Kolejny patostreamer zatrzymany. Policjanci monitorują internet pod kątem mowy nienawiści
Do tysięcy widzów mówił: „wj… 20, 50 albo 100 noży, cała scena i jeszcze Owsiak”. Dziś ma prokuratorski zakaz streamowania.
Łódzki patostreamer (na którego internetową tożsamość lepiej spuścić zasłonę milczenia) został w piątek zatrzymany przez policję pod zarzutem naruszenia artykułu 255, paragraf 3 kodeksu karnego:
Patostremer z aprobatą wyrażał się o zamachu na prezydenta Gdańska.
Miał go nazywać złodziejem i bandytą, a także powiedzieć „wj… 20, 50 albo 100 noży, cała scena i jeszcze Owsiak”. Łodzianin już wcześniej słynął z niezwykle wulgarnego słownictwa, a także transmitowania niszczenia mienia publicznego, co - niestety - przyciągało na jego streamy tysiące widzów.
W piątek, w czasie transmisji na żywo policjanci zatrzymali patostreamera i odprowadzili go na komendę. Choć po przesłuchaniu wyszedł na wolność, to prędko nie zobaczymy go w internecie. Dostał prokuratorski zakaz streamowania. Grozi mu również grzywna, a nawet rok pozbawienia wolności.
Policjanci monitorują internet pod kątem mowy nienawiści.
Jak dowiedziała się Wyborcza tylko w okręgu łódzkim zarzuty „publicznego pochwalania przestępstwa bądź nawoływania do popełnienia zbrodni” usłyszały cztery osoby.
Zaczęło się od Daniela Magicala.
Już we środę „toruńską gwiazdę patostreamingu” odwiedziła policja. Funkcjonariusze odprowadzili Daniela wraz z jego matką (również występującą w streamach) na komisariat, przesłuchali i wydali zakaz streamowania.
Dwójka, podobnie jak bohater tego artykułu, pochwalała zabójstwo Pawła Adamowicza.
Wolność słowa nie oznacza braku odpowiedzialności.
Każdy musi brać odpowiedzialność za swoje słowa. Bez względu na to czy wypowiadane są w przestrzeni publicznej, czy w internecie, bo sieć także powinniśmy traktować jak wspólne dobro XXI wieku. Aby ukrócić patologiczną działalność patostreamerów nie potrzeba nowego prawa, wystarczy wykorzystać to, które już mamy. Potrzebna jest odpowiednia egzekucja, za którą policji należą się w ostatnich dniach brawa.
Każda z platform, gdzie patostreamerzy transmitują swoje życie jest również wyposażona w mechanizmy zgłaszania nieodpowiednich treści. Korzystajmy z nich, co w końcu zwróci uwagę nie tylko algorytmów Google'a czy Facebooka, ale i pracowników tych firm. I najważniejsze:
Po prostu przestańmy oglądać patostreamy.
Donejty widzów i rosnące słupki popularności prowokują produkcję coraz wulgarniejszych treści. To samonapędzający się mechanizm, któremu internauci powinni już dawno temu powiedzieć STOP.