Nie musisz wymieniać aparatu, by korzystać z Wi-Fi. Sprytna Lumera otworzy drzwi do funkcji smart
Można twierdzić, że funkcje związane z Wi-Fi w aparacie są zupełnie niepotrzebne. Tyle tylko, że taką opinię najczęściej wygłaszają osoby, które mają aparat bez Wi-Fi. Jak dużo tracą? Zobacz na przykładzie nowego urządzenia Lumera, które zapewnia całe spektrum nowych możliwości, właśnie dzięki wykorzystaniu Wi-Fi.
Łączność Wi-Fi być może nie jest najważniejszą funkcją aparatu, ale na pewno jest funkcją bardzo pożądana. Wystarczy rzucić okiem na rynek smartfonów. Śmiem twierdzić, że rozwój fotografii mobilnej wziął się głównie z faktu, że zdjęciami można się szybko podzielić ze światem.
Obecnie coraz więcej firm produkujących aparaty przekonuje się do Wi-Fi. W segmencie bezlusterkowców łączność bezprzewodowa jest już standardem, ale w przypadku lustrzanek sprawa wygląda zgoła inaczej. Producenci co prawda eksperymentują z Wi-Fi, ale robią to głównie w segmencie aparatów zupełnie amatorskich. Ostatnim wyjątkiem od reguły był półprofesjonalny, pełnoklatkowy Nikon D750, jednak implementacja Wi-Fi w tym modelu pozostawia wiele do życzenia.
Choć Wi-Fi obecnie kojarzy się z amatorskim rynkiem, to jest to opinia krzywdząca i krótkowzroczna. Wi-Fi to w końcu nie tylko wysyłanie zdjęć na Fejsa. To także szybki podgląd zdjęć, możliwość sterowania aparatem z poziomu urządzenia mobilnego, czy w końcu podgląd kadru na dużym ekranie. Takie funkcje doskonale sprawdzą się np. w profesjonalnej fotografii studyjnej.
Nie musisz wymieniać aparatu, by korzystać z Wi-Fi
Wszystko dzięki twórcom projektu Lumera. Lumera to małe urządzenie podłączane do aparatu, dzięki którym aparat zyskuje łączność bezprzewodową i funkcje smart. Urządzenie podłącza się do aparatu za pomocą kabla USB. Lumerę można sparować ze smartfonem przy wykorzystaniu Wi-Fi lub Bluetooth, a dzięki dedykowanej aplikacji (wspierane są systemy Android i iOS), aparat zyskuje funkcje smart.
Zdjęcia można oczywiście umieszczać od razu w serwisach społecznościowych, ale to najmniej ważna zaleta. Zdecydowanie bardziej użyteczne będzie automatyczne geotagowanie zdjęć na podstawie danych GPS ze smartfona, a także backup w czasie rzeczywistym. Zdjęcia mogą być zapisywane w pamięci smartfona, na pendrive’ie, zewnętrznym dysku lub mogą trafiać na chmurę. Smartfon staje się także bezprzewodowym pilotem i można z jego poziomu sterować funkcjami aparatu. Co więcej, jest to pilot dodający do aparatu całkiem zaawansowane funkcje, takie jak np. timelapse.
Lumera jest wyposażona w mały ekranik monochromatyczny, dwa przyciski do obsługi i we własne źródło zasilania. Lumera jest zbudowana w oparciu o otwartą platformę, przy czym otwarta jest zarówno część soft-, jak i hardware’owa. Twórcy wręcz zachęcają do „hakowania” urządzenia.
W Lumerze nie podoba mi się jedynie sposób mocowania urządzenia
Przykręca się je do gwintu statywowego aparatu, a sama Lumera ma własny gwint, do którego można podłączyć statyw. Jestem pewien, że takie rozwiązanie zaowocuje gorszą stabilnością aparatu na statywie. Być może lepszym rozwiązaniem byłby montaż na gorącej stopce aparatu, ale wtedy nie byłoby możliwości podłączenia lamp i wyzwalaczy. A chyba właśnie fotografowie studyjni będą głównym „targetem” tego urządzenia. Mało estetyczny jest także kabel USB łączący Lumerę z aparatem.
Sam pomysł na urządzenie wzbogacające funkcje aparatu jest jednak bardzo ciekawy. Jeżeli też tak uważasz, możesz wesprzeć twórców na Kickstarterze. Kampania ruszyła 30 października i potrwa jeszcze 39 dni. Na razie udało się zebrał 15 tys. kanadyjskich dolarów z 90 tys., które są potrzebne na rozpoczęcie produkcji urządzenia. Wspierając twórców kwotą 140 CAD (ok. 420 zł), otrzymasz swoje własne urządzenie. Zanim dofinansujesz twórców, upewnij się na stronie projektu, czy twój aparat będzie obsługiwany. Lumera zadziała z większością lustrzanek Canona i Nikona.