Inwestorzy oraz urzędnicy usiedli przy jednym stole i radzą o przyszłości kryptowalut w Polsce
Nie wiem, ile jest propagandy i populizmu w powołanej właśnie przez Komisję Nadzoru Finansowego, Ministerstwo Finansów i Narodowy Bank Polski grupie roboczej ds. kryptowalut i blockchainu. Wiem za to, że kryptoinwestorzy takiej poważnej, zakończonej konkretnymi inicjatywami debaty od wielu miesięcy oczekiwali.
To, że pieniądz wirtualny, jak też blockchain potrzebują regulacji prawnych, nie ulega żadnej wątpliwości. Owszem, po drodze można napotkać na wiele kłód i ostrych zakrętów. Ale uparcie trzeba iść do celu. Znacznie trudniej go osiągnąć, gdy instytucje tworzące przepisy prawa w tym temacie najpierw wykazują się wyjątkową opieszałością, a potem zmieniają co parę tygodni zdanie.
Straszenie, chaos, w końcu protest uliczny.
Taki interpretacyjny rollercoaster zgotowały Polakom prowadzącym transakcje w kryptowalutach najważniejsze instytucje finansowe w kraju. Bałagan zaczął się na początku kwietnia, niespełna na miesiąc przed granicznym terminem rozliczenia podatkowego. Wtedy na komunikat w tej sprawie zdecydowało się Ministerstwo Finansów. Niestety, plan urzędników nie powiódł się i zamiast wyjaśnienia sprawy i wszelkich wątpliwości w tym zakresie nastąpił chaos interpretacyjny.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że jeszcze w grudniu 2017 r. zarówno KNF, jak NBP uruchomiły specjalną stronę uwazajnakryptowaluty.pl, gdzie pieniądz wirtualny urastał do rangi diabła wcielonego. I najlepiej omijać go szerokim łukiem. Trudno więc dziwić się, biorąc pod uwagę taki a nie inny stosunek do kryptowaluty państwowych instytucji, że w końcu doszło do ulicznego protestu w tej sprawie. W tym samym czasie resort finansów zapowiadał powołanie specjalnego zespołu, który miałby zająć się niezbędnymi regulacjami prawnymi.
Lepiej późno niż wcale.
Dawno już minął podatkowy termin 30 kwietnia, poprzedzony festiwalem prawniczych interpretacji i mogłoby się wydawać, że kryptowaluty znowu poszły w odstawkę (do czasu przyszłorocznego rozliczenia). Tymczasem niespodzianka! Najważniejsze instytucje finansowe kraju chcą udowodnić, że jednak nie rzucają słów na wiatr. Urząd KNF poinformował o powołaniu, pod rękę z MF i NBP, grupy roboczej. Jaki jest jej zakres prac?
Kilkadziesiąt podmiotów przy jednym stole.
Powołanie tego typu grupy ma tylko wtedy cel jeżeli odpowiednio reprezentowana w jej pracach jest każda ze stron. I tutaj chyba ta sztuka się powiodła. Świat kryptowaluty i technologii blockchain reprezentowany jest m.in. przez takie podmioty jak InPay, Bitmarket i BitBay, Izbę Gospodarczą Blockchain i Nowych Technologii oraz Polskie Stowarzyszenie Bitcoin. W sumie podczas pierwszego, jak podkreślano, roboczego spotkania, przy jednym stole zasiadło ponad 40 osób.
Mimo, że inicjatorzy powołania do życia grupy chcieli spokojnego startu, to czara żalu i goryczy po stronie kryptoinwestorów przelała się. W efekcie reprezentanci KNF, NBP i MF usłyszeli kilka gorzkich słów o wcześniejszych poczynaniach swoich instytucji względem zwłaszcza kryptowaluty.
Terminu drugiego spotkania nie ma, a jakby był.
Wysłaliśmy do biura prasowego KNF maila z zapytaniem o dalszy harmonogram pracy grupy. W odpowiedzi czytamy, że: „pierwotna wersja (harmonogramu – przyp. red.) uległa jeszcze pewnym modyfikacjom, zostanie opublikowany w momencie, gdy zostanie ostatecznie zaakceptowany przez członków Grupy”. Tymczasem w serwisach poświęconych kryptowalutom i technologii blockchain pojawiła się informacja, że do następnego spotkania ma dojść 6 lipca.
Ale pal licho terminy. Dobrze, że przerwa między spotkaniami nie jest zbyt długa. Czasu, wbrew pozorom nie jest za dużo. A kryptoinwestorzy potrzebują racjonalnych regulacji prawnych jak kania dżdżu. Ważniejszy od dat jest jednak zakres tematyczny – czyli konkretne wskazanie czym grupa będzie się zajmować i jakimi wnioskami powinna zakończyć się jej praca.
Kryptowaluty już nie takie straszne.
Podczas pierwszego spotkania ustalono, że trzeba jak najszybciej zając się wydaniem oficjalnego komunikatu, w którym czarno na białym stanie, że prowadzenie firm kryptowalutowych jest w Polsce legalne. Kolejnym krokiem ma być utworzenie piaskownicy regulacyjnej oraz słownika pojęć.
Cisza jednak gorsza od grzmotów.
Jeszcze pewnie nie raz podczas prac tej specjalnej grupy roboczej padną gorzkie słowa. Tylko, że to nie ma żadnego znaczenia. Istotny jest sam fakt rozmowy między państwem a inwestorami, niebojącymi się korzystać z najnowszych, finansowych technologii. Do tej pory mieli oni prawo czuć się w Polsce trochę jak trędowaci, których los najpierw nikogo nie interesuje, a potem opieka jest mocno udawana.
Teraz jest rozmowa. Po jednej stronie kryptoinwestorzy – po drugiej najważniejsze instytucje finansowe państwa. I wcale nie musi być miło. Ale konkretnie, już jak najbardziej. Dzięki temu faktycznie można mieć nadzieję, że koniec końców doczekamy się konkretnych propozycji prawnych. No bo jak ta grupa tego nie ustali, to kto inny?