REKLAMA

Miliony Polaków kupują na AliExpress. Ministerstwo Finansów wyciąga rękę po podatki

Ministerstwo Finansów lubi AliExpress. Nawet bardzo. Szuka sposobu, żeby coś tez mieć dla siebie z tego konsumenckiego raju. Wymyślonej formie opodatkowania ma towarzyszyć prosta idea: żeby wilk był syty i owca cała.

AliExpress nie uniknie podatków. Ministerstwo Finansów wchodzi do akcji
REKLAMA
REKLAMA

Chiński AliExpress coraz popularniejszy.

Dwa lata temu z zakupów w sieci pod egidą „Chińskiego Allegro” korzystało 3 mln Polaków. Po kolejnych 12 miesiącach już było ich 5 mln zł i eksperci mówią tutaj wyjątkowo jednym głosem: tendencja wzrostowa co do liczby użytkowników jak najbardziej utrzyma się.

I absolutnie nic nie wskazuje, żeby mogło być inaczej. Z danych Poczty Polskiej wynika, że w ostatnich miesiącach ubiegłego roku z Chin do Polski trafiło pól miliona paczek. To aż o 200 proc. więcej niż w porównywalnym okresie rok wcześniej.

E-commerce w Polsce, czyli łakomy kąsek.

Nie do końca można się też dziwić Ministerstwu Finansów, ze wraz z rosnącą popularnością AliExpress rosła też uwaga resortu. A skoro dane są tak dobre, a prognozy jeszcze lepsze, no to chyba najwyższy czas, żeby coś zagarnąć podatkowym ramieniem.

Ale na tyle delikatnie, żeby były wpływy do budżetu państwa – wiadomo, ale bez zabicia drobnego e-handlu, który kolejny rok kwitnie w Polsce na całego. Z raportu Gemiusa za 2017 r. wynika, że już ponad połowa Polaków (54 proc.) kupuje w sieci, a 47 proc. z nich robi to regularnie. Wartość polskiego rynku e-commerce wyceniana jest na ok. 36-40 mld zł. Teraz, w dobie zakazu handlu w część niedziel – przewiduje się dodatkowy jej wzrost.

Ministerstwo oceni jak duża jest luka.

Na początku resort finansów chce w ogóle oszacować, z czym dokładnie ma do czynienia. I jak duża jest naprawdę luka podatkowa. A to może okazać się naczynie bez dna. Wedle obowiązujących dzisiaj przepisów za każdy, sprowadzany poza UE kraj, trzeba zapłacić podatek VAT. Niekiedy dochodzi do tego cło.

Kłopot w tym, że użytkownicy (kupujący i sprzedający) robią wszystko co mogą, by nic nie płacić. Na razie mają dwie skuteczne metody. Pierwszym jest określenie handlowanego przedmiotu jako „gift” (podarunek). Drugi to podawanie wartości towaru jako nieprzekraczającego 22 euro.

Ta podatkowo-finansowa samowolka niebawem się skończy. Ruch Ministerstwa Finansów idzie w tym samym kierunku, co nowe – przyjęte pod koniec 2017 r. – regulacje UE, które ma być odpowiedzią na coraz częstsze usługi online.

Koniec z niedoszacowanymi paczkami.

Wedle tych przepisów po pierwsze podatek jest płacony w tym kraju, z którego pochodzi konsument. Po drugie to platformy internetowe mają ponosić odpowiedzialność za zebranie podatku od sprzedaży przez nich organizowanej.

REKLAMA

Szacuje się, że na podatku VAT cała Unia na sprzedaży na odległość może tracić nawet 5 mld euro rocznie. Jedną z recept na zaprzestanie tego procederu jest stworzenie ogólnoeuropejskiego portalu internetowego, który będzie oferował firmom prosty system poboru VAT, a państwom członkowskim - solidniejszy system gromadzenia dochodów.

Unijna regulacja nie oszczędziła wyjątku dla przesyłek spoza UE o wartości mniejszej niż 22 euro. Teraz do takich towarów nie dolicza się podatku VAT, przez to przedsiębiorca w UE, który musi naliczać podatek niezależnie od wartości wysyłanego towaru, jest w gorszej pozycji. Trzeba również brać pod uwagę, że pewna część 150 mln paczek spoza UE jest po prostu celowo niedoszacowana.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA