Poniedziałkowy poradnik zakupowy: smartfon, który nie wypadnie ci z dłoni w czasie spaceru z psem
Telefony dawno przestały już być prostymi narzędziami komunikacji, a stały się potężnymi komputerami. Jednocześnie w ciągu ostatnich dość znacznie urosły. A przecież nadal są sytuacje, w których chcielibyśmy obsługiwać je wygodnie jedną dłonią.
Poniedziałkowy poradnik zakupowy to nowy cykl na Spider’s Web – co poniedziałek odpowiadamy na nieszablonowe dylematy zakupowe ze świata gadżetów i elektroniki użytkowej.
Jak na przykład spacer z psem. Wiecie, osobiście bardzo lubię duże telefony. Im większy ekran – tym lepiej. Odkąd jednak rodzina powiększyła mi się o słusznej postury psa, coraz bardziej rozważam wymianę telefonu na coś, co nie wyleci mi z dłoni w czasie porannej przechadzki.
W normalnych sytuacjach obsługa jedną dłonią nawet sporego telefonu (a używam takiego z 6-calowym ekranem) nie sprawia mi większego problemu; ot, wystarczy nieco gimnastyki nadgarstka. Jednak gdy wyprowadzam psa na spacer i chcę coś sprawdzić na telefonie, odpisać na wiadomość z pracy czy choćby zrobić zdjęcie, rodzi się problem – bo czym innym jest manewrowanie drogim urządzeniem w „kontrolowanych warunkach”, a czym innym w sytuacji, kiedy rozentuzjazmowany szczeniak może w każdej chwili uznać, że warto pogonić za przelatującym obok gołębiem…
Na szczęście na rynku nie brakuje telefonów, które można wygodnie i pewnie obsługiwać jedną dłonią. Za kryterium wyboru przyjąłem fizyczne rozmiary – do zestawienia nie mógł trafić żaden smartfon wyższy niż 15 cm i szerszy niż 7 cm. Z doświadczenia wnoszę, że to granica, powyżej której balansowanie telefonem w dłoni robi się coraz trudniejsze.
Nie licząc jednej „perełki” na końcu, to prawdopodobnie najbardziej poręczny telefon w zestawieniu. Wiem to, bo rok temu sam go kupiłem i nie mogłem się nadziwić, jak łatwo korzysta się z urządzenia o tak dużej przekątnej wyświetlacza (5,8”) jedną dłonią.
Samsung osiągnął to nie tylko rozciągając ekran i zwężając tym samym obudowę, ale także zaokrąglając jej rogi, przez co telefon można objąć pewną ręką, nie tracąc możliwości sięgnięcia kciukiem do przeciwległej strony wyświetlacza.
Choć Galaxy S8 jest na rynku od ponad roku, nic a nic się nie zestarzał i nadal warto go kupić. Szczególnie gdy kosztuje tylko 1800 zł.
Z reguły nie polecam tak starych telefonów, zwłaszcza gdy są to urządzenia z Androidem. Tym razem jednak zrobię wyjątek, bo Samsung Galaxy S7 propozycja ciekawsza od wielu średniopółkowych smartfonów kosztujących podobne pieniądze.
Bije wiele z nich na głowę jakością wykonania i dosłownie rozjeżdża, jeśli chodzi o jakość aparatu. Do tego jest niewielki i poręczny – idealny towarzysz spacerów z czworonogiem za mniej niż 1300 zł. Jedyne, czym istotnie odstaje, to złącze micro USB, które w nowych modelach zostało zastąpione USB-C.
Również za mniej niż 1300 zł można mieć coś nowszego i bardziej „współczesnego” jeśli chodzi o wygląd. Huawei P20 Lite ma znakomite parametry jak na średniaka, kapitalny ekran jak na średniaka i całkiem przyzwoity aparat, tak po prostu.
Do tego wyglądem niewiele się różni od znacznie droższego Huaweia P20, a przeciętny użytkownik nie poczuje też pewnie różnicy w specyfikacji.
Brak zaokrąglonych ramek nieco utrudnia sięganie kciukiem do krawędzi wyświetlacza, ale gabarytowo P20 Lite mieści się w przyjętych kryteriach. Zdecydowanie warto rozważyć jego zakup, jeśli potrzebujemy poręcznego telefonu, a zależy nam na czymś świeżo wydanym.
Propozycja o tyle kontrowerysjna, że od premiery Pixela 3 dzieli nas już tylko kilka dni. Oznacza to jednak, że Pixela 2 będziemy mogli kupić jeszcze taniej niż aktualne 2300 zł. W zamian otrzymamy smartfon z dość nietypowo małym wyświetlaczem, jak na dzisiejsze standardy (jedynie 5”), ale za to z najczystszym Androidem jakiegoś można mieć, fenomenalnym aparatem i głośnikami stereo na froncie.
No i jeśli chodzi o telefony z Androidem w tym zestawieniu, to jedyna propozycja, która jako-tako gwarantuje regularne aktualizacje oprogramowania. W innych przypadkach, jakby to powiedział Wireman z książki „Ręka Mistrza” Stephena Kinga – La loteria.
Nowa Moto G6 rozrosła się do rozmiarów, które trudno nazwać „poręcznymi”, więc nie mogła trafić do tego zestawienia. Zmieściła się jednak starsza Moto G5s, która nadal jest kapitalną propozycją w okolicach 700 zł.
Za te pieniądze dostajemy świetnie jak na tę półkę wykonany smartfon, z dobrym ekranem, względnie przyzwoitym aparatem i kapitalnym oprogramowaniem, wzbogacanym przez dodatki Motoroli. Bardzo dobra propozycja dla tych, którzy szukają telefonu poręcznego, ale nie „za miliony”.
Na koniec prawdziwa perełka. Ostatni przedstawiciel swojego gatunku, rynkowy ewenement, który – niestety – niebawem z tego rynku zniknie. iPhone SE ma już swoje lata na karku, ale wciąż jest chwalony przez użytkowników za płynną pracę, bardzo dobry aparat, no i wiecie: za to, że jest iPhone’em. Do tego kosztującym jak na iPhone'a całkiem sensowne pieniądze.
Najważniejsze w iPhonie SE są jednak jego gabaryty. Na dzisiejsze standardy SE to miniaturka. Zabaweczka. Można niechcący wrzucić do prania spodnie z iPhone’em SE w kieszeni, tak łatwo jest zapomnieć, że on tam jest. Mając ledwie 12,4 cm wysokości i 5,86 cm szerokości, a przy tym maleńki, 4-calowy wyświetlacz, to niekwestionowalnie najbardziej poręczny telefon, jaki można (jeszcze) kupić.
Jeśli ktoś chce odwlec jeszcze trochę przesiadkę na „normalnych” rozmiarów telefony, teraz jest ostatni moment. Po ostatniej premierze iPhone’a XS Apple usunął ze swojej oferty model SE, co oznacza, że niebawem na rynku pozostanie po nim tylko wspomnienie.