REKLAMA

Orange rozwiąże Twoje problemy, ale tylko jeśli jesteś blogerem

Jeśli czytacie ten tekst, prawdopodobnie wiecie też, że miałem ogromny problem z założeniem Neostrady. Okazało się, że jednak, że pracownicy Orange są naprawdę skorzy do pomocy i łatwo pomogą Wam uporać się z problemem. Jest tylko jeden warunek, który musicie spełnić: musicie być dziennikarzem, blogerem lub inną osobą, która będzie potrafiła nagłośnić swój problem. W innym wypadku możecie liczyć tylko na siebie.

19.07.2013 16.49
Orange rozwiąże Twoje problemy, ale tylko jeśli jesteś blogerem
REKLAMA

Drugi akt historii o próbie założenia Neostrady zaczął się dosłownie kilkanaście godzin po opublikowaniu tego artykułu. Wówczas to do mojego mieszkania wpadł niespodziewany gość, a mianowicie monter z logiem Telekomunikacji Polskie (to nie pomyłka, widocznie rebranding jeszcze się nie zakończył). Powiedział, że dostał on pilne zgłoszenie o konieczności przeprowadzenia instalacji łącza i oto jest.

REKLAMA

Bardzo mnie zaciekawiła ta informacja, gdyż nikt mnie nie informował o tym, że monter ma się pojawić.

Ba, nie wiedziałem na tym, że konieczne jest przeprowadzenie kolejnej instalacji łącza (która już odbyła się 1,5 tygodnia wcześniej). Oznacza to, że nie tylko ktoś w Orange przeczytał mój tekst, ale też to, że gdyby nie on, nie zostałaby przeprowadzona kolejna instalacja łącza, a ja nawet gdybym otrzymał modem i nową umowę, to i tak nie miałbym dostępu do Internetu.

Gdy Pan monter, spokojnie pracował, ja wyszedłem zrobić zakupy na obiad. Wbrew pozorom w tym momencie znacznie nie odbiegam od tematu. Otóż dosłownie pod moją klatką spotkałem znajomego, który pochodził z Pomorza. To było jedno z tych spotkań, które nigdy nie powinny się nigdy zdarzyć. Ja jestem z Białegostoku, on ze Szczecina, spotkaliśmy się na końcu Warszawy.

Okazało się, że mieszka tuż obok mnie i wynajmuje mieszkanie w mojej okolicy trochę dłużej niż ja. Tak jak ja, sądził, że jedynym dostawcą Internetu w tej okolicy jest Orange i podpisał roczny cyrograf. Nie miał problemów z instalacją sieci, jednak gdy już mu ją podłączyli, okazało się, że może łączyć się z Internetem z maksymalną prędkością 4 Mb/s, która zazwyczaj nie była większa niż 1 Mb/s.

tpsa-orange

Gdy wróciłem do mieszkania, chciałem zadać monterowi kilka pytań. Niestety go już nie było, więc zadzwoniłem ­na infolinię Orange i tam dowiedziałem się, że jeśli mam Neostradę 10 Mb/s, to z tego około 8 Mb/s jest rezerwowane na telewizję HD. Kiedyś wyglądało to tak, że zamawiając Neostradę 10 Mb/s i telewizję, łącze było rozszerzane w ten sposób, by w miarę możliwości zapewnić prędkość 10 Mb/s. Teraz zmieniło się to i te 8 Mb/s dla telewizji HD lub 4 Mb/s dla telewizji SD jest rezerwowane z naszego łącza.

Przeżyłbym jeszcze, gdyby oznaczało to, że podczas oglądania telewizji prędkość spada, ale coś takiego?

Oprócz pisania zajmuję się też testowaniem sprzętu komputerowego, do czego są potrzebne specjalistyczne programy oraz gry, które mam na swoim koncie Steam. Często zdarza mi się, że muszę pobrać z sieci nawet kilkadziesiąt gigabajtów danych. Łącze 10 Mb/s od biedy by na to pozwoliło, 1 Mb/s na pewno nie.

Spytałem też kilka innych osób mających Neostradę, czy zasada odejmowania pasma telewizyjnego od ich łącza jest prawdą. Okazuje się, że tak i nie ma w tym nic niezgodnego z umową, gdyż umowa przewiduje, że prędkość łącza musi być większa niż 1 Mb/s i mniejsza niż 10 Mb/s. Oczywiście o tym zapisie w umowie, ani o odejmowaniu pasma na telewizję nikt mnie nie poinformował ani w salonie, ani przez telefon. Bo po co?

Poczułem się jak studentka, która odkryła, że ta tabletka w drinku to wcale nie magnez, a majtki wiszące na żyrandolu nie są świadectwem miłej przygody i miłości na całe życie. Krótko mówiąc, poczułem się wydymany. Na szczęście kilkanaście minut później zobaczyłem ulotkę leżącą w mojej skrzynce pocztowej, której jeszcze nie otwierałem od początku wynajmowania mieszkania. Dowiedziałem się z niej, że mam inną możliwość podłączenia Internetu, od lokalnego dostawcy, którego nazwy nie będę tu wymieniać.

internet, ads, ctr

Szybko wykonałem telefon, gdzie dowiedziałem się, że provider ten może mi zaoferować łącze nie o przepustowości 1 Mbps nie 10 Mbps, ale aż 45 Mbps. Od razu pojechałem podpisać umowę i co prawda okazało się, że mogę podłączyć  tylko łącze o przepustowości 25 Mbps z powodu remontu kabla, ale od razu po jego naprawieniu będę mógł zmienić opcję na wyższą. A to wszystko za 65 złotych miesięcznie.

Byłem zachwycony i podpisałem cyrograf. 17 godzin po fakcie pojawił się u mnie monter, który doprowadził do mojego mieszkania kabel. Co prawda okazało się, że muszę mieć własny router, ale za to monter sam go skonfigurował i zostawił mnie z działającym łączem. Nic więcej nie potrzebowałem. Internet działa bardzo dobrze, jest szybki, nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Jest po prostu bajecznie. A Orange? Drugiej paczki z routerem i umową nie odebrałem, a pierwszą muszę szybko oddać do Orange. Nikt nie wie, czy nie każą mi płacić za umowę, która nie została zrealizowana. Teraz nic mnie już nie zdziwi.

Co prawda dzwonili i mailowali do mnie pracownicy Orange...

Namawiali do pozostania w ich sieci, dziwili się, że nikt nie poinformował mnie o tym, że 8 Mbps, czyli 80% przepustowości łącza, jest zabierane na telewizję, mówili również, że trzy tygodnie oczekiwania na Internet to wyjątkowo długi czas, ale jakoś im nie wierzę. Po pierwsze dlatego, że w komentarzach opisaliście swoje historie, z których wynika, że wcale nie czekałem na instalację najdłużej, po drugie dlatego, że moich znajomych też nikt nie informował o tym, że telewizja zjada dużą część transferu. Przypadek? Nie sądzę.

REKLAMA

Pracownicy Orange za każdym razem próbowali rozwiązać mój problem, ewidentnie chcieli pomóc i sprawić, żebym stał się zadowolonym klientem Orange. Paradoksalnie jednak byłem tą troską po prostu zdenerwowany. Było mi miło, że w końcu ktoś mną zajął, jednak byłem obrzydzony tą uprzejmością z prostego powodu – wystąpiła ona tylko dlatego, że jestem dziennikarzem i blogerem. Gdyby nie to, na rozwiązanie swojego problemu prawdopodobnie poczekałbym jeszcze kilka tygodni. Nie wiem jak to nazwać, ale takiego zachowania nie potrafiłbym ubrać w miłe słowa. Najłagodniej będzie po prostu określić to mianem obłudy.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA