Nowe naTemat? Rewolucji nie ma, są odsłonowe i reklamowe tricki
Jest nowy layout naTemat. Branża czekała na niego z dużą atencją, bowiem pierwsza wersja serwisu Tomasza Lisa spowodowała niemały zamęt na rynku. Wczoraj wieczorem naczelny naTemat Tomasz Machała tonował jednak nieco nastroje. "To jest RE design a nie NEW design" - pisał mi na Twitterze. I rzeczywiście, jest RE plus sporo odsłonowych tricków. Z naciskiem na to drugie.
Po tym, jak w wywiadzie ze mną Machała mówił o nowym layu, że "mi kapcie spadną" (choć w autoryzacji znacznie stonował to zdanie), przyznam, że bardzo liczyłem na jakieś nowe rozdanie; reset, który rzuci branżę w wir nerwowych zmian w wyglądzie serwisów.
Tymczasem wczoraj popołudniu Machała podał na Twitterze nazwę nowego fontu naTemat
i w zasadzie wyjawił tym samym największą zmianę w naTemat. Nowy font to najbardziej rzucająca się w oczy zmiana w wyglądzie naTemat. I jak to z nowymi fontami bywa - na początku wydaje się dużo gorszy od poprzedniego, choć pewnie za kilka dni będzie się wydawać, że jest tam od zawsze.
Ze zmian na stronie głównej warto odnotować odświeżony wygląd widgetów promujących teksty z danej kategorii, które teraz wyglądają niczym te na... Spider's Web.
Jest też nowy claim marketigowy naTemat - jesteś u siebie. Jest niezły - przyznaję; sugeruje bowiem społecznościowy charakter serwisu, a to ciekawe ujęcie jak na serwis w gruncie rzeczy informacyjny. Tyle że jest wyrzucony na sam dół do stopki serwisu, więc nikt go raczej nie zauważy.
Nieco więcej zmian jest na stronie wpisu.
Kolumnę z tekstem przesunięto w lewo (poprzednio była po środku), zapewne robiąc miejsce na reklamy lub promocję innych tekstów w prawej kolumnie.
Ciekawsze jest jednak co innego. Oto naTemat zastosował bowiem trick znany między innymi z serwisu Quartz - przy scrollu strony z wpisem, czytamy także kolejne wpisy wywołując tym samym nowe URL-e. Tak więc, jak wcześniej przeciętny czytelnik "czytał" jeden tekst klikając w jeden link, tak teraz 3 (na tyle jest ustawiony scroll).
A tłumacząc na język branżowy - przy dynamicznym wzroście UU naTemat brakowało zapewne równie dynamicznego wzrostu PV, a to właśnie PV wciąż głównie świadczą o cenach reklam w Polsce. No to teraz przy jednym kliku naTemat będzie łapało 3 odsłony. Sprytne, ale trochę przykre.
I to by było na tyle.
Idę o zakład, że duża część odwiedzających naTemat nie zauważy zmian w ogóle. Ja bym nawet stonował wypowiedź Machały i zamiast RE-designu, nazwałbym nowe naTemat re-designem.
Mimo to, dla pełnej jasności dodam, że naTemat to dla mnie wciąż najlepiej zaprojektowany serwis informacyjny w polskim internecie, wciąż referencyjny. I w zasadzie rozumiem główną myśl stojącą za projektem zaktualizowanego naTemat - utrzymać charakter topowego layoutu, trochę go usprawnić i dodać kilka nowych elementów funkcjonalnych.
Tyle że... daliśmy się wszyscy nieco strollować
Wczoraj przez cały dzień naTemat był nieczynny, co sugerowało, że zmiany będą spore. To uzasadniałoby konieczność wyłączenia serwisu, by na spokojnie wdrożyć wszystkie zmiany. Tymczasem widać, że zmiany są kosmetyczne i niewiele w kodzie się zmieniło.
Zniknięcie serwisu było jednak elementem kampanii reklamowej nowego serialu HBO, który reklamował się na splashu z informacją o tym, że nowy naTemat ruszy 30 czerwca. Przy okazji będzie dzisiaj przy tym niemała afera medialna, bowiem w innej odnodze kampanii wykorzystano fikcyjne wypowiedzi najbardziej znanych polskich blogerów, w tym takich, którzy z natury rzeczy nie biorą udziału w reklamach (np. Natalia Hatalska).
Mam więc wrażenie, że wchodząc w interakcję z Tomkiem Machałą na Twitterze i Facebooku dałem się wciągnąć w akcję promocyjną HBO, a nowy naTemat próbuje rżnąć mnie na liczbę odsłon.
I trochę źle się z tym czuję.