Obawiam się przyszłości wideo w sieci
Telewizja linearna nadal trzyma się nieźle, a transformacja modelu dystrybucji materiałów wideo w stronę platform on-demand zajmie lata, jak nie dekady. Szansy na szybszy rozwój można jednak upatrywać wśród operatorów inwestujących w łączność LTE. Niestety, jeśli sieci komórkowe zaczną wchodzić częściej w partnerstwa z dostawcami treści, to stworzy to szereg nowych zagrożeń dotyczących neutralności sieci.
O problemach związanych z kupowaniem i wypożyczaniem treści wideo w modelu video-on-demand pisałem na łamach Spider’s Web w zeszłym miesiącu. Nie tylko sytuacja na rynku (zwłaszcza w takich krajach jak Polska) jest kiepska pod względem oferty, ale też sama technologia streamingu wideo ma wiele ograniczeń, przez co ciężko legalnym źródłom konkurować z piractwem.
Co mi nie pasuje w video-on-demand?
VOD wymaga stałego dostępu do internetu, a większość serwisów tego typu nie pozwala na cache’owanie treści “na później”. W domu, gdzie większość z nas ma stałe łącze, nie jest to problemem, ale już w podróży (pociągiem, samolotem) i u osób korzystających wyłącznie z internetu mobilnego, to spora niedogodność.
Rozumiem argumenty osób, które nie wyobrażają sobie oglądania filmów i seriali na smartfonie lub tablecie, że to wydumany problem. I to prawda, dla wielu osób taka forma rozrywki jest zbędna. Trudno jednak dyskutować z wynikami kolejnych badań - dają one jasny obraz tego, że zapotrzebowanie na mobilne wideo stale rośnie, a jednocześnie problem zapychania łącz streamingiem co chwila sygnalizują operatorzy.
Jak się dłużej nad tym zastanowić, to sytuacja jest tak naprawdę patowa. Rozwój serwisów VOD nie jest prosty, a osoby zainteresowane stworzeniem polskiej platformy na wzór Netfliksa stają przed obliczem problemu o nazwie “zbiorowe zarządzanie prawami autorskimi”. Z kolei klienci nawet z tych obecnych w kraju serwisów video-on-demand nie mogą korzystać w pełni poza zasięgiem sieci Wi-Fi ze względu na śmiesznie małe paczki danych.
Odtwarzanie offline
Marzy mi się, aby w przyszłości Netflix (jak już pojawi się w Polsce...) i inne serwisy VOD wprowadziły możliwość oglądania filmów i seriali nie tylko streamowanych w czasie rzeczywistym z sieci, ale też zapisanych na dysk dowolnego urządzenia. Wideo zżera w końcu tak dużo transferu, że do swobodnego korzystania z VOD potrzebne jest ogromna paczka danych, a oferta rodzimych operatorów jest w tej kwestii, cóż, mizerna. Nie wspominam już nawet o zbawiennym wpływie odtwarzania multimediów lokalnie dla baterii.
Miejsce, gdzie VOD na sens, to oczywiście transmisje sportowe. Tutaj nie ma co mówić o przechowywaniu treści na później, a dostęp mobilny jest znacznie ważniejszy, niż w przypadku filmów i serialu. Na upartego film i serial można ściągnąć z sieci i wgrać na urządzenie (nawet, jeśli nie będzie to “oficjalne źródło”, ale to osobna para kaloszy...) - w przypadku transmisji live liczy się “tu i teraz” i nie zawsze użytkownik ma możliwość usiąść wygodnie przed telewizorem lub komputerem.
Ograniczenia technologii
Niestety, na drodze do popularyzacji VOD - czy to transmisji live sportu, czy też filmów i seriali streamowanych z sieci - stoją malutkie paczki transferu danych. W ofertach operatorów mamy już nielimitowane minuty i SMS-y w abonamencie za 50 złotych; ba, rozmów wykonujemy coraz mniej ze względu na komunikatory VoIP, a SMS-y odchodzą w zapomnienie w czasach Facebook Messengera, iMessage i Snapchata. Na czym można zarabiać? To proste, na danych.
Sam mam problem z wyborem nowej taryfy i siedzę na bezterminowej umowie, bo nie da się już wybrać abonamentu, w którym albo płaciłbym mniej, albo miał jakąś sensowną paczkę danych. Operatorzy słono sobie liczą za transfer, a przecież każdy film odcinek serialu w rozdzielczości HD potrafi przeżreć miesięczny transfer. Patrząc realnie na rynek nie ma też co się łudzić: nie ma szans na to, że paczki danych magicznie urosną.
Już od kilku lat za więcej niż 2 GB miesięcznego transferu w telefonie trzeba słono płacić. W ofertach stricte internetowych jest już nieco lepiej, ale nadal nie są to wartości pozwalające na komfortowe korzystanie z treści. Użytkownicy przyzwyczaili się przy tym do tego, że abonament miesięczny za telefon w umowie bez urządzenia to koszt 50-60 złotych i ani myślą płacić więcej.
I co teraz?
Rynek wideo w sieci ma problem. Nie wierzę w to, że platformy VOD wprowadzą możliwość cache’owania danych, jeśli jeszcze tego nie zrobiły, a właściciele praw autorskich jeszcze długo na to nie pozwolą - w końcu jak ktoś chce offline, to niech kupuje płytę, prawda?. Użytkownicy też są leniwi, i zamiast konieczności zapisywania danych na później chcieliby mieć możliwość streamingu bez obaw o limity… Ale te limity są i będą, bo i tak dziś wideo zabija mobilne łącza.
Szansą na to, żeby usługi wymagające przesyłu dużej ilości danych stały się “używalne” na urządzeniach mobilnych to... partnerstwa pomiędzy operatorami, a dostawcami treści. Dobrym przykładem, że da się zrobić transmisje wideo z ważnych wydarzeń sportowych na urządzenia mobilne w formie aplikacji, jest wspomniane TVP Stream przygotowane na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej w Brazylii.
Wszystkie mecze mistrzostw do tej pory można było oglądać - zresztą sam mecz finałowy też będzie można obejrzeć - przez internet mobilny. Jest tylko jeden haczyk: widz musi być… abonentem T-Mobile. Nie chcę wdawać się w dyskusję, czy to jest fair, czy nie, bo już wiele głosów na ten temat było, a na łamach Spider’s Web sprawę komentował Paweł. Sama aplikacja działa dobrze, a sieć LTE pozwala na oglądanie materiału w dobrej jakości bez przeszkód. Chciałem zwrócić uwagę na coś innego:
Transfer w ramach aplikacji TVP Stream przy połączeniu LTE jest dla klientów T-Mobile bezpłatny.
Nie oszukujmy się: osoba, która obejrzy 90-cio minutowy mecz w dobrej jakości na urządzeniu mobilnym przeżre cały transfer danych, więc bez darmowego transferu mija się to z celem. Operatorzy z kolei rozwijają LTE, a internet mobilny to już jedyny obszar, gdzie mogą jeszcze wykombinować dodatkowe zarobki - połączenia i SMS-y są praktycznie wszędzie “za darmo”.
Nic dziwnego, że użytkownikom proponowane są dość małe paczki danych na pocztę i Facebooka, a w przyszłości spodziewam się znacznie większej liczby takich partnerstw, gdzie dane od wybranego usługodawcy multimedialni będą lecieć poza limitem. Na to zresztą wskazują kolejne działania polskich operatorów.
Wystarczy wziąć na przykład serwisy strumieniowania muzyki - najpierw Deezer w Orange, potem WiMP w Play i dużo później w T-Mobile. W przyszłości z operatorami w partnerstwo chce wejść nowo powstające Audyoo. Teoretycznie wszyscy powinni być zadowoleni: operator, usługodawcy, konsumenci… Ale nie widzę szansy, żeby faktycznie było tak różowo.
Obawiam się jednak zagrożenia “neutralności sieci”.
Faworyzowanie jednych usług nad inne to nie jest do końca dobra wiadomość dla nas, klientów. Z jednej strony dostaniemy pewnie nielimitowany dostęp do treści w ramach abonamentu, ale stwarza problem dla nowych graczy i doprowadzić do monopolu. Serwis, który stać na umowę z operatorem, może nie dopuścić do stołu nowych graczy.
Będzie też coraz więcej sytuacji, w których klienci wyłącznie jednej sieci komórkowej będą mogli bez problemu korzystać z danej usługi, co też jest niebezpieczne. Jeśli Netflix już wejdzie do Polski i faktycznie stanie się partnerem T-Mobile (takie krążą plotki, których niestety nie udało mi się w żaden sposób u przedstawicieli sieci potwierdzić), to jaka jest szansa na to, że klienci Plusa, Orange i Playa będą mogli z oferty skorzystać?
No właśnie, mizerna. Jasne, można zmienić operatora, ale co będzie dalej - Netlfix trafi do T-Mobile, a dajmy na to Hulu do Plusa, a jeszcze kolejne serwisy będą oferowały bezpłatny transfer w Orange i Playu. To samo spotka serwisy muzyczne, a jeszcze ktoś wpadnie na pomysł zamykania dostępu - tak jak w przypadki TVP Stream i T-Mobile - na mocy umowy o wyłączność klientom innej sieci.
Jeśli rozwój wideo w sieci pójdzie w taką stronę, to zaraz się okaże, że potrzebne będą nam telefony Quad-SIM i umowa z każdą siecią. Obyśmy takiej sytutacji nie doczekali...
Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock.