REKLAMA

Witold Tomaszewski odchodzi z Telepolis. Nam tłumaczy dlaczego

Trudno w to uwierzyć komuś, kto - i tu nie waham się użyć tego sformułowania - wychował się na Telepolis, ale fakt faktem - jeden z założycieli i długoletni redaktor naczelny serwisu, Witold Tomaszewski, odchodzi.

Witold Tomaszewski odchodzi z Telepolis. Nam tłumaczy dlaczego
REKLAMA
REKLAMA

O tym, dlaczego tak się dzieje rozmawiam z samym zainteresowanym.

Przemysław Pająk, Spider’s Web: Witek, dziś Twój ostatni dzień pracy w TELEPOLIS.PL. Jakoś trudno mi to przyjąć do wiadomości. Jak to tak, Telepolis to przecież Ty.

Witold Tomaszewski: Telepolis to zespół ludzi, ja za mocno byłem twarzą serwisu. Teraz wypłyną inni i pokażą, że są co najmniej tak samo dobrzy, jak ja.

Muszę zadać to pytanie: dlaczego odchodzisz? Proszę o odpowiedź bez PR-owej ściemy.

Bo mieliśmy różne wizje co do przyszłości serwisu. I tyle. Zero ściemy.

Jak dziś patrzysz na Telepolis, to co widzisz?

Widzę jeden z ostatnich serwisów, który specjalizuje się w wąskiej dziedzinie – tu konkretnie telko. Poleć sobie po finansach, po energetyce, kolei czy zdrowiu… Nawet w gazetach nie masz już ludzi znających się głęboko na tych sektorach. Na Telepolis wchodzisz i wiesz co się dzieje w telko. Jak czegoś nie rozumiesz – zadajesz pytanie w komentarzach albo na forum.

Mnie się wydaje, że Telepolis dawno temu spoczął na laurach.

Na Telepolis trzeba patrzeć inaczej niż przez pryzmat samych treści. Dla Ciebie wartościowa treść to opinia. Dla Telepolis – przekazanie faktu. To także społeczność. Tu życie jest w komentarzach, na forum. Cała redakcja to taki jeden gospodarz. Wartościowe treści to nie tylko opinie, ale i suche informacje, które podajemy – o nowościach, zmianach w ofertach, „Witek nadaje”. Tego naprawdę jest sporo, jeżeli tym żyjesz i na bieżąco kontrolujesz. Poza u nas w redakcji pracuje mniej osób niż w Spidersweb, a obowiązków wcale nie mamy mniej.

Inaczej - żałujesz, że sprzedaliście Telepolis Comperii?

Absolutnie nie.

Przyznasz, że 2,5 mln złotych to niewiele, nawet jeśli mielibyśmy oceniać jedynie siłę marki Telepolis. No i kurde, w pewnym momencie czytało Was pewnie z pół Polski!

Dalej nas czyta (śmiech). Pieniądze nie są najważniejsze w życiu. Ja jestem zadowolony z tej transakcji. Cofając się w czasie znowu złożyłbym podpis w tym samym miejscu.

Co zrobiłeś z pieniędzmi za Telepolis?

Przepiłem i przehulałem, ha ha ha! Nie, nie bawię się w inwestowanie w startupy, pod względem finansowym bliżej mi do konserwatysty. Wolę mniej, ale pewniej.

Co dalej? Gdy ogłaszałeś na Twitterze, że odchodzisz z Telepolis mówiłeś, że chciałbyś opuścić media. Nie wierzę, że to zrobisz.

Bo jestem nimi zmęczony. W tej branży zdecydowanie bliżej mi do redaktora naczelnego niż wydawcy, a w dzisiejszym świecie coraz częściej obie funkcje się łączy. Na rynku jest coraz więcej tytułów, tort reklamowy z tym samym tempie nie rośnie. Wielu redakcji nie stać na utrzymywanie fachowców. Poza tym w tej branży wiele się już nie nauczę, a jestem w wieku, że jeszcze ciągle mi się coś chce nauczyć i udowodnić.

Masz propozycje z telekomów?

Nie bałem się twardej, rynkowej weryfikacji. Jeżeli nikt by się do mnie odezwał, to by znaczyło, że albo muszę się doszkolić, albo szukać szczęścia w innej branży. Na szczęście miło się rozczarowałem i odezwało się do mnie kilka osób widząc mnie w jakiś swoich projektach.

Gdzie Ty byś się widział u operatora? W dziale prasowym? Inżynieryjnym? Analitycznym?

Generalnie zawsze widzę się tam, gdzie można nauczyć się czegoś albo zrobić coś ciekawego. I cieszyć się, że wyszło. I żeby to miało jak najwięcej wspólnego z telekomunikacją – bo tę branżę znam i ją lubię.

Ach tak, chcesz być „strategicznym doradcą”. Uważasz, że masz odpowiednie kompetencje?

Jeżeli jestem dziennikarzem, to Twoim klientem są czytelnicy. Ja zawsze im służyłem. Nowa praca, nowa sytuacja, nowa perspektywa – nie mam z tym zupełnie problemu, bo czy to w pracy, czy w życiu osobistym zawsze angażowałem się w sprawy na 100 proc. Bez półśrodków.

Porozmawiajmy o mediach. Zadam Ci pytanie natury ogólnej…. Co sądzisz o aktualnym stanie mediów w Polsce? Lubisz je?

Grzegorz Miecugow mówi, że media są takie, bo odbiorcy są tacy. Jarosław Gugała z kolei na odwrót: że odbiorcy są tacy, bo media są takie. Zdecydowanie bliżej mi do tego drugiego. To bardzo skomplikowany temat i sam to nieraz rozbierałeś w swoich felietonach. Wypowiem się jednak o specjalistach i dziennikarzach branżowych. Podam ci przykład z działki telko, choć dotyczy on w takim samym stopniu innych: funduszy emerytalnych, zdrowia czy kolejnictwa.

Co z nimi?

Półtora roku temu rozgrywała się aukcja LTE, która w finale przyniosła ponad 9 mld zł do budżetu. Raczej duża sprawa, prawda? Ale żeby o tych sprawach pisać, to trzeba je dobrze rozumieć, widzieć zależności, siedzieć głęboko, znać tę bardzo mocno regulowaną branżę na wylot. Temat na bieżąco rozbierało Telepolis, TELKO.in, Rzeczpospolita z rpkom.pl i - czasem – Puls Biznesu. Reszta mediów nie ma żadnego dziennikarza, który byłby w stanie podołać temu wyzwaniu. Tu mała autoreklama: na palcach jednej ręki można policzyć dziennikarzy, którzy poszliby na konferencję premiera i ministra cyfryzacji mówiąc o tym, że trzeba zmienić rozporządzenie aukcyjne, żeby prasa mogła relacjonować na bieżąco przebieg aukcji. I ta zmiana dokonała się w 7 dni od tej konferencji.

Co to oznacza dla mediów?

To jest właśnie tragedia wielu mocno regulowanych branż. Dziennikarze mający pojęcie o niej i dobrze ją znający, o wiele więcej zarobią przechodząc na stronę firmy, o której piszą. I będą mieli bardziej komfortowe warunki pracy. Jak nagle na rynku stanie się coś ważnego, co podmioty chciałyby po prostu podnieść w dyskusji nawet nie upierając się przy swoim głosie, to już nie mają jak zadziałać… I to jest prawdziwa tragedia, bo zostaną nam media, które ważne tematy będą podejmowały bardzo powierzchownie.

Wymień swoje 3 ulubione serwisy informacyjne.

Ojjj…, nie drocz się ze mną. Wiadomo, ze Spidersweb zajmuje całe podium.

Wiesz, że ja Cię uważam za medialnego dinozaura, mimo iż jesteś sporo młodszy ode mnie?

Z tym sporo młodszy to bym uważał… Jestem przede wszystkim dziennikarzem starej szkoły. Kieruję się pewnymi zasadami, które gwarantują mi absolutną bezstronność.

Ale rozumiesz dlaczego dinozaur?

Wiem co masz na myśli.

Jesteś starym typem dziennikarza. Wydaje mi się, że nie do końca rozumiesz, jak funkcjonują dzisiejsze media. Zgadzasz się z tym?

Zaczynam widzieć coraz większy rozjazd pomiędzy terminem media a dziennikarstwo. Może stąd postrzegasz mnie jako dinozaura? Jakbym chciał robić media, to bym robił media. YouTube bym stworzył na przykład, he he.

Gdybyś dzisiaj zaczynał swoją karierę, chciałbyś ją zacząć w mediach?

Nic w swoim życiu bym nie zmienił. Nie znaczy to, że było ono usłane różami albo było bez błędów, wypaczeń czy przykrych momentów. Po prostu bardzo cenię sobie bagaż doświadczeń, który przez te 36 lat mnie ukształtował.

Jesteś aktywnym komentatorem politycznym na Twitterze. No to może w politykę panie…

Nie umiem tak lać wody ani płynnie przechodzić do hasła „a u was biją murzynów”. Twitter wymusza zwięzłość myśli, co bardzo mi odpowiada. Poza tym jest tam sporo polityków, więc tematy niejako same się narzucają.

Podoba Ci się, co się teraz dzieje z mediami społecznościowymi? Bo ja jestem przerażony. Poziom agresji światopoglądowej jest dramatyczny.

Problemem nie tylko mediów społecznościowych jest fakt, że ludzie interpretację faktów uznają za fakt. Widzę to doskonale patrząc na komentarze czytelników na Telepolis i znając szczegóły sprawy. Prymat intuicji i zakładanie złej woli drugiej strony. Kilkanaście lat pracy dziennikarskiej nauczyło mnie, że jeżeli klient telekomu czuje się czymś urażony albo uważa coś za zniewagę czy inne zło, to w pierwszej kolejności jest to dzieło przypadku po stronie operatora, potem nieprofesjonalizmu któregoś z pracowników, a dopiero na końcu jest to celowe cięcie. I tak jest nie tylko w telko, ale i w całym naszym życiu, szczególnie politycznym.

I to wystarczający powód, by - prawie dosłownie - okładać się pięściami?

Zawsze znajdziemy kija, żeby kogoś obić. Nawet przysłowia mamy na każdą okazję. Z jednej: „tylko winni się tłumaczą”, a z drugiej „co, nie masz nic na swoje usprawiedliwienie?”. Strasznie boli brak odpowiedzialności za słowo.

Lubisz sobie jednak na Twitterze popolemizować z Samuelem Pereirą.

Niestety, przestał mi już odpowiadać. Nie zamknąłem się jednak w sobie z tego powodu.

Podoba Ci się „dobra zmiana”?

Z politykami albo o polityce zawsze staram rozmawiać w oparciu o fakty i logikę. Szanuję każdą demokratycznie wybraną władzę. Daję jej pełne prawo do wprowadzania nawet daleko idących zmian w naszym kraju. Jednak chciałbym, żeby odbywało się to w ramach obowiązującego prawa, a nie metodą faktów dokonanych. Problemem Polski jest to, że wielu świetnych ludzi straciło życie w czasie II Wojny Światowej. Sporo świetnych i mądrych ludzi zginęło też w katastrofie smoleńskiej. A polska polityka odstrasza nowych: tych obrotnych, kulturalnych i inteligentnych… Chciałbym, żeby naszym krajem rządzili mądrzy i kulturalni ludzie, choć z nimi zupełnie nie musiałbym się zgadzać. Wiem, że brzmi to trochę infantylnie, jak jakiś truizm.

No to Witek, na koniec powiedz mi - dokąd to wszystko zmierza? Pytam w kontekście mediów.

Jestem bardzo ciekawy nowych sposobów walki z fałszywymi wiadomościami. Bo czy nie uderzy to też w nieprofesjonalne media? Jak zostaną potraktowane artykuły, które napisał ktoś nie mający pojęcia o sprawie? No i czy doczekamy się w końcu tego, że użytkownicy będą płacić za treści? Bo na razie dominuje podejście „płacę za łącze, to dlaczego mam płacić za coś jeszcze?”. To mniej więcej taki sam poziom zrozumienia świata, jak wczorajsze twitterowe zdumienia Rafała Ziemkiewicza i Samuela Pereiry, że jak to autorzy filmów, których materiały zostały bez ich zgody zostały wykorzystane w dokumencie „Pucz”, mogą domagać się od TVP odszkodowania. „Przecież wrzucili to w net”. To pokazuje poziom niezrozumienia otaczającego nas świata przez osoby, które w ten czy inny sposób stały się popularne.

REKLAMA

Czego Ci życzyć? Wiesz… na nowej drodze życia?

Uśmiechu i energii. Wystarczy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA