REKLAMA

Paradoks postępu, czyli po co miliarderowi studia?

Iść na studia czy nie – to wybór, który w ostatnich latach stał się coraz trudniejszy. Przeciwnicy wyższej edukacji często przywołują romantyczne przykłady Zuckenberga czy Jobsa, którzy przecież dorobili się fortuny, a żadnej uczelni nie skończyli. Jak więc wytłumaczyć fakt, że polski miliarder, Leszek Czarnecki, właśnie wraca do szkoły?

25.09.2013 18.59
Paradoks postępu, czyli po co miliarderowi studia?
REKLAMA
REKLAMA

Majątek Leszka Czarneckiego jest wyceniany przez Forbsa na 4,4 mld złotych.

Firmy takie jak Open Finance, Getin Noble Bank czy LCC Corp to jedne z wielu jego bardzo udanych biznesów. Leszek Czarnecki wg rankingu Forbsa aktualnie zajmuje 4 miejsce w rankingu najbogatszych Polaków, pierwsze nadal należy do Jana Kulczyka. Obu panów, oprócz fortuny, łączy również fakt, że posiadają tytuł doktora nauk. Tymczasem Leszek Czarnecki od września rozpoczął studia na Harvardzie w ramach Advanced Management Program, kosztujące ok. 76 tysięcy dolarów.

Jeśli spytać przeciętnego Polaka, co by zrobił jeśli wygra w lotto (gdzie wygrane są znacznie mniejsze niż majątek czołówki najbogatszych) to usłyszymy wiele odpowiedzi – od zwyczajowego „nic bym nie robił do końca życia”, po naprawdę szalone i ciekawe pomysły. Rzadko jednak ktoś deklaruje, że poszedłby na studia, zwłaszcza mając już tytuł naukowy. Co więcej, w przypadku osób szczególnie majętnych, walutą staje się czas, którego na takie studia na pewno będzie trzeba poświęcić dużo, nie licząc lotów po świecie.

Jak więc można wytłumaczyć przypadek Leszka Czarneckiego?

Przede wszystkim konieczne jest spojrzenie nieco inaczej na edukację niż robią to choćby licealiści. Powszechna edukacja to nie jest zło konieczne, tylko wielki atut i przewaga, jakiej raptem kilka pokoleń temu nie mieliśmy. Co więcej, darmowa edukacja w Polsce (darmowa w sensie, że nie musimy za nią płacić czesnego, cen książek i innych pomocy naukowych nie liczę) jest czymś, czego nie mają obywatele wielu innych krajów. Już teraz w sejmie pojawiają się projekty ograniczenia możliwości studiowania więcej niż jednego kierunku, a przykładowo na Węgrzech, po ukończeniu państwowej uczelni, należy pracować w kraju przez 5 lat albo konieczny będzie zwrot czesnego.

harvard 2

Uprzedzając komentarze zgodzę się, że niektóre kierunki studiów są obecnie mniej potrzebne niż inne, a i sami studenci nie pozostają bez winy idąc na specjalizację, po której z góry wiedzą, że będą mieć problemy z pracą w zawodzie. Niemniej chodzi mi o jednostki świadomie kreujące swoją przyszłość, a które mogą nie dostrzegać licznych pozytywnych stron powszechnej edukacji państwowej. Aby studiować w Polsce na najlepszej uczelni w kraju wystarczy się do niej dostać dzięki dobrym wynikom w nauce. W USA oprócz kryteriów merytorycznych mamy często również rasowe/pochodzeniowe oraz, przede wszystkim, musimy za studia zapłacić spore czesne, które często spłacamy całymi latami.

Kolejny niedocenianym atutem, który podejrzewam, że Leszek Czarnecki brał pod uwagę, to kontakty biznesowe jakie wyrabia się podczas studiów. Sukces trudno jest odnieść w pojedynkę, nie znając nikogo i bez pomocy innych. Na studiach poznajemy ludzi podobnych nam, często ze zbliżonymi celami i oczekiwaniami, a co więcej o podobnym poziomie wiedzy. Jeśli ktoś uczęszcza na światowej klasy uniwersytet (mam na myśli Harvard) to może oczekiwać, że jego kolegami ze szkolnej ławki będą ludzie jego pokroju. Informatyk łatwiej znajdzie partnera do wspólnego projekt na politechnice, tak samo jak biznesmen na studiach MBA. Co więcej, są to często znajomości nieformalne, a te potrafią najbardziej zaprocentować.

Skupiając się na sytuacji osób, które studia wyższe już skończyły docieramy do paradoksu postępu.

Jest to hipoteza zakładająca, że obecny postęp naukowy jest tak duży, że choć średnia przeciętnych kompetencji wykształconej części społeczeństwa ciągle się zwiększa, to dystans miedzy nimi powiększa się jeszcze bardziej. Innymi słowy, przykładowo to co robi informatyk jest dla bankiera czarną magią, i vice versa, pomimo że obaj są dobrze wykształceni. Każde kolejne pokolenie jest mądrzejsze od poprzedniego i coraz trudniej jest być multidyscyplinarnym ekspertem czy tzw. człowiekiem renesansu. Przykładowo, planując karierę lekarza czy też informatyka czekają nas długie lata nauki, a kolejne pokolenie będzie musiało umieć jeszcze więcej.

harvard

Ponadto w ramach jednego zawodu mamy coraz więcej specjalizacji. Jeśli więc dostęp do tej wiedzy już u jej progu byłby ograniczony przez dajmy na to płatne studia lub niedostateczną ilość ośrodków szkoleniowych to wiele osób zrezygnowałoby już na początku. Dlatego m.in. cała branża informatyczna przechodzi tak spektakularny boom, bo dostęp do wszelkiego rodzaju materiałów edukacyjnych jest powszechny i bardzo często darmowy. Co więcej, umiejętności w tej dziedzinie przekładają się szybko na karierę zawodową i pracę, czego nie może powiedzieć np. historyk czy też polonista.

Paradoks postępu wyjaśnia nam również dlaczego jednostki wybitne nie spoczywają na laurach i nadal się edukują, rozwijają, budują kolejne biznesy etc. Wiedza ma swoje granice, poprzedzone szarą strefą niepewności. Rolą czołowych naukowców czy też liderów biznesu jest stałe poszerzanie tych granic, co staje się coraz trudniejsze dla osób, które mają za sobą wiele sukcesów – po prostu trudno znaleźć kogoś, od kogo moglibyśmy się czegoś nowego nauczyć. Dlatego ludzie sukcesu nadal wydają fortuny na edukację – czy to na renomowanych uczelniach, czy też tworząc nowe, eksperymentalne biznesy. Przecierają w ten sposób szklaki innym, jednocześnie pogłębiając dystans dzielący poszczególne dziedziny nauk. Nam pozostaje próbować ich dogonić, pamiętając, że wszyscy płyniemy pod prąd – jeśli się nie rozwijamy to się cofamy.

PS: Jeśli kogoś interesuje czego dokładnie będzie się uczył Leszek Czarnecki to znajdzie te informacje tutaj.

REKLAMA

Przemysław Gerschmann - Założyciel Equity Magazine, analityk inwestycyjny w globalnym banku. Pasjonat rynków finansowych, biegacz długodystansowy, wielbiciel południowych Włoch i fan książek Murakamiego.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA