Windows 10 kontra Windows 8: to samo podejście, zupełnie odmienny efekt - pierwsze wrażenia Spider's Web
Spędziłem cały weekend pracując wyłącznie na Windows 10 Technical Preview. Jestem zdumiony - jak na tak wczesną wersję, system ten działa zadziwiająca stabilnie i sprawnie. Jest jednak dokładnie tym samym, co jego poprzednik - zestawem kompromisów. Przynajmniej w obecnej, nieukończonej jeszcze formie.
Tim Cook miał rację twierdząc, że Windows 8 to propozycja polegająca na wielu kompromisach. Tak, to oczywiste - system operacyjny, który przeznaczony jest zarówno do tabletów, hybryd jak i tradycyjnych komputerów i ma na każdym z nich sprawdzać się bardzo dobrze musi iść na pewne ustępstwa. Wyspecjalizowane oprogramowanie tego robić zdecydowanie nie musi.
Z tym że jest też druga strona medalu - dla mnie konieczność posiadania wielu wyspecjalizowanych urządzeń to znacznie większy kompromis niż posiadanie jednego, wielozadaniowego urządzenia. Można nosić przy sobie skrzynię z narzędziami lub… szwajcarski scyzoryk. Każde rozwiązanie to pewien kompromis. My tylko musimy zdecydować na które chcemy się godzić.
Windows 10, oceniając go po kompilacji „Technical Preview”, jest zaprojektowany z dokładnie takim samym podejściem: kompromisy, kompromisy, kompromisy. Jest bardzo podobny w tej kwestii do Windows 8.1 a zarazem tak bardzo odmienny: zmieniono bowiem istotność poszczególnych elementów i czynności. Windows 8 to było powitanie ery dotyku i pamiętanie o użytkownikach klasycznych PC. Windows 10 Technical Preview jest czymś dokładnie odwrotnym - systemem dla komputerów PC, który przy okazji wie jak wykorzystać możliwości ekranu dotykowego. Paul Thurrott, znakomity bloger specjalizujący się w pisaniu o Microsofcie, nazwał Windows 10 „alchemicznym momentem giganta z Redmond”, w którym ołów zamienia w złoto. To aluzja do przemiany, jaka zaszła w Windows 10 w porównaniu do Windows 8.1. Ja uważam, że na takie peany jeszcze sporo za wcześnie. I już uzasadniam dlaczego.
Siódemka jest większa od Ósemki
Windows 10 Technical Preview badałem na maszynie wirtualnej VMware zainstalowanej na Surface Pro pierwszej generacji. Przydzieliłem mu raptem jeden rdzeń procesora Core i5 i 2 GB pamięci RAM. Z premedytacją, gdyż Technical Preview to bardzo wczesna wersja niegotowego jeszcze systemu operacyjnego i ocenianie jego wydajności byłoby pozbawione jakiegokolwiek sensu. Spodziewałem się przestojów i lagów, a tymczasem pracowało się na takiej konfiguracji naprawdę bardzo żwawo. To się jednak może zmienić: Windows 10 Technical Preview nie zawiera wielu elementów, które mają trafić do wersji końcowej systemu.
Jak w skrócie określić ten system w obecnej formie? Od strony użytkowej to… Windows 7, wzbogacony o kilka elementów z Windows 8.1. Tu jednak trzeba zaznaczyć, że aktualna kompilacja jest zupełnie pozbawiona elementów dedykowanych stricte tabletom i w tej materii wiele może się zmienić. Na razie jednak, na tablecie system ten jest niewiele wygodniejszy od Windows 7.
To nie oznacza, że Windows 10 TP nie obsługuje dotyku. Dotychczas wyrobione odruchy się na nowym systemie sprawdzają. Przewijanie tekstu, powiększanie zdjęć i manipulowanie nimi - to wszystko działa bezbłędnie. I w tym momencie zaczynam rozumieć do czego zmierza Microsoft jeżeli chodzi o system w wersji na notebooki.
Sceptycy się mylą, dotyk w klasycznym PC ułatwia życie
Fakt, to wymaga przestawienia się i nauczenia się nowych odruchów. Dokładnie tak samo, jak po pojawieniu się myszki komputerowej i interfejsu graficznego w komputerach PC. Na początku patrzymy na to sceptycznie, ale z czasem nie wyobrażamy sobie powrotu. I dokładnie tak samo jest z dotykiem. Przecież trzeba odrywać ręce od klawiatury, wyciągnięta do ekranu dłoń to nieergonomiczna pozycja, i tak dalej. Do myszki jednak też trzeba oderwać ręce, a dotyku przy pracy używa się sporadycznie a nie bez przerwy. Mając myszkę i klawiaturę do dyspozycji mam odruch sięgania do monitora… nawet jeżeli nie jest on dotykowy, po chwili dopiero łapiąc się, że sprzęt nie (za)reaguje. Logika każe więc myśleć, że interfejs dotykowy działa i ułatwia życie.
Tyle że obsługa za pomocą dotyku przy okazji komputera PC wygląda nieco inaczej niż przy okazji tabletu. Windows 8 chciał oferować jeden interfejs działający prawie identycznie na obu rodzajach maszyn. Windows 10 idzie inną drogą: zachowuje spójne wzornictwo i zestaw funkcji zarówno dla tabletów, jak i klasycznych PC, ale jego interfejs się zmienia w zależności od sposobu wykorzystania urządzenia. Tak samo robi to Windows 8.1 Update, ale tam różnice są subtelne.
Tu mamy pełnoekranowe Menu Start na tablecie i wysuwane na PC. Pełnoekranowe aplikacje na tablecie i umieszczone w oknach na PC. Dokładnie te same aplikacje, nie ich wersje mobilne i desktopowe. Funkcje są dostępne w dokładnie tych samych miejscach i mają realizować dokładnie ten sam cel, tyle że proponują inną formę interakcji w zależności od wykorzystywanego urządzenia. To jak najbardziej jest kompromis. Ale w zupełnie innej formie od tego prezentowanego w Windows 8.1. Microsoftowi udało się zachować spójność i logikę obsługi systemu kosztem zróżnicowanego user experience. To podejście byłoby koszmarnym krokiem wstecz gdyby nie coś, co w Windows mamy już od dawna.
Uniwersalne aplikacje, czyli kafelki wcale nie poszły do piachu
Nawet najwięksi entuzjaści Windows 8 zgodzą się, że system ten cierpiał na pewną formę schizofrenii. Nowy interfejs w pierwotnej wersji systemu zupełnie nie współgrał ze sobą. Pulpit to bardzo dobre środowisko do pracy, a „Modern” jest świetny do konsumpcji treści. Sęk w tym, że mieliśmy, de facto, dwa interfejsy w jednym. I to była największa wada tego systemu operacyjnego, którą Microsoft zaczął sukcesywnie usuwać. Windows 8.1 i Windows 8.1 Update coraz bardziej integrowały ze sobą oba te środowiska. Windows 10 to koniec najważniejszych prac i te uważam za wykonane wzorowo.
Pierwotnie aplikacje „Modern” miały zastąpić aplikacje klasyczne, jak tylko środowisko dla tych pierwszych odpowiednio dojrzeje. Teraz podejście jest zupełnie inne. Windows 8.x to środowisko dla aplikacji „Modern” zachowujące zgodność wsteczną z aplikacjami Win32, Java, Air i resztą. Windows 10 to środowisko dla wielu różnych rodzajów aplikacji, przy czym telefoniczne i tabletowe wersje tego systemu będą obsługiwały wyłącznie uniwersalne aplikacje, a wersja dla PC oprócz „Modern” obsługuje też inne środowiska. I wszystkie na równych prawach, w dokładnie ten sam sposób. Czujecie różnicę?
A zatem na tabletach, smartfonach i PC będą dostępne aplikacje „Modern”, które bez potrzeby modyfikowania ich kodu będą działać równie dobrze na 5-calowym ekranie dotykowym, jak i w oknie Pulpitu naszego PC, a dodatkowo nasz PC z Windows 10 będzie obsługiwał całą plejadę innych aplikacji, z klasycznymi na czele. Aplikacje uniwersalne (a więc te, które nazywam „Modern” w myśl przyjętej nomenklatury) ze swoimi aktywnymi kafelkami są nadal szalenie ważne dla Microsoftu. Jedyne co się zmieniło, to zamiast stawianie na to jedno środowisko na komputerach PC, jest ono dostępne jako jedna z wielu możliwości, które dzięki pełnej integracji z Pulpitem staje się bardzo atrakcyjną alternatywą. A jeżeli będziemy posiadać tablet i telefon z tym systemem, będzie to wręcz preferowana opcja.
Na PC najważniejszy będzie Pulpit
I to w niczym nie przeszkadza jeżeli chodzi o interfejs dotykowy. Z podobnego założenia wyszedł już Google w swoim Chromebook Pixel jak i, jeżeli wierzyć plotkom, Apple w swoim Macbooku. Notebooka nie chwytamy za wyświetlacz i nie polegamy przede wszystkim na interfejsie dotykowym. Ten jest w tym przypadku uzupełnieniem, jedną z wielu metod interakcji, a nie tą podstawową. Dlatego też Microsoft dalej rozwija Pulpit i rozwijać go będzie.
Widać to już teraz. Eksplorator plików przeszedł lifting, dzięki któremu szybciej możemy dostać się do miejsc, które są dla nas istotne na dyskach naszego komputera. Pojawiła się obsługa wielu pulpitów, w której wciąż nie mogę się odnaleźć, bo nigdy nie rozumiałem tej idei (kilka dni to jednak za mało). Mamy usprawnienia w zarządzaniu otwartymi oknami. Wszystkie nowości dotyczą wyłącznie Pulpitu. Nawet wprowadzenie w nim pełnej obsługi aplikacji „Modern” to w gruncie rzeczy usprawnienie pulpitowego, nie „modernowego” środowiska.
Wiele rzeczy jest jeszcze do poprawienia: aplikacje „Modern” mają swoją minimalne rozmiary, a więc ich okna, na razie, możemy kurczyć tylko do pewnego momentu. Brakuje Centrum Akcji i Cortany. Brakuje jeszcze sporo rzeczy. Ale to dopiero wczesna wersja Windows 10…
To jaki jest w końcu ten Windows 10? Fajny, czy nie?
Nie zamierzam na to pytanie odpowiadać. To tak jakby smakować ciasto przed włożeniem do piekarnika i dodaniu do niego odpowiedniego wykończenia. Nie mam zamiaru oceniać Windows 10 w tej formie, jaka jest do pobrania teraz.
Jest na pewno spełnieniem potrzeb użytkowników, którym Windows 8 nie przypadł do gustu. To Windows 7 czerpiący wszystko co najlepsze z Windows 8 dla pulpitowego użytkownika systemu. Na dodatek, oprócz tej syntezy mamy kilka nowości, wszystkie dotyczące pracy z oknami i wieloma aplikacjami.
To, o mnie interesuje najbardziej, to użyteczność Windows 10 na urządzeniu stricte dotykowym. Dopiero wtedy będzie można stwierdzić, czy dwa kroki w tył i trzy naprzód w wykonaniu Microsoftu są genialną wizją czy porażką. Póki co, wygląda to naprawdę dobrze.