REKLAMA

Żelazna dama polskiej polityki i Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa

W świecie idealnym wszyscy członkowie partii politycznych byliby zamknięci w Berezie Kartuskiej, a jednoosobowym naczelnikiem państwa byłaby Anna Streżyńska. 

Żelazna dama polskiej polityki i Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa
REKLAMA
REKLAMA

Niestety, świat nie jest idealny, w rezultacie męczymy się z politykami głupimi i głupszymi, a polska Margaret Thatcher zajmuje się ministerstwem co najwyżej średniej rangi - na szczęście tradycyjnie już (patrz: kariera A.S. w UKE i sposób w jaki złapała operatorów telekomunikacyjnych za krawaty) z sukcesami.

Pani minister zbudowała sobie wizerunek żelaznej damy polskiej polityki, która prowadzi bardzo konkretną, odbiurokratyzowaną politykę.

Byliśmy w dość dużym szoku w Bezprawniku, kiedy Majka zdecydowała się wyżalić na jakiś banalny problem z captcha na stronach rządowych (długo zastanawialiśmy się czy taki tekst jest w ogóle sens publikować) - tymczasem po kilkunastu godzinach dostaliśmy odpowiedź ze strony rządowych webmasterów, a kody captcha... zostały przerobione zgodnie z naszymi sugestiami.

Długo mógłbym mówić o problemach, przez które przechodził w ostatnim czasie ePUAP, ale i tu pani minister stanęła na wysokości zadania - sytuacja została szybko opanowana, na Twitterze przedstawiono też plan naprawczy na kolejne miesiące, które mają sprawdzić, że ePUAP być może w końcu zacznie działać tak, jak od samego początku powinien - zarówno pod względem mechanicznym, jak i funkcjonalnym.

Generalnie od lat nie przepadam za polską klasą polityczną, z obecną ekipą rządzącą nie zgadzam się w kwestiach gospodarczych, światopoglądowych oraz w kwestii prowadzonej polityki międzynarodowej. Ale Anna Streżyńska jest jedną z nielicznych osób, w które wierze, które mogłyby nieść za sobą jakąś dobrą zmianę. To wyjątkowo sprawny urzędnik, jeden z nielicznych, którym po pierwsze się chce, a po drugie nie ugięli się pod ciężarem biurokracji.

I w ramach tej laurki, podoba mi się też inicjatywa powołania Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa.

REKLAMA

To nie jest kolejna pusta rada typu talking heads, gdzie lobbyści oraz "specjaliści" (zawód: specjalista; ani jednego dnia zawodowej praktyki) będą podpowiadali naszym politykom w oderwaniu od rzeczywistości, w której przyszło im żyć. NCC ma posiadać realne kompetencje, działać bez przerwy, monitorować sieć pod kątem zagrożeń bezpieczeństwa, botnetów, spamu, ale i na przykład pedofilii, a następnie zapobiegać im oraz w porozumieniu z organami ścigania - neutralizować.

To oczywiście świetny pomysł i po owocach go poznamy, choć moim zdaniem nie rozwiązuje problemu kompleksowo. Cyberbezpieczeństwo to nie tylko botnety i pedofile, już od pewnego czasu staje się zagadnieniem ważniejszym nawet od bezpieczeństwa imprez masowych i choćby z tego względu warto rozpocząć rozmowę o intensyfikacji kompetencji służb (czy też może raczej armii?) w tym zakresie. Wprawdzie obecne trendy w Polsce sprowadzają służby do roli chroniących władzę przed obywatelami (a nie ostrożnie) i zapewne uzbrojona w nowe kompetencje jednostka znów byłaby wykorzystywana przez polityków w niecnych celach, jednak z merytorycznym wsparciem NCC mogłaby rozpocząć starania o wzmocnienie cyfrowego bezpieczeństwa Polski, która w sieci jest regularną ofiarą ataków ze strony np. Rosjan.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA