Prąd jednak nie zdrożeje. Sejm zmienił zapisy podważone przez Komisję Europejską
Władza robi wszystko, żeby w roku wyborczym Polak nie musiał sięgać głębiej do kieszeni z powodu podwyżek cen prądu. Wyjątkowo zgadza się nawet na sugestię Brukseli. Na drodze do sukcesu stoją jeszcze tylko Senat i prezydent.
Komisja Europejska stawia sprawę jasno. Do 2030 r. emisje CO2 mają być zmniejszone o co najmniej 40 proc. Będzie też maleć liczba uprawnień do takich emisji. Co roku o 2,2 proc. Ma to pomóc w osiągnięciu celu, czyli zmniejszeniu emisji CO2 w latach 2020–2030 o 556 mln ton. Wtedy faktycznie Unia Europejska będzie mogła mieć wrażenie, że naprawdę walczy o klimat.
Żeby nad europejskim niebem było mniej dwutlenku węgla musi być mniej samego węgla. Nie ma innego wyjścia. Taka strategia UE wskazuje zwłaszcza na te kraje, których gospodarka w dużej mierze uzależniona jest od czarnego złota. Polska stoi na węglu obecnie w ok. 77 proc. I jest głównym źródłem tego, że ceny za prąd mają poszybować w górę, o czym mówi się od co najmniej paru miesięcy.
Ceny za prąd, czyli wysoka stawka.
W Europie spalanie węglem (i wytwarzanie w ten sposób energii) będzie coraz droższe. Pierwszą ustawę, dzięki której przynajmniej w 2019 r. Polacy mieli za prąd nie zapłacić więcej, prezydent Andrzej Duda podpisał jeszcze w ubiegłym roku. Zakłada obniżenie podatku akcyzowego i opłaty przejściowej. Spółki energetyczne mają otrzymać bezpośredni zwrot utraconego tymi przepisami przychodu. Na ten cel zaplanowano w budżecie kraju ok. 4 mld zł.
Sejm rozwiał wątpliwości Komisji Europejskiej.
Już wtedy większość polskich polityków przypuszczała, że przynajmniej do części zapisów tej ustawy zaneguje Komisja Europejska. I faktycznie: Brukseli przede wszystkim nie spodobało się to, że ceny za prąd tak naprawdę narzuca państwo. Rola zaś regulatora, czyli w przypadku naszego kraju Urzędu Regulacji Energetyki jest w tym procesie bardzo ograniczona. A na to zgody KE nie będzie.
Stąd musiała pojawić się stosowna nowelizacja - przyjęta już przez Sejm. Przy okazji minister energii Krzysztof Tchórzewski jeszcze raz złożył obietnicę.
Co zmieniła nowelizacja?
Najważniejszą zmianą jest to, że ceny stosowane w tym roku przez sprzedawców energii mają być zgodne z taryfą, zatwierdzoną 31 grudnia 2018 r. przez prezesa URE. Jeżeli zaś cena za prąd ustalona jest inaczej niż wedle taryfy, to ma być na poziomie z tą obowiązującą danego odbiorcę końcowego 30 czerwca 2018 r. W nowelizacji przeczytamy też, że przepisy dotyczą każdej formy postępowania. Tak w przypadku indywidualnych negocjacji czy ogłaszanego przetargu.
Zwrot różnicy w cenach ma też przysługiwać wszystkim odbiorcom, którzy nie korzystają z usług spółek energetycznych. I prąd kupują sami na giełdzie albo przy pomocy towarowego domu maklerskiego. Wśród przyjętych przez Sejm poprawek znalazł się też zapis o marży danego podmiotu. Ta uzależniona jest od łącznego wolumenu sprzedaży energii elektrycznej odbiorcom końcowym. W ten sposób obliczy się wysokości należnego zwrotu różnicy ceny, jaki dostanie sprzedawca energii. Teraz ustawa w tym kształcie trafi do Senatu.