REKLAMA

Podczas konferencji Apple'a zrozumiałem co czuje hejter

Jedni wolą słodkie, inni słone. Jedni preferują świat Apple’a, inni Google’a, widząc zarazem wiele zalet alternatywnego względem wybranego rozwiązania. Podobnie myślę o Apple: nie używam, ale sobie cenię. Wczoraj jednak nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Zwłaszcza w kontekście wiedzy, że wszystko co było prezentowane to murowane bestsellery.

10.09.2015 09.03
Podczas konferencji Apple’a zrozumiałem co czuje hejter
REKLAMA
REKLAMA

Już od dawna przestaliśmy wymagać od Apple’a kreowania nowych trendów. Ile bowiem można to robić? Od długiego czasu firma Tima Cooka zamiast wprowadzać kolejne rewolucje, w szybkim tempie ewoluuje pokazując nam jeszcze lepsze wersje istniejących już urządzeń i rozwiązań, które wielu z nas tak mocno pokochało. I to jest okej, nie ma w tym nic złego. Normalną rzeczą jest też fakt, że sukces rywala inspiruje. Nie śmiałem się, gdy zobaczyłem moment, w którym Apple wynalazł fablet czy jak wprowadzał do OS X funkcje znane z Windows Vista. Wczoraj się śmiałem. Po czym zamilkłem. A pod koniec byłem o włos od słania ordynarnych wiązanek w stronę telewizora niczym moja babcia gdy ogląda na ekranie polityków.

Nie mam nic przeciwko imitacjom, zwłaszcza w momencie w którym prezentowane rozwiązanie jest w jakiś sposób lepsze od pierwowzoru. Gdzie podczas prezentacji którego prezenter jak ognia unika porównań do konkurencji, używając zręcznych sformułowań by nie kłamać. Apple skłamał na scenie wielokrotnie. A symbolem całej konferencji, zorganizowanej przez firmę walczącą o możliwość formalnego bycia właścicielem pomysłów i idei, było zaproszenie na scenę twórców gry będącej jawnym plagiatem stareńkiego Froggera.

Prawdę powiedziawszy, myślałem że to żart

I byłem tego prawie pewien już podczas prezentacji iPada Pro. Cały czas całkiem na serio brałem pod uwagę scenariusz, że Tim Cook zaraz wyłoni się zza kulis i ogłosi „HE, HE, ŻARTOWALIŚMY” i zacznie się właściwa konferencja. Zobaczcie tylko na tego potworka.

zrzut_ekranu_2015-09-10_o_10.43.43

iPad Pro nie jest „lepszą hybrydą”. Nie ma „ktoś w końcu zrobił to dobrze”. iPad Pro jest tym dla Surface’a i jego klonów, czym filmy z Leslie Nielsenem względem wyśmiewanych pierwowzorów. Ta 12,9-calowa hybryda wyposażona jest w ekran o proporcjach 4:3, a więc idealnych do przeglądania internetowych treści (a więc na przykład dla iPada mini) i zupełnie bezsensowna do pracy, a tym bardziej wielozadaniowej pracy.

Do iPada Pro będziemy potrzebowali dokupić sobie Microsoft Type Cover... ekhem, znaczy się, klawiaturę Apple'a, bo przecież nie kupimy tego monstrum do trzymania tego potwora w jednym ręku na kanapie. Właściwie, to jego gorszą wersję od Apple’a, bo pozbawioną gładzika. Nie bez powodu. iOS 9 nie obsługuje urządzeń wskazujących takich, jak myszka czy gładzik. To będzie zapewne w iOS 10 (w iOS 11 wprowadzą Menu Start, w iOS 12 aplikacje w oknach, Cortany nie muszą, bo działać będzie z aktualnym systemem). No i rysik (pamiętacie opinię Steve’a Jobsa o tym manipulatorze?). Wszystko oczywiście sprzedawane osobno. Nawet rysik, nawiasem mówiąc absurdalnie i niewytłumaczalnie drogi. Co w kontekście (słusznej!) krytyki Surface’a za sprzedawanie klawiatury osobno jest tym śmieszniejsze.

COexiWwWEAEZtwl

Czyli hybrydy nie są już złe? Ich krytycy argumentowali, że dotyk powoduje oderwanie rąk od klawiatury co zajmuje za dużo czasu. Nie rozumieli, że dotyk nie zastępuje w tych urządzeniach myszki/gładzika, a je tylko uzupełnia. No cóż, inżynierowie Apple’a tego również nie rozumieją i z kursora korzystać nie pozwolą. A praca wielozadaniowa na iPadzie Pro? Już Windows RT był w tym lepszy, przynajmniej wybrane aplikacje (Office, Internet Explorer) wyświetlał w oknach. Dramat.

Apple TV? O ironio

W tym przypadku poznamy z kolei prawdziwa potęgę Apple’a. Oto bowiem ów sprzętowy gigant prezentuje rozwiązanie, które albo nie różni się niczym od oferowanych rozwiązań konkurencji, albo wręcz jest gorsze. Choć plusem Apple TV jest akurat cena. Jest dużo tańszy od, na przykład, wyśmiewanego za funkcje telewizyjne Xboksa One z Kinectem. Wszystko, o czym opowiadano podczas prezentacji, to taki gorszy Xbox One. Problem w tym, że Microsoft odpuścił sobie „telewizyjną rewolucję” po fali krytyki. Apple TV zebrał pochwały za dokładnie to samo, co Microsoft „joby”. Siri na keynote powinna zażartować z kontroli głosowej w Xboksie One i z Cortany. Apple odniesie sukces, inni nie. Apple TV wprowadza też kolejny system operacyjny: TvOS. Towarzyszyć będzie systemom iOS, Watch OS i OS X. By deweloperom żyło się lepiej.

Kolejne rewolucje to kolejny żart. Natywne aplikacje na zegarku to akurat nic nowego do wyśmiewania, bo o tym już wiedzieliśmy. Kłamstwo w postaci „living images” w nowym iPhonie („rewolucyjna nowa technologia”) budzi zniesmaczenie (funkcja działa w identyczny sposób co na Lumiach, nawet kopiując nazwę, a i tak Microsoft był wyśmiewany za „dużą inspirację” modułem HTC Zoe). A rewolucyjny 3D Touch działa właściwie tak samo jak „przytrzymaj dłużej” na innych telefonach. Tyle że Apple wymaga od ciebie użycia siły. No i laserowych czujników wykrywających mikroskopijne zmiany w strukturze digitizera pod wpływem nacisku. Wiecie, lasery, szmery, bajery. Bo „tap & hold” jest już passe.

To Leslie Nielsen czy Mel Brooks?

Wczorajsza konferencja firmy Apple to komedia. Parodia tego, czym firma ta cechowała się przez lata. Ale wiecie co? I tak im to ujdzie na sucho, z dwóch powodów. Po pierwsze, mimo wczorajszej konferencji, Apple oferuje i tak bardzo fajne urządzenia, które są modne, reprezentują wysoką jakość technologiczną, są ładne i mają fenomenalny ekosystem usług. No i bo to Apple, gdyby ta firma zaprezentowała zegarek z kalkulatorem, to masy zemdlałyby z wrażenia.

Do tej pory istniał jeszcze argument „ale Apple w końcu zrobił to dobrze”. Argument trafny, chociażby przy iPadzie czy iPhonie. To nie były pierwsze smartfony i tablety na rynku, a pierwsze przyjazne i wygodne tego typu urządzenia. Żadna, ale to żadna z dzisiaj prezentowanych nowości nie jest zrobiona lepiej od konkurencji. To jej parodia, a konferencję powinien prowadzić nie Tim Cook, a Mel Brooks. Wrażenie robił właściwie tylko aparat nowego iPhone’a.

W końcu poczułem to, co czuje rasowy hejter wylewający żółć w komentarzach. Apple będzie spijał śmietankę za cudze pomysły, które zrealizował od niej gorzej, które wyceni drożej (no, poza Apple TV), i które wyniosą go na nowe wyżyny splendoru i bogactwa. I dlatego też ten jeden raz pozwolę sobie na szczeniackie: a weź pierdziel się, Apple.

REKLAMA

Sprawdź inne nasze publikacje dotyczące nowości Apple’a:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA