REKLAMA

Nowe Kinde Fire NIE SĄ godną konkurencją dla iPada. I długo nie będą, z kilku powodów

Po zeszłotygodniowej prezentacji nowych tabletów od Amazonu, w tym Kindle Fire HD, media, w tym również polskie (i my na Spider’s Web poniekąd też, więc nie jesteśmy bez winy) rozpisały się, jak to agresywna polityka i pozycjonowanie Fire do różnych grup odbiorców w połączeniu z ekosystemem Amazonu może zagrozić iPadowi. A niektórzy pisali nawet, że nowe Fire to w końcu pierwsi poważni konkurenci iPada. Tak pisano przy okazji premiery Galaxy Tabów, pierwszego Fire, Nexusa 7... I pewnie będzie się jeszcze pisać. Fire jednak jest u nas niemal bezużyteczny, a zastanawianie się, czy warto go kupić to jak zastanawianie się, czy warto kupić sobie kartę miejską na transport publiczny w Tokio, gdy nie ma się nawet zamiaru tam wyjeżdżać. Można, ale po co?

Oto dlaczego Kindle Fire, żaden, nie jest godnym konkurentem iPada
REKLAMA

Kindle Fire - bo tutaj trzeba to odróżnić, czytniki e-booków Kindle są u nas jak najbardziej sensownym zakupem; służą czytaniu książek i tyle - to taka ramka na treści. Jak wiadomo od dawna, Amazon oferuje stosunkowo tanie urządzenia, możliwe że sprzedawane ze stratą (tak mogło być z pierwszym Kinde Fire) po to, by zarobić potem na dosprzedaży treści. W zasadzie Kindle Fire są takimi terminalami dostępowymi do reszty usług Amazonu: filmów, muzyki, książek i aplikacji w sklepie Amazonu. Bez dostępu do tych dóbr terminal robi się mało użyteczny, bo ma zmodyfikowaną wersję Androida, tak bardzo, że nie daje ona dostępu do Google Play czy usług Google’a, z których część działa w Polsce (aplikacje, w tym płatne, mapy, usługi mailowe, dysk itp.).

REKLAMA

Kindle Fire dotychczas dostępny był jedynie w Stanach Zjednoczonych, jego nowsi bracia wejdą też do Wielkiej Brytanii. To nie dziwi, bo Amazon AppStore rozszerzył swoją dostępność na 5 nowych krajów: Wielką Brytanię, Niemcy, Włochy, Francję i Hiszpanię. Nie na Polskę. To znaczy mniej więcej tyle, że oficjalnie w Polsce nie zdołamy na Kindle Fire nawet zainstalować aplikacji, nawet głupich Angry Birds, jeśli nie pokombinujemy z kontami itp. O niedostępności pozostałych usług nie ma nawet co wspominać.

Oto dlaczego Kindle Fire, żaden, nie jest godnym konkurentem iPada (a dla przypomnienia dodam, że mnóstwo usług Apple - właściwie wszystkie - jest dostępna również w Polsce):

- zmodyfikowany Android, który nie daje “prosto z pudełka” możliwości nawet zainstalowania czegokolwiek, o zakupie płatnych aplikacji nie wspominając, poza sześcioma wybranymi krajami;
- sprzedażowa niedostępność gdziekolwiek poza Stanami Zjednoczonymi. Pod koniec października Fire ma wejść do Wielkiej Brytanii, więc kupno go z Polski będzie ułatwione, ale Amazonowi nie będzie się to podobało, bo Amazon chce na Fire zarabiać, a nie sprzedawać go moderom po kosztach;

- cena wcale nie jest aż tak konkurencyjna, zwłaszcza za “wykastrowane” urządzenia. Po co komu wykastrowany tablet za 300 (8,9 cala) lub 200 (7 cali) dolarów, który żeby w miarę normalnie działał, potrzebuje modyfikacji i sporego wysiłku (z którym większość przeciętnych klientów sobie raczej nie poradzi), a żeby go kupić trzeba szukać go po allegro lub prosić znajomych z zagranicy o wysłanie, co wiąże się z dodatkowymi kosztami? Lepiej kupić np. nawet takiego Nexusa 7, który ma Google Play, możliwość zainstalowania aplikacji Amazonu, a jego koszt i wysiłek poświęcony na kupno będzie porównywalny

REKLAMA

Wstrzymajmy się więc z tym okrzyknięciem Kindle Fire pierwszym godnym konkurentem iPada, i krzyczeniem o tym, że Amazon wygrywa ekosystemem. Przynajmniej do momentu, gdy Amazon nie rozszerzy dostępności swoich usług na kilkanaście nowych krajów. Tym bardziej wstrzymajmy się z tym w Polsce.

Sprawa nowych Kinde Fire jest bardzo ciekawa w kontekście zagranicznych rynków, ale czasem trzeba zejść na ziemię. I kupić sobie na przykład Kindle’a do czytania, Paperwhite lub klasycznego... Bo tylko taki zakup od Amazonu w Polsce ma sens.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA