Dzień Kobiet to pusty społeczny obowiązek. Powinno być zupełnie inaczej
Dziś Dzień Kobiet. Generalnie przyjemny dzień, sam świętuję. Trochę, bo wypada; trochę, bo oczekują tego ode mnie najbliżsi, w tym najbliższe mi kobiety.
Niemniej jednak nie mogę wyzbyć się wrażenia, że to święto tak naprawdę jest dla kobiet dyskryminujące.
Tak, wiem - zaraz przeczytam o sobie: uwaga, lewak alert!
Już się do tego przyzwyczaiłem, że dziś poglądy liberalne nazywa się lewactwem. W nosie to mam. Nie zamierzam nikogo nawracać na swój sposób myślenia. Raczej ubolewam nad dzisiejszym bezmyślnym szufladkowaniem ludzi i brakiem porządnej refleksji. Chociażby właśnie nad Dniem Kobiet, który w dzisiejszym sposobie celebracji w oczywisty sposób szufladkuje myślenie o płci żeńskiej jako tej innej, specjalnej, wymagającej odpowiedniego dopieszczania świętami.
Dzień Kobiet ma długą tradycję, wiem. Wywodzi się z czasów, gdy kobiety traktowano jako drugą, podrzędną kategorię człowieka; gdy niektórym przez myśl nie przyeszło, by dawać im prawa głosowania w wyborach, nie mówiąc już o tym, by akceptować robienie przez kobiety karier.
Dziś, gdy przecież nie mamy żadnych wątpliwości, że takie myślenie jest totalnym absurdem, złem, niemożliwą wręcz niegodnością, Dzień Kobiet ma inne znaczenie. A przynajmniej powinien mieć.
Na oficjalnej stronie Międzynarodowego Dnia Kobiet czytamy, że jest to „dzień, w którym celebruje się społeczne, ekonomiczne, kulturalne i polityczne osiągnięcia kobiet. To także dzień, który podkreśla potrzebę działania na rzecz przyspieszenia równouprawnienia płci” (tłumaczenie własne).
Piękna definicja, jakże mądra i prawdziwa. Tym właśnie powinien być ten dzień - podkreśleniem, docenieniem i zastanowieniem się nad wielkimi osiągnięciami kobiet w walce o to, by traktowano je na równi z mężczyznami, by zniesiono wszystkie społeczne, religijne i światopoglądowe bariery pomiędzy obiema płciami człowieka.
Ale czy tym de facto jest Dzień Kobiet w naszym wykonaniu? Oj, nie
To dzień, w którym wszystkie różnice pomiędzy płciami są podkreślane i uwypuklane. To dzień, w którym umizguje się kobietom podkreślając ich odmienność i - to najbardziej przykre - słabość, miałkość, najczęściej w taki prymitywnie infantylny sposób. To dzień, który celebruje się tak, żeby właśnie podkreślić odmienny status społeczny kobiet. To dzień, w którym niestety dyskryminuje się kobiety bardziej, niż w inne zwykłe dni, kiedy i tak muszą walczyć o swoje.
Nie zrozumcie mnie źle
Oczywiście, że to przyjemne dać kobiecie w ten dzień kwiatek, zrobić jakąś niespodziankę, być wyjątkowo miłym i uprzejmym. Sam staram się taki być, przecież nie jestem z lasu (tylko ze Sosnowca). Ba, zdecydowana większość kobiet w tym dniu właśnie tego od mężczyzn oczekuje, że będą kwiatki, kolacja przy świecach i odciążenie w różnych obowiązkach. Wszyscy podlegamy przecież tym samym społecznym konwenansom.
W tym wszystkim brakuje mi jednak tego, czym Dzień Kobiet powinien być, a o czym tak pięknie pisze oficjalna strona Międzynarodowego Dnia Kobiet - zastanowieniem się i docenieniem jak wielkie osiągnięcia w tym od zawsze przecież patriarchalnym świecie mają kobiety w walce o równe prawa. I refleksji nad tym, jak wiele jest jeszcze do zrobienia.
Bo bez tego Dzień Kobiet jest tylko pustym społecznym obowiązkiem, który niezwykle mocno podkreśla różnice pomiędzy płciami.
Czytaj więcej: