REKLAMA

YouTube zrzuca winę na wszystkich dookoła, a sam nie bierze odpowiedzialności za swój serwis

Problemy z odtwarzaniem filmów na YouTube, nawet pomimo szybkiego łącza internetowego, to chleb powszedni dla wielu użytkowników. Wideo co chwilę przerywa, a przed oczami pojawia się kółeczko buforowania. Czyja to wina? YouTube – powiedziałaby większość z nas. Jednak serwis ma dosyć tych oskarżeń i zaczyna zrzucać winę na dostawców internetu.

YouTube zrzuca winę na wszystkich dookoła, a sam nie bierze odpowiedzialności za swój serwis
REKLAMA
REKLAMA

Sam miewam czasami problemy z odtwarzaniem filmów na YouTube. Co prawda zdarzają się one niezwykle rzadko i mam tu na myśli naprawdę „niezwykle rzadko”, ale jednak się zdarzają. I to pomimo bardzo szybkiego łącza internetowego.

Mam szybkie łącze, wszystko działa jak należy, tylko YouTube potrafi złapać zadyszkę. Czyja to wina? Oczywistą odpowiedzią wydaje się – YouTube. Przecież tylko z tym serwisem są problemy i z żadnym innym. Swego czasu Piotr Grabiec opisywał problemy użytkowników Orange, a następnie zaproponował rozwiązanie problemu, leżącego w głównej mierze po stronie protokołu DASH, który po zatrzymaniu filmu, przestawał go ładować. Niestety Google zablokował możliwość instalowania zewnętrznych rozszerzeń do Chrome, a właśnie takie było rozwiązanie problemu, i wiele osób co jakiś czas widzi denerwujące kółeczko buforowania filmu.

Jednak YouTube w ogóle nie poczuwa się do odpowiedzialności i właśnie zdecydowało się głośno to zakomunikować.

Jak informuje serwis Quartz, pod filmami zaczęła pojawiać się informacja z pytaniem, czy masz problem z odtworzenie filmu i jeśli odpowiedź jest twierdząca, użytkownik otrzymuje link do specjalnie utworzonej strony.

Na owej stronie, która swoją drogą nie jest responsywna (wstyd Google!) możemy przeczytać, że Google zawsze wybiera najkrótszą i najlepszą drogę ku temu, aby paczki danych z filmem trafiły na nasze komputery. Jednak jeśli po drodze coś pójdzie nie tak, czyli po prostu dostawca internetu – mówiąc kolokwialnie – da ciała, to YouTube nie jest w stanie nic na to poradzić. Google zwraca uwagę także na to, że wiele może zależeć od naszego połączenie WiFi, czy też ilości urządzeń podłączonych do Sieci. W konsekwencji to wszystko kończy się na przerywanym odtwarzaniu lub gorszej jakości filmu.

youtube-logo

Dodatkowo Google sporządziło raport na temat dostawców internetu i oferowanej przez nich jakości łączy. Jak to zwykle bywa, na razie nie jest on dostępny dla naszego kraju, ale miejmy nadzieję, że wkrótce pojawią się dane także na temat Polski. Jestem ciekaw, jak wypadają Polscy providerzy.

Nie mam żadnych wątpliwości, że to zagranie to nic innego, jak po prostu działania PR-owe, które ma na celu poprawę wizerunku YouTube’a.

Jestem w stanie zrozumieć to, że czasami rzeczywiście dostawca internetu nie dostarcza odpowiedniej jakości i przez to filmy ładują się zbyt wolno. Chciałbym jednak dowiedzieć się, jak serwis wytłumaczyłby się z tego, że filmy czasami potrafią się buforować na szybkim komputerze, podłączonym do internetu kablem, a nie przez WiFi, na łączu 120 lub 250 Mbps. Bo z tego wolniejszego korzystałem przez wiele miesięcy, a aktualnie mam to szybsze, i mimo wszystko czasami serwis potrafi… zamulić.

REKLAMA

Oczywiście dostawcy mogą celowo spowalniać działanie serwisu, jak to było w przypadku afery z Orange, ale nie sądzę, żeby ten proceder nadal występował, a jeśli tak, to dotyczył aż tak dużej grupy użytkowników. Ale może po prostu jestem naiwny.

Jednego jestem pewien – YouTube stara się zrzucać winę na wszystkich dookoła, a sam nie bierze odpowiedzialności za działanie swojego serwisu. Może i dostawcy są winni (nawet na pewno po części są), na pewno nasze połączenie WiFi też ma sporo za uszami, ale YouTube też nie jest bez winy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA