od RTX 2080 Super jest już tylko RTX 2080 Ti i być może Titan RTX (jeśli podciągnąć go pod kategorię konsumencką). Nic więc dziwnego, że RTX 2080 Super radzi sobie z absolutnie każdą grą, w najwyższych ustawieniach graficznych, w rozdzielczości co najmniej 1440p.
Według benchmarków udostępnianych przez Nvidię, przyrost mocy względem GTX-a 1080 jest – zależnie od tego, czy mowa o DirectX 11 czy DirectX 12 – nawet ponad dwukrotny.
W praktyce, testując takie gry jak wspomniany Control, Wiedźmin 3 czy Forza Horizon 4, przyrost płynności był odczuwalny natychmiast. W żadną z tych gier nie mogłem uprzednio grać na maksymalnych ustawieniach grafiki w rozdzielczości wyższej niż Full HD, jeśli chciałem uzyskać przynajmniej 60 FPS-ów. Tymczasem po zainstalowaniu RTX-a 2080 Super każda z nich działała idealnie płynnie w rozdzielczości 1440p, choć – niestety – ku mojemu rozczarowaniu w nowszych produkcjach pojedynczy RTX Super wciąż nie wystarcza do płynnej rozgrywki w 4K na najwyższych ustawieniach. Tutaj wciąż musimy patrzeć albo na Titana, albo na dwie karty graficzne w układzie SLI.
Jednak to nie gry interesowały mnie najbardziej, gdy zamówiłem RTX-a 2080 Super na testy. Bardziej ciekawiło mnie to, jak nowa karta graficzna wpłynie na komfort pracy.
GeForce RTX 2080 Super w zastosowaniach profesjonalnych to prawdziwy game-changer.
Gdy Nvidia wypuściła swoje sterowniki Studio, mój GTX 1080 zyskał drugie życie. Pracuję głównie w programach Adobe – Lightroomie, Photoshopie, Premiere Pro. Każdy z nich oferuje akcelerację GPU i, jak na Adobe przystało, każdy działa nieadekwatnie wolno, pomimo pracy na potężnej maszynie.
Po przełączeniu się na sterowniki Studio mój GTX 1080 znacznie przyspieszył. To jednak nic w porównaniu z tym, jak zmienił się komfort pracy po przesiadce na RTX-a 2080 Super.
Uczciwie powiem, że nie obyło się bez niespodzianek. Po wmontowaniu RTX-a do „skrzynki” i reinstalacji sterowników programy Adobe… zwolniły. Premiere działał dramatycznie wręcz wolno, do tego stopnia, że jakikolwiek montaż nie był możliwy.
Potrzeba było reinstalacji wszystkich programów Adobe i kilkukrotnej aktualizacji sterowników, by Lightroom, Photoshop i Premiere Pro zaczęły pracować poprawnie, napędzane RTX-em. Gdy jednak sytuacja się wyprostowała, przyrost wydajności okazał się niesamowity.
Dla jasności – lepsze GPU nie zmieniło absolutnie nic, jeśli chodzi o czasy eksportu/importu zdjęć czy filmu. Wynika to z faktu, że do tych czynności Adobe nadal wykorzystuje wyłącznie procesor.
Drastycznie za to zmieniła się płynność pracy. Lightroom, który przy próbie użycia masek i pędzli zawsze dramatycznie „chrupał”, nagle zaczął pracować doskonale – i to na plikach RAW wielkości ponad 100 MB, pochodzących z Sony A7R IV!
Photoshop, któremu nawet przy prostych operacjach retuszowania z wykorzystaniem Content Aware Fill zdarzało się na chwilę zamyślić, zaczął działać jak zupełnie nowy program.
Największa zmiana zaszła jednak w Premiere Pro. Na GTX 1080 nie mogłem liczyć na idealnie płynny timeline 4K bez użycia Proxy lub uciekania się do znacznego obniżania rozdzielczości podglądu. Nie zmieniły tego nawet sterowniki Studio.
Po włożeniu Nvidii RTX 2080 Super po raz pierwszy mogłem pracować w Premiere Pro z płynnością niemal równą tej, jaką oferuje DaVinci Resolve czy Final Cut Pro X na Macu. Oczywiście wtedy, gdy program działał, bo nawet najlepsze GPU na świecie nie zmienia póki co faktu, że Premiere jest absurdalnie niestabilnym kawałkiem kodu…
Dopóki jednak program działał, działał z płynnością, do jakiej będę tęsknił niezmiernie, gdy przyjdzie mi odesłać RTX-a. Po raz pierwszy mając na timelinie projekt z dwoma-trzema ścieżkami wideo, kilkoma napisami, dwoma warstwami korekcyjnymi i rozlicznymi przejściami i efektami mogłem liczyć na odtwarzanie niemal bez gubienia klatek. I to odtwarzając podgląd zarówno timeline’u, jak i multimediów, w pełnej rozdzielczości.
Jeśli ktoś pracuje na Windowsie z wideo i ma to nieszczęście, że musi męczyć się z Premiere Pro, zakup grafiki z serii RTX jest bardzo rozsądnym pomysłem. Workflow przyspiesza momentalnie.
Czy warto kupić kartę graficzną Nvidia RTX 2080 Super?
Jak zwykle – to zależy. Nowy układ Nvidii nie należy do tanich. Jego ceny zaczynają się od ok. 3300 zł za najtańszy wariant i wędrują aż do 4000 zł za jednostki fabrycznie podkręcone, z lepszym chłodzeniem od modeli referencyjnych. Obiektywnie rzecz ujmując, to mnóstwo pieniędzy.
Na pewno nie warto rozważać zakupu posiadając RTX-a 2080; przyrost mocy jest zbyt niewielki, by usprawiedliwić taki wydatek. Mając jednak w „budzie” starego GTX-a, nawet z najwyższej półki, warto poważnie rozważyć zakup nowego układu Nvidii.
Po kilku tygodniach testów widzę wyraźnie, że oszczędność czasu i frustracji w programach kreatywnych warta jest zakupu takiego GPU, a przyrost mocy na tyle wysoki, by zakup miał sens także ekonomiczny.
O ile też dziś relatywnie niewielkie korzyści płyną z Ray Tracingu w grach, tak wkrótce może się to zmienić – i wtedy brak RTX-a we wnętrzu peceta będzie oznaczała rezygnację z rozlicznych fajerwerków graficznych, których stare GTX-y nie zapewniają.
Nie mogę jednak powiedzieć, by gracze mieli czuć się zobligowani do wymiany kart graficznych na nowe. Co innego kreatywni profesjonaliści, dla których różnica w komforcie pracy będzie na tyle wysoka, że wydatek 3300 zł na nowe GPU to nic w porównaniu z zaoszczędzonym czasem, a co za tym idzie – zarobkiem, jaki profesjonaliście może przynieść wymiana tego kluczowego komponentu w komputerze.
Zdecydowanie warto. Zdecydowanie jest super.