Rewolucji nie było, ale może będzie. Na Orange Flex lepiej nie patrzeć czym jest dzisiaj, ale czym może być jutro
Orange przez tydzień podgrzewał atmosferę, więc nie kryję, że – choć doświadczony i siwiejący dziennikarz – z wypiekami rzuciłem się na szczegóły nowej oferty.
„Co tam może być?!...” Pierwsza reakcja była: „Łeeeee... jak zwykle PR-owa przesada” (pozdrawiam Wojtka Jabczyńskiego!). Liczyłem, (naiwniak) na rewolucję, a wszystko (jak zwykle) wydało się znajome i niespektakularne.
Umowa i obsługa w aplikacji? Był już Folx, jest Play Next.
Ceny? Niezłe, ale jest sporo tańszych ofert, choćby nju mobile, czy Premium Mobile.
Umowa bez lojalki? Cenna rzecz, ale ma ją dzisiaj każdy abonent po 24 miesiącach, albo użytkownik usług na kartę.
Płatność kartą? Ja też tak płacę – za całkiem tradycyjny abonament komórkowy.
Video Pass, Music Pass, Social Pass? Tego typu rozwiązania (zwane „zero-rating”) znamy od dawna a teraz po prostu dostajemy od Orange w kolejnej odmianie.
Brak umowy? Innowacyjna i odważna interpretacja obowiązujących obecnie przepisów prawa, ale powiedzmy sobie szczerze, że umowę to klient ma w nosie. Umowa interesuje UOKiK.
Potwierdzanie tożsamości za pomocą selfie i skanu dokumentu tożsamości? Jak wyżej.
Zdalna aktywacja usługi za pomocą modułu eSIM? Super, ale eSIM ma dzisiaj tylko kilka nowych iPhone’ów.
Konieczność zamówienia karty SIM i związana z tym wizyta kuriera lub konieczność przechadzki do salonu Orange skutecznie niweluje znaczną część innowacyjnych wygód Flexa. Powoduje, że w praktyce mało co różni się od tego, co mamy na rynku, chociaż bezsprzecznie proponuje kilka – różnej przydatności – wodotrysków.
Ale coś jednak może zrobić różnicę. I to dużą.
Tym czymś będą oferty typu Orange Flex (bo teraz pewnie się posypią także od innych operatorów) wraz z upowszechnieniem technologii eSIM. Wtedy zakupy usług komórkowych staną się naprawdę impulsowe.
Operator nas wkurzył? Cyk! – terminujemy starą usługę i wgrywamy nową. Ktoś zaoferował pakiet 1 GB danych? Cyk! – terminujemy starą usługę i wgrywamy nową. Pojawia się usługa komórkowa z subskrypcją Netflixa? Cyk! – terminujemy starą usługę i wgrywamy nową. Ktoś proponuje fajną słuchawkę w dobrej cenie? Cyk! – terminujemy starą usługę i wgrywamy nową. (wtedy, oczywiście, nowa usługa nie będzie już bezterminowa).
eSIM zmieni reguły marketingowej gry na rynku komórkowym.
Operatorom da nieskończone możliwości kreacji nowych ofert, a nam nieskończone możliwości ulegania każdemu kaprysowi, pod dużym znakiem zapytania stawiając naszą lojalność. Pod warunkiem wszakże, że eSIM nie będzie tylko technologiczną ciekawostką w aparatach z górnej półki – jak jest dzisiaj. Czy to się zmieni? Może, ale pewności nie ma. Ruch, jaki wykonali ludzie z Orange’a sugeruje, że oni tak myślą i warto się z tym liczyć.
No dobra. Żeśmy się trochę poentuzjazmowali, to teraz parę chluśnięć zimną wodą. eSIM może pozostać luksusową ciekawostką. Usługi „w aplikacji” mogą nie osiągnąć masy krytycznej i – mimo zalet – pozostać niszą. Przyciągną raczej klientów, którzy nie kupują od operatora słuchawek, a to w najlepszym razie tylko połowa rynku.
Starsi i bardziej konserwatywni klienci nie poradzą sobie z aplikacją i pozostaną przy tradycyjnej obsłudze. Niejeden będzie obawy przed podpięciem karty płatniczej do aplikacji. I wreszcie Play Next w kilka miesięcy po starcie pozostaje niejako w ukryciu, co nie jest dobrym znakiem dla podobnych ofert. Mógłbym tak jeszcze długo...
Orange Flex jest jak ta pierwsza jaskółka. Wiosny jeszcze nie czyni, ale warto obserwować jak macha skrzydełkami.
Łukasz Dec – założyciel i redaktor prowadzący serwisu TELKO.in. Dziennikarz branży technologicznej od blisko 20 lat.