Instapaper zrobił mnie w konia. Serwis nie zdążył z RODO, więc... zawiesza działalność na terenie UE
Czytanie wiadomości może skutkować skokiem ciśnienia. Tak było, gdy dotarła do mnie informacja, że mój ulubiony serwis do odkładania treści na później nie wyrobił się z dostosowaniem do europejskiego RODO.
Korzystasz z Instapaper? Możesz zacząć szukać alternatywy. Od 24 maja serwis ma być "tymczasowo niedostępny" na terenie Europy, a jego właściciele bez cienia wstydu przyznają, że nie wyrobili się z dostosowaniem go do wymagań unijnego Rozporządzenia Ogólnego o Ochronie Danych Osobowych.
Postawa firmy przypomina nieco politykę Polskich Kolei Państwowych, których ulubionym słowem jest nieszczere "przepraszam". "Przepraszamy za niedogodności" - czytamy w informacji, która została rozesłana użytkownikom. Jak się okazuje - nie wszystkim, bo sam przejrzałem wszystkie możliwe foldery w poczcie, ze spamem włącznie i jestem pewien, że takowej wiadomości nie otrzymałem. "Zamierzamy przywrócić dostęp tak szybko, jak to możliwe" - obiecuje Instapaper. A ja mu nie wierzę, choćby dlatego, że o regulacjach związanych z RODO wiadomo od dawna, a firma nie potrafi podać konkretnej daty ponownego włączenia serwisu Europejczykom, stosując pokrętną formułę ASAP.
Żegnaj Instapaper, straciłem zaufanie.
Instapaper nie jest najważniejszą usługą z jakiej korzystam, ale na tyle istotną, że powyższa wiadomość mnie rozsierdziła. Może nawet nie tyle sama wiadomość, ale sposób jej podania. Co ciekawe, nie znajdziemy jej na blogu firmy, który serwuje nam informacje sprzed blisko pół roku.
W zasadzie, wnosząc po sposobie w jaki Instapaper zakomunikował Europejczykom zawieszenie usługi, nie mogę mieć nawet pewności czy serwis w ogóle powróci. Wpisuje się to zresztą w ogólny brak komfortu i zaufania do usług, o którym pisałem kilka tygodni temu. Dziś bowiem aplikacje i usługi internetowe są dostępne, przyzwyczajamy się do nich, a jutro może ich równie dobrze nie być.
Co zamiast Instapaper?
Instapaper nie jest jedyną, a może nawet nie jest najlepszą usługą typu read-it-later. Ma mocną konkurencję choćby w postaci Pocketa. Różnic jest wiele, ale dla mnie najważniejszą z nich jest minimalizm oferowany przez Instapaper.
Prawdopodobnie to wspomniany Pocket zastąpi mi używaną dotąd usługę. Swego czasu próbowałem korzystać z Czytelni w Safari w systemach macOS i iOS, ale niestety kilkakrotnie zdarzyło mi się, że zawodziła synchronizacja między urządzeniami. Zapisany na jednym z nich link, nie był w ogóle widoczny na drugim, po czym znikał z przeglądarki, w której został dodany do Czytelni. Działo się to mimo poprawnych ustawień we wszystkich urządzeniach. To nieco dziwne, bo w wielu innych usługach Apple'a, z których korzystam, nie miałem tego typu problemów.
Jedno jest pewne. Sam zejdę z tej łajby, zanim zatonie ona na europejskich morzach. Nie mogę nadal ufać serwisowi, za którym stoi duża firma (Pinterest), jeżeli ten informuje mnie o zawieszeniu usług kilka dni przed tym faktem i chce blokować dostęp - zapewne sporej - grupie odbiorców, bo nie przystosował się zawczasu do europejskiego prawa. Wstyd!