Microsoft ma już właściwie wszystko, żeby stworzyć świetny telefon z Androidem
Lubię produkty Microsoftu. Nie zawsze są idealne, ale przeważnie doskonale sprawdzają się jako narzędzia w codziennej pracy. Nigdy bym jednak nie pomyślał o tym, że gdybym teraz miał kupować telefon z Androidem to czekałbym, aż swoją propozycję zaprezentuje właśnie firma z Redmond. Albo przynajmniej od początku do końca wypełniłbym go aplikacjami Microsoftu.
W kwestii tego, że mobilny Outlook jest jednym z najlepszych mobilnych klientów pocztowych nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Rewelacyjny kalendarz Sunrise, który wkrótce zostanie z Outlookiem połączony, również nie ma większej konkurencji. Z mobilnego Office'a korzystałem nawet wtedy, kiedy nie używałem jego komputerowego wydania. A że teraz korzystam z abonamentu na Office 365, nie wypada mi nie korzystać również z gigantycznej przestrzeni na OneDrive. Skype to raczej również pozycja obowiązkowa, podobnie jak aplikacja Xboksa. No, może aplikacje z Bingiem niespecjalnie mnie kręcą.
Do tego dochodzi cały szereg mniej lub bardziej udanych (ale niemal zawsze ciekawych) "eksperymentalnych" aplikacji z Microsoft Garage. Od prostych aplikacji do blokady ekranu, po próby wymyślenia maila (i nie tylko maila) na nowo.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że jako - przynajmniej obecnie - użytkownik Windows Phone, czuję się trochę przez Microsoft pominięty. Z części aplikacji w ogóle nie mogę skorzystać. Te przejęte przez Microsoft (czyli właśnie np. przemianowane na Outlooka Acompli czy Sunrise) w ogóle nie mają swoich wersji na WP. Nowych zabawek z Microsoft Garage, niezależnie od tego, czy są użyteczne czy nie, też przetestować nie mogę. Microsoft może i robi sobie na Androidzie poligon doświadczalny pod usprawnienia w Windows 10, ale patrząc na to, jakie produkty MS mogą przetestować posiadacze smartfonów z Androidem, jestem po prostu odrobinę zazdrosny.
Tym bardziej, że teraz doszedł do nich kolejny gadżet stworzony przez Microsoft, który dodatkowo sprawuje się zaskakująco dobrze - launcher Arrow.
Odkurzyłem swój stary smartfon z Androidem, nie mając przy tym specjalnych nadziei, że Arrow będzie czymś ciekawym. Ot, zainstalować, zobaczyć co to, wyłączyć telefon i schować znowu do szuflady. Okazało się jednak, że było trochę inaczej.
Przede wszystkim, co nie zawsze jest w przypadku Androida standardem, launcher Microsoftu wygląda po prostu dobrze. Stonowane, chłodne kolory, prosty, przejrzysty interfejs, oczywiste rozwiązania nawigacyjne. Jeśli pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz, to Microsoftowi udało się zrobić to dobrze.
Dalej jest zresztą podobnie - laucher nie jest przeładowany zbędnymi funkcjami, nie wymaga czasochłonnej konfiguracji ani nauki, a jednocześnie potrafi zaoferować coś ekstra.
Za to "coś ekstra" można uznać chociażby specjalnie przygotowane panele, znajdujące się po bokach ekranu głównego (ich lokalizację można dowolnie zmieniać), prezentującego ikony najczęściej wykorzystywanych aplikacji. Będąc jednak jeszcze przy ekranie głównym, trzeba wspomnieć o trzech potencjalnych wadach - przede wszystkim do listy "Apps" nie da się dodawać ręcznie aplikacji. Zestaw wybiera za nas algorytm i nic nie możemy na to poradzić. Po drugie niektórym może nieco przeszkadzać fakt, że dock z aplikacjami jest widoczny na każdym z ekranów głównych. Zadowoleni nie będą też miłośnicy widgetów - na najważniejszych czterech ekranach nie można dodawać ani jednego. Musimy je wszystkie upchnąć na innych, "czystych" ekranach. Tej wady części osób nie zrekompensuje nawet opcja automatycznej zmiany tapety na całkiem ładne zdjęcia z Binga.
Czas jednak przejść do tego, co najciekawsze, czyli innych niż lista aplikacji paneli pulpitu.
Pierwszy z nich, "Recent", służy do gromadzenia informacji na temat naszych ostatnich akcji, umożliwiając szybki dostęp do np. ostatnio uruchamianych aplikacji, wykonanych zdjęć, nieodebranych połączeń czy pobranych plików. Świetne rozwiązanie dla kogoś jak ja, kto potrafi często odznaczyć wszystkie powiadomienia jednocześnie, a potem nie mieć pewności, czy przypadkiem czegoś nie przegapił.
Druga zakładka to "People". Tutaj, jak łatwo się domyślić, znajdują się po prostu kontakty, z którymi kontaktujemy się najczęściej, z od razu przypisaną najczęstszą formą komunikacji. Wystarczy więc jedno kliknięcie, żeby zadzwonić do członka rodziny, albo zacząć pisać maila do współpracownika. Mi natomiast algorytm MS uświadomił, że chyba zbyt często dzwonię do serwisu samochodowego...
Ostatnią zakładką jest wiecznie aktywna aplikacja do tworzenia notatek i przypomnień bezpośrednio z ekranu głównego. Wystarczy w okienku wprowadzić tekst, a potem ewentualnie ustawić jego datę wykonania, lub po jakimś czasie oznaczyć je jako wykonane, również jednym dotknięciem wyświetlacza. I wszystko bez wchodzenia do jakiejkolwiek aplikacji - w sam raz na szybkie zapisanie tego, co akurat przyszło nam do głowy. Jestem pewien, że nie tylko mi nie chciało się czasem otwierać notatnika do zapisania prostej czynności, o której potem oczywiście ostatecznie zapominałem.
I to właściwie tyle, jeśli chodzi o najważniejsze możliwości Arrowa. Za bonus można uznać wysuwaną z dołu (podobnie jak w iOS) zakładkę z naszymi ulubionymi aplikacjami, najważniejszymi akcjami i regulacją podświetlenia ekranu. Szkoda tylko, że o ile zestaw skrótów do programów da się dowolnie zmieniać, o tyle 5 funkcji poniżej niż (tryb samolotowy, WiFi, etc) są przypisane na stałe. Nie odzwierciedlają też np. porządku ustawień z systemowej, rozwijanej z góry belki.
Arrow oferuje więc całkiem sporo (choć szkoda, że nie próbował też trochę skopiować Aviate), zamykając wszystko w eleganckim i działającym sprawnie (nawet na trochę już leciwym One M7) opakowaniu. Nie jest to może najbardziej niesamowity program, jaki widziałem w swoim życiu, ale z całą pewnością warto się nim zainteresować, jeśli szukamy dodatku do Androida właśnie w takim stylu.
Jednocześnie wizja Androida w wersji Microsoftu, ale nie jako klonu Windows Phone (bo i MS Arrowem i innymi nie zamierza przekonywać nikogo do przejścia na WP) zaczyna się wydawać coraz bardziej kusząca. Czy z perspektywy Microsoftu - tego nie jestem pewien. Z perspektywy użytkownika - na pewno. Oczywiście to samo można byłoby w teorii uzyskać instalując po prostu wszystkie niezbędne produkty MS na dowolnym telefonie z Androidem, ale jest coś atrakcyjnego w "gotowcach".
BlackBerry już zrobiło "swojego" Androida. Może czas na Microsoft?