Samsung Galaxy S11 z aparatem „jakiego jeszcze nie było”. Zobaczmy, czego możemy się spodziewać
Osoba odpowiedzialna za jedne z najbardziej wiarygodnych przecieków w branży mobilnej mówi: fani fotografii mobilnej, omińcie Note’a 10 i czekajcie na S11. Ma mieć aparat, jakiego nie było.
Takie słowa opublikował na Twitterze użytkownik @UniverseIce, znany z wiarygodnych przecieków, które wielokrotnie się potwierdzały. Nowy tweet jest bardzo lakoniczny i nie zawiera żadnych wskazówek ani przecieków. Wiemy jedynie, że aparat ma być dużą innowacją.
@UniverseIce już w maju twierdził, że ani Note 10, ani nawet Galaxy Fold, nie będą najbardziej innowacyjnymi smartfonami Samsunga w nadchodzącej przyszłości.
Co nowego trafi do S11? Aby odpowiedzieć na to pytanie, prześledźmy, co już było.
A było wiele. Na przestrzeni ostatnich lat Samsung miał:
- podstawowy obiektyw o dużej jasności (aż do f/1.5),
- teleobiektyw,
- ultraszerokokątny obiektyw,
- sensor wykrywania głębi ostrości,
- obrotowy przedni obiektyw okryty w rozsuwanym elemencie,
- wysuwany „komin” z przednim obiektywem,
- zmienną przysłonę w głównym aparacie.
W warstwie sprzętowej mamy więc niemal wszystko, co rynek mobilny jest dziś w stanie zaoferować. Samsung nie ma jedynie peryskopowego zoomu optycznego (znanego np. z Huaweia) ani czarno-białych matryc, które przez kilka lat promował Huawei, a które już raczej odeszły do lamusa.
„Aparat jakiego jeszcze nie było”… czyli jaki?
Jeśli spojrzymy na najnowszy dorobek Samsunga w kwestii fotografii, zobaczymy nowe matryce o rozdzielczości 108 megapikseli, którym poświęciłem osobny tekst. Jest to według mnie najbardziej prawdopodobna innowacja, która mogłaby się pojawić w Galaxy S11. 108 megapikseli w głównym aparacie i 64 mpix w ultraszerokokątnym. W tych cyferkach byłoby najpewniej więcej marketingu niż poprawy jakości, ale jeśli poziom zdjęć by nie spadł, Samsung miałby sporą przewagę nad konkurencją. Przynajmniej wizerunkową.
Znacznie mniej prawdopodobnym elementem, który mógłby trafić do Samsungów, jest płynna soczewka, która pod wpływem napięcia elektrycznego mogłaby zmieniać swój kształt, odpowiadając w ten sposób np. za zoom optyczny bez potrzeby ruchu soczewek. Innymi słowy, zupełnie płaski obiektyw mógłby zachowywać się jak tradycyjny zoom o wielu soczewkach. Od wielu lat taka technologia jest rozwijana, ale nigdy nie trafiła do aparatów. Jeżeli trafi, to sądzę, że właśnie do smartfona, ponieważ soczewki są tu znacznie mniejsze niż w tradycyjnych aparatach.
Najmniej prawdopodobnym pomysłem wydaje się wymienna optyka, czyli rozwiązanie, które miało pojawić się w smartfonie RED Hydrogen. Aparat smartfona miał mieć modułową konstrukcję pozwalającą na wymianę nie tylko obiektywów, ale nawet matryc, na większe. Takie rozwiązanie byłoby jednak kłopotliwe nie tylko w produkcji, ale i w komunikacji marketingowej. Nie jestem pewien, czy zwykły użytkownik byłby zainteresowany wymiennymi obiektywami.
Całkiem prawdopodobnym pomysłem jest też przysłona zmieniająca się płynnie, a nie skokowo pomiędzy dwiema pozycjami. Byłby to krok, który zbliżyłby smartfon do tradycyjnego aparatu. Jeśli taka nowość miałaby się pojawić na rynku, to właśnie w wydaniu Samsunga.
Samsung musi czymś zaskoczyć.
Mniej więcej od roku coraz częściej słychać głosy mówiące, że aparaty w kolejnych topowych Samsungach nie są rewolucyjne. To prawda. Jakość z roku na rok się poprawia, ale czas gwałtownych przeskoków jakościowych mamy za sobą. Trudno za to winić Samsunga, bo ten producent jako pierwszy wskoczył na bardzo wysoki poziom fotografii mobilnej, a konkurencja - w tym głównie Huawei i Apple - musiała gonić.
Huawei świetnie odrobił pracę domową i dziś oferuje smartfony z rewelacyjnymi aparatami. Apple z nadchodzącym iPhonie mocno postawi na rozwój obiektywów, dzięki czemu najpewniej znów wskoczy do pierwszej ligi w kwestii jakości i uniwersalności aparatu. Pixel 4 również zapowiada się na nowe rozdanie w kwestii aparatu. Do tego dochodzą też chińscy gracze - w tym głównie Oppo - którzy okiełznali już jakość aparatu w tańszych urządzeniach, a do tego na topowej półce proponują ciekawe konstrukcje z pokaźnym zoomem optycznym.
Samsungowi przydałby się więc nowy wyróżnik, bo rynek nie lubi stagnacji. Nawet jeśli jest to stagnacja na wysokim poziomie. Rynek jest tak dynamiczny i agresywny, że stanie w miejscu to nowe cofanie się. Jak najbardziej wierzę w zapewnienia, że aparat w Galaxy S11 będzie przełomowy, ale póki co jedynym realnym przełomem wydają się matryce o bardzo wysokich rozdzielczościach. Mam jednak nadzieję, że Samsung szykuje większą niespodziankę, której jeszcze nikt nie odkrył.