Gracze WoW doczekali się premiery Battle for Azeroth. To dobry moment, żeby wrócić do gry
14 sierpnia o północy miała miejsce premiera kolejnego, już siódmego, dodatku do największej gry MMORPG, czyli World Of Warcraft. Najnowszy dodatek nosi tytuł Battle for Azeroth i umożliwia rozwój postaci do 120 poziomu.
Tym samym poziom, który był dostępny w trakcie premiery gry (60), został teraz podwojony. Ma to znaczenie symboliczne - World of Warcraft już dawno nie jest tą samą grą, co w momencie debiutu. Widzą to również gracze, weterani, którzy domagają się udostępnienia starej wersji gry w ramach usługi klasycznych serwerów.
Jaka jest podstawa fabularna Battle for Azeroth?
Podstawę fabularną najnowszego rozszerzenia Blizzard przedstawił w formie filmów, których fragmenty zobaczymy w grze. W obu zwaśnionych frakcjach do głosu dochodzą dwie silne osobowości kobiece. Po stronie Hordy jest to Sylvanas Windrunner, po stronie przymierza - mag Jaina Proudmoore.
To właśnie z historią rodziny Proudmoore powiązane są główne wątki fabuły. Jaina powraca do rodzinnych stron - wysp Kul Tiras - gdzie rządzi jej rodzina, aby uzyskać wsparcie dla Przymierza. Niestety zostaje potraktowana jak zdrajczyni i zgodnie z panującymi na wyspach zasadami - uwięziona. Tak przynajmniej myśli gracz, grający postacią po stronie Przymierza przez pierwsze kilka godzin gry...
Historia opowiedziana w grze bezpośrednio kontynuuje to, w jaki sposób skończył się Legion. Kończy się zaś pokonaniem (czy aby do końca?) armii demonów pod przywództwem Sargerasa. To właśnie Sargeras, będący oszalałym tytanem (coś w rodzaju Blizzardowego Thanosa), wbija ogromny miecz w samo serce Azeroth, planety, na której ma miejsce większość akcji gry. Przez ranę, jakiej doznał ten obdarzony własną duszą świat, zaczyna na jego powierzchnię wydobywać się nowy minerał: dający wielką moc azeryt. To o niego będzie toczyć się walka w Battle for Azeroth.
Dodajmy, że Azeroth to planeta, która mówi o sobie „she” - jest to więc kolejna istotna żeńska postać, lub raczej istota, w tej historii.
To groteskowa, na wpół mitologiczna historia. Twórcy gry nawet na chwilę nie udają, że próbują pokazać coś realistycznie. Paradoksalnie pozwala im to opowiedzieć dowolną historię. Tym razem postanowili opowiedzieć historię morsko - piracką, więc jeśli podobali ci się Piraci z Karaibów bądź Assassin's Creed IV, będziesz tu się czuł jak w domu.
Co nowego w Battle for Azeroth
O nowościach w Battle for Azeroth wiedzieliśmy od dawna. Czas je jednak przetestować w praktyce. Premiera dodatku była pierwszą w pełni globalną premierą - na całym świecie o tej samej porze zalogowanym graczom pojawiła się nowa misja - A Dying World (Umierający świat), która przy pomocy krasnoludzkiego króla Magni Bronzebearda wprowadza nas w początki - odkrycie azerytu oraz wyruszenie w drogę po nowych sojuszników. Gracze ruszają na wyspy Kul Tiras bądź Zandalar, aby zdobyć przychylność nowych frakcji i przyłączyć ich do Przymierza bądź Hordy.
Wśród nowości jest tzw. War Mode - tryb wojenny, pozwalający włączyć każdemu tryb PVP. Tak, serwery PVP i PVE odchodzą w niepamięć - teraz każdy decyduje, czy chce bić się z innymi, czy nie. Co prawda ta funkcja była dostępna jeszcze przed premierą, ale teraz mamy możliwość przetestowania jej podczas rozwijania naszej postaci do poziomu 120. Jeśli gramy z włączonym War Mode, otrzymujemy niewielki, ale znaczący bonus do doświadczenia - około 10 proc.
Podczas pierwszych misji w Silithus, w czasie których obok stali gracze przeciwnej frakcji, miałem trochę duszę na ramieniu. Czy nie będę musiał się bronić? Na szczęście każdy myślał jedynie o swoich misjach. Na spotkanie z innymi graczami przyjdzie czas podczas grania w dodatek. Po skończeniu misji w krainach swojej frakcji (każdy ma po 3), ruszymy na podbój krain przeciwnika.
Battle for Azeroth pokazuje, jak wiele udało się Blizzardowi wycisnąć z kilkunastoletniego, starzejącego się silnika gry.
Narracja wprowadzająca w historię różni się diametralnie od tego, co widzieliśmy w podstawowej wersji gry i w kilku pierwszych dodatkach. Płynnie przechodzimy pomiędzy scenkami w świecie gry, fragmentami filmów lub scenkami nieinteraktywnymi opartymi na silniku. Widać, że silnik trochę nie domaga, ale wciąż ma to swoisty urok.
Gram postaciami zarówno Hordy, jak i Przymierza - jednak gdy we wtorek o północy chciałem zagrać, wybrałem człowieka death knighta i to nim ruszyłem na podbój Drustvar - niesamowitej i po prostu pięknej krainy, przypominającej amerykańską Nową Anglię. Rozpocząłem rozgrywanie problemów nowej społeczności, przypominającej jeden z sezonów American Horror Story: opętanie, dziwne animistyczne totemy i fetysze wiszące na drzewach... Klimat jest! I jest to dobry moment, aby wrócić do World Of Warcraft, który jest jak dobre wino i robi się z wiekiem coraz lepszy.