REKLAMA

2010 to był rok Apple'a. I wiecie co? W 2011 r. będzie tak samo

27.12.2010 09.10
2010 to był rok Apple’a. I wiecie co? W 2011 r. będzie tak samo
REKLAMA
REKLAMA

2010 rok na rynku technologii to bez wątpienia był rok Apple’a – firma Steve’a Jobsa zdetronizowała Microsoft na pozycji najbardziej wartościowej technologicznej firmy świata, pokazała kompletnie nowy produkt na rynku – iPada, który zmienił realia najbliższego otoczenia konkurencyjnego oraz poradziła sobie z potężnym kryzysem wizerunku gwiazdy w swoim portfolio – iPhone’a 4. Jeśli komuś wydaje się, że to szczyt możliwości Apple’a, to jest w błędzie – wszystko wskazuje na to, że także przyszły rok będzie można nazwać rokiem Apple’a.*

Rzadko się dzieje tak, żeby jedna firma dominowała rynek tak bardzo jak Apple w 2010 r. – od stycznia, kiedy świat po raz pierwszy zachwycił się iPadem, poprzez połowę roku, kiedy dyskutowano o dość wydumanym jak się później okazało problemie z anteną iPhone’a 4, aż po końcówkę roku kiedy z jednej strony iPad, a z drugiej Steve Jobs wygrywają wszelkie możliwe rankingi podsumowujące mijający rok. Można odnieść wrażenie, że na rynku technologii konsumenckiej nie zdarzyło się w 2010 r. nic ciekawego poza Apple’em. Android, Kinect? Te produkty muszą jeszcze udowodnić swoją globalną wartość; swój wpływ na to, jak zmieniają się rynki, na których są obecne.

W styczniu Steve Jobs pokazał pierwszy tablet nowej konsumenckiej ery – iPad, który na rynku zadebiutował w kwietniu. Na koniec września Apple raportował sprzedaż ponad 8 mln tychże urządzeń przy aplauzie choćby „The Financial Times”, który stwierdził, że „to rzut oka w kierunku świata bez komputerów z myszką i Windowsem„. Inne firmy technologiczne, w tym przede wszystkim z jednej strony HP i Motorola, a z drugiej Samsung i RIM, starają się nie dopuścić do zbytniej dominacji Apple’a na rodzącym się po debiucie iPada rynku tabletów nowej ery. Na razie żaden gracz nie zaprezentował nic, co mogłoby zbić Apple’a z tropu podążania w dokładnie w tym samym kierunku, w którym podążał po 2001 r., kiedy debiutował iPod.

Goldman Sachs oraz Gartner przewidują, że Apple sprzeda od 37 do 40 mln tabletów w 2011 r., co uczyniłoby firmę Jobsa największym globalnym dostawcą na rynku komputerów, liczonych jako tablety plus komputery osobiste.

7 czerwca Jobs pokazał nowego iPhone’a, który zadebiutował na rynku 24 czerwca. Mimo dwóch potężnych kryzysów wizerunkowych związanych z debiutem nowej wersji smartfonu Apple’a – pierwszy związany z wyciekiem zdjęć urządzenia przed premierą, drugi związany (ponoć) z wadliwą konstrukcją anteny w urządzeniu – na koniec września Apple raportował sprzedaż 14,1 mln sztuk iPhone’ów kwartalnie. O 91% więcej niż w tym samym czasie rok wcześniej. Na globalnym rynku telefonów komórkowych Apple już jest liderem – zarabia najwięcej ze wszystkich. Więcej od Nokii.

Dodajmy do tego ciągle rosnącą pozycję Apple’a na rynku komputerów PC oraz udane repozycjonowanie Apple TV i mamy czytelny obraz – wszystko co Apple robił w trudnym ekonomicznie dla świata 2010 roku odnosiło sukces. Dzięki temu, w ciągu roku Apple przeistoczył się z firmy niszowej w firmę globalną. W 2010 r. wartość Apple’a na giełdzie przekroczyła wartość Microsoftu stając się największą firmą technologiczną świata.

Po raz kolejny, w 2010 r. Apple udowodnił również to, że nie jest tylko zwykłym przedsiębiorstwem – jest kulturowym fenomenem. To dlatego, że oprócz rynkowych sukcesów ma jeszcze coś niezwykle istotnego – Apple potrafi inicjować globalne dyskusje, które prowadzą do z góry określonego przez charyzmatycznego szefa firmy kierunku. Weźmy chociaż sprawę technologii Flash. Czy w 2009 r. ktoś próbował podważać status-quo na rynku wideo online? Dzisiaj, na koniec 2010 r., za sprawą krucjaty Steve’a Jobsa, mówi się o wystrzale popularności nowego formatu kodowania wideo w sieci – HTML5 i to nie tylko za sprawą samego Apple’a, ale także choćby Microsoftu i Google’a, które świadomie bądź nie przyłączyły się do misji marginalizacji dominacji technologii Flash w internecie.

Sprawa Flasha to nie jedyny przykład wpływu Apple’a na całe otoczenie konkurencyjne. Drugim jest „ekonomia aplikacji mobilnych„. Od 2008 Apple rozwija rynek aplikacji na urządzenia z iOS, który w 2010 r. nabrał globalnego wymiaru. Pęd, w jaki świat deweloperów oprogramowania komputerowego rzuca się na aplikacje mobilne (niekoniecznie tylko tych od Apple’a oczywiście) porównywany może być li tylko z gorączką złota wokół Windowsa w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Właśnie ten fakt to główny argument za tym, aby wierzyć, że rok 2011 będzie ponownie rokiem Apple’a. To platforma iOS daje dziś największe obietnice na zarobek dla deweloperów oprogramowania. Android? Platforma Google’a ciągle jest w takim miejscu, że musi „prosić” o to, żeby deweloperzy portowali swoje aplikacje z iPhone’a – nie odwrotnie. Android musi także jeszcze udowodnić, że na swoim sfragmentaryzowanym rynku daje nadzieję deweloperom na zarobek porównywalny z iOS Apple’a.

Dlaczego? To drugi istotny powód dlaczego 2011 r. będzie należał do Apple’a. Firma Steve’a Jobsa skupia na sobie wszystkie oczy świata – to tu, a nie gdzie indziej, leży klucz do globalnego PR. O Apple’u dyskutuje się gęsto i często. Każdy ruch firmy analizowany jest na milion sposób, każda najmniejsza aktualizacja rozbierana na czynniki pierwsze przez zdecydowaną większość opiniotwórczych mediów. To w końcu specjalistyczne media odliczają czas od keynote Apple’a do keynote Apple’a. To dlatego na platformie Apple’a możliwy jest globalny sukces Angry Birds, który potem rozszerzany jest na inne platformy – nie odwrotnie.

Z PR związany jest trzeci powód, dla którego Apple będzie wielki w 2011 r – marketing i reklama. O genialnym marketingu Apple’a napisano już w zasadzie wszystko. Warto jednak zauważyć, że ze swoimi 50 mld dol. żywej gotówki w kasie, Apple jest dziś jednym z największych marketerów świata. Apple’a stać po prostu na najbardziej spektakularne akcje reklamowe, jak chociażby wykupienie całej dostępnej przestrzeni reklamowej w paryskim metrze. To z jednej strony może przytłaczać, a z drugiej działa na podświadomość tak, jak Jobs i spółka sobie tego życzą – marka Apple’a staje się dziś marką „domową”, coś na wzór Microsoftu w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Z tym z kolei związany jest kolejny argument za tym, że rok 2011 także będzie należał do Apple’a – ceny. Apple powolnie obniża barierę wejścia do świata swoich produktów i usług (a jak już ktoś do niego wejdzie, to bardzo rzadko wychodzi). Na tle rodzącej się konkurencji, iPad – jako pierwszy od dawien dawna produkt Apple’a – nie jest drogi. Ba, jest nawet czasem tańszy. Podobnie z iPhone’em (choć tutaj ze względu na głównym kanał dystrybucji – operatorski, obraz się nieco rozmywa), który na rynku super-smartfonów nie jest wcale produktem najdroższym.

Agresywne pozycjonowanie cenowe zaczyna być również dostrzegane na rynkach, na których Apple nie jest obecne w bezpośredni sprzedażowo sposób. Choćby w Polsce, gdzie ceny iPadów oraz nowych MacBooków Air bardzo pozytywnie zaskakują. To wpisuje się idealnie w globalną strategię Apple’a – powtórzmy: obniżania bariery wejścia w ekosystem jego produktów.

I powód najważniejszy, związany ze wszystkimi powyżej, dla którego rok 2011 będzie również rokiem Apple’a – własne kanały dystrybucji. Apple kontroluje dziś swój produkt totalnie – od procesu złożenia w chińskich fabrykach Foxconn, po to ile czasu przebywa na półce we własnym Apple Store zanim znajdzie nowego właściciela. Dodajmy do tego AppStore – jedyny legalny kanał sprzedaży na iOS i wkrótce Mac App Store, który zapewne zcentralizuje sprzedaż oprogramowania na Mac OS X i widać jak na dłoni, że Apple nie musi dzielić się z nikim swoją marżą.

Ba, to inni muszą się dzielić trzydziestoma procentami tego, co sprzedadzą w sklepach Apple’a.

* zdjęcie przy pierwszym akapicie znalazłem tutaj.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA