GoPro wchodzi na giełdę, a klienci pozywają firmę za... urazy i złamania
GoPro to ikona rynku sportowych kamer i jednocześnie kura znosząca złote jaja - firma co roku podwaja sprzedaż, przychody i zyski. Spółka właśnie debiutuje na giełdzie rozpalając oczekiwania inwestorów. Złoty okres może jednak się kończyć - nad firmą wisi ogromny kryzys wizerunkowy, gdyż klienci GoPro uważają, że przyczyną ich urazów i obrażeń jest właśnie... sama kamerka.
GoPro to stosunkowo młoda firma foto-wideo, a do tego jedna z nielicznych, której udaje się regularnie zwiększać swoje przychody. To imponujące osiągnięcie na rynku, który przechodzi głęboką reorganizację – smartfony właściwie zjadły już segment kompaktów, lustrzanki stają się passe, a dedykowanych kamer nikt już nie kupuje. GoPro wstrzeliło się w ten rynek w idealnym czasie, dzięki czemu dziś stało się sprzętem rozpoznawalnym i chyba już kultowym. Nazwa GoPro funkcjonuje jako synonim całego rynku małych sportowych kamer.
GoPro stara się stworzyć wokół swoich kamer cały sportowy „lifestyle”, dlatego firma otwiera swoje kanały telewizyjne, a także nawiązuje współpracę z wielkimi koncernami, np. z Red Bullem. Kiedy pod koniec 2012 roku Felix Baumgartner w misji Red Bull Stratos skakał ze stratosfery, miał na swoim kombinezonie 7 kamer GoPro. GoPro widzieliśmy także na wielkim ekranie – jedna sekwencja w filmie Hobbit: Pustkowie Smauga była nagrana tymi urządzeniami.
Kura znosząca złote jaja
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, pierwsze kamery GoPro pojawiły się już 12 lat temu, a na początku rejestrowały obraz na taśmie 35mm! Od tego czasu firma Nicka Woodmana co roku niemal podwaja sprzedaż. W 2011 roku firma miała ok. 230 mln dol. przychodu, rok później było to już 526 mln dol., a w 2013 roku przychód wyniósł 985 mld dol. Podobna dynamika jest zachowana dla zysków firmy – w 2012 roku firma zarobiła 32 mln dol., a rok później 61 mln dol. W 2013 roku sprzedano 3,85 mln kamer GoPro. Wartość firmy w 2012 roku przekroczyła 2,25 mld dol.
Obecnie GoPro w całym rynku wideo ma udział na poziomie aż 30%. Z kolei w segmencie sportowych kamer odpornych na wstrząsy GoPro jest całkowitym liderem i ma aż 77% rynku.
Obecnie akcje GoPro po raz pierwszy wchodzą do obrotu giełdowego. Z pierwszej publicznej oferty (IPO), GoPro pozyska 100 mln dol., ale szacuje się, że firma może zarobić nawet 500 mln dol.
Choć wyniki finansowe brzmią pięknie, to z firmą związane jest pewne nietypowe dla branży ryzyko. Użytkownicy GoPro w większości przypadków wykorzystują kamerkę do nagrywania ekstremalnych ewolucji, co może prowadzić do poważnych urazów, a nawet utraty życia. Były już pojedyncze przypadki pozywania GoPro, ale może to być dopiero początek.
Zarząd GoPro przyznaje, że firma była przedmiotem roszczeń w związku z odnoszeniem poważnych uszkodzeń ciała przez użytkowników kamer. Firma utrzymuje wewnętrzne ubezpieczenie, które ma ją chronić przed ryzykiem wszystkich takich roszczeń, ale takie ubezpieczenie może okazać się niewystarczające.
Skąd pomysł na pozywanie firmy, kiedy ludzie dobrowolnie uprawiają sporty ekstremalne? Okazuje się, że to właśnie posiadanie GoPro może być głównym bodźcem do najbardziej ekstremalnych ewolucji.
Ludzie chcą zabłysnąć popisując się zwariowanymi i niebezpiecznymi filmami. Robią przy tym rzeczy, na które nie odważyliby się, gdyby nie mała kamerka na ich głowie. Już teraz właściciele wielu ośrodków w Stanach zabraniają wykorzystywania GoPro wśród swoich podopiecznych, z uwagi na potencjalne problemy z urazami i odszkodowaniami. Obecnie są to indywidualne decyzje kierowników. Gdyby jednak prawodawcy lub agencje rządowe orzekły, że korzystanie z GoPro zwiększa ryzyko obrażeń, mogłyby wejść w życie przepisy ograniczające wykorzystywanie kamer, lub zwiększające odpowiedzialność firmy. Którekolwiek z tych zdarzeń bardzo negatywnie wpłynęłoby zarówno na wizerunek marki, jak i na jej sytuację finansową.
Jest tu więc pewne ryzyko i potencjalni inwestorzy powinni zdawać sobie sprawę, że złota era GoPro nie musi trwać wiecznie.
Zobacz też: 8 najbardziej przerażających filmów z GoPro.