Microsoft właśnie ogłosił datę premiery swoich nowych sprzętów. I chyba wiem jakich
Nie będzie Surface Booka 2. Być może będzie nieznacznie odświeżony Surface Pro. Nie będzie telefonu ani AiO. Więc co właściwie będzie? Jak połączymy fakty, to… uzyskamy całkiem prawdopodobną teorię.
Coraz dziwniejsza jest ta sprzętowa konferencja Microsoftu. Gdyby nie fakt, że Chris Capossela, szef marketingu Microsoftu, potwierdził na łamach podcastu Windows Weekly, że odbędzie się ona na pewno na wiosnę, to zacząłbym wątpić, czy w ogóle Microsoft coś takiego planuje, czy też to zwykła branżowa plotka. Na szczęście udało nam się dowiedzieć, kiedy ta konferencja się odbędzie. Microsoft będzie starał się zdobyć naszą uwagę już drugiego dnia maja.
Wiemy, że nic nie wiemy na temat tego, co będzie zaprezentowane. Wiemy tylko, że nie będzie to Surface Book 2, Surface Studio 2 ani też Surface Mobile. Wiemy też, że Surface Pro 5 nie zmieni się w istotny sposób względem Surface Pro 4. Kończą mi się w głowie powody do zorganizowania tej konferencji, choć niewątpliwie brakuje mi wyobraźni, by odgadnąć plany Microsoftu.
Wydaje mi się jednak, że wiem, o co może chodzić. Konferencja ta dla większości z Czytelników Spider’s Web nie będzie – jak zgaduję – związana z żadnym sexy produktem. Zainteresują się nią, poza akcjonariuszami, szkoły, nauczyciele i rodzice. I zanim wytłumaczę wam, co mam na myśli, chcę tylko zaznaczyć wyraźnie: to wyłącznie moja teoria, nie mam żadnych informacji na ten temat. Pozwólcie jednak, że wam ją uargumentuję.
Po pierwsze, Windows 10 Cloud.
Choć Microsoft nie potwierdza (ani nie zaprzecza), że taka podwersja Windows 10 istnieje, to nie tylko my wiemy, że to nie wymysł, ale nawet można ją już znaleźć w zakamarkach Internetu. Windows 10 Cloud to sztucznie ograniczona, tania lub darmowa (tego jeszcze nie wiemy) wersja Windows 10, która potrafi uruchamiać wyłącznie aplikacje instalowane z certyfikowanych źródeł (w tym momencie jest to wyłącznie Sklep Windows).
System ten więc przypomina nieco Windows RT. Różni się jednak od niego zdolnością uruchamiania pochodzących ze Sklepu Windows aplikacji Win32, a także, za jednorazową opłatą, opcją uaktualnienia do pełnej wersji umożliwiającej instalację oprogramowania z innych źródeł.
Tego typu system operacyjny dziedziczy wszystkie zalety Windowsa (możliwość uruchamiania windowsowych aplikacji, łatwa możliwość podpięcia pod usługi biurowe, łatwe zarządzanie flotą urządzeń) oraz Chrome OS (ograniczony do Sklepu Windows system trudniej niechcący zepsuć koślawo napisaną aplikacją).
Po drugie, Joe Belfiore właśnie wrócił. Nie, nie do Windows Phone, a… no właśnie.
Joe Belfiore był swego czasu kojarzony z Windows Phone i nie bez powodu. Był wręcz twarzą Microsoftu jeśli chodzi o ten system operacyjny. Belfiore udał się na długi urlop na długo zanim projekt Windows Phone zamknięto. Na tyle długi, by móc spędzić z zaniedbaną przez pracę rodziną kilka miesięcy.
Well .. it appears I'm outed. Think the timing was a coincidence?
— joebelfiore (@joebelfiore) 12 kwietnia 2017
Jakiś czas temu wrócił do firmy, choć nikt nie był do końca pewien czym ma się zajmować, skoro Windows Phone przestał istnieć. Tuż przed konferencją Microsoftu zostało to w końcu oficjalnie ujawnione: Belfiore będzie teraz zajmował się dbaniem o to, by rynek edukacyjny i jego potrzeby były przez Microsoft rozumiane i by firma na te potrzeby odpowiadała. W swoim pierwszym wywiadzie po powrocie stwierdził też, że Microsoft jest gotowy na wyzwanie rzucone przez Chromebooki. Zbieg okoliczności?
No i wreszcie po trzecie, czyli wejście Surface’a w generację Kaby Lake.
W tym, jak się już powszechnie spekuluje, procesorów z linii Y, a więc zaprojektowanych jako bardzo energooszczędne i relatywnie niedrogie układy scalone. Zdecydowanie nie nadające się do zaawansowanej pracy, ale zdecydowanie wystarczające do pracy z przeglądarką Edge czy promowanym w Windows 10 Cloud desktopowym pakiecie Microsoft Office, który już lada moment zawita do Sklepu Windows.
Tani, energooszczędny Surface z bezpiecznym Windows 10 Cloud – to będzie jeden z głównych punktów wiosennej konferencji.
A przynajmniej tak mi się wydaje. „To się dodaje”, jak to niektórzy piszą kolokwialnie w Sieci. Raz jeszcze zaznaczam: wniosek jest mój, tylko mój i jest wyłącznie zgadywanką wróżbity Macieja. Podałem jednak argumenty, które mnie naprowadziły na ten tok myślenia. Liczę teraz na wasze kontrargumenty. A jak będzie w praktyce, przekonamy się już drugiego maja.