REKLAMA

Polska ocena iPada nie dawała mi spokoju

29.01.2010 11.20
Polska ocena iPada nie dawała mi spokoju
REKLAMA
REKLAMA

Jestem typowym „wczesnym nabywcą” (z ang. early adopter), konsumentem, który szybko akceptuje nowinki rynkowe, myśląc o ich zakupie. Według marketingowej segmentacji rynku, takich jak ja jest ok. 15%. Zdecydowana większość konsumentów stanowi tzw. „wczesną większość” (35%) lub „późną większość” (35%). Zapewne właśnie ze względu na istnienie tego naturalnego podziału, wczesny odbiór nowego produktu Apple’a jest? dość krytyczny.

Muszę przyznać, że mój entuzjazm związany z premierą – a w zasadzie ogłoszeniem – iPada maleje z godziny na godzinę, w wprost proporcjonalnym stosunku do liczby przeczytanych przeze mnie opinii i komentarzy na temat wymiaru tego, co Apple pokazał w środę. Muszę przyznać, że ja oglądając keynote miałem przed oczyma „rewolucję”, nowe rozdanie na rynku medialnym, początek przyspieszenia zmian w sposobie konsumpcji mediów, o których wcześniej zażarcie pisałem. Potem przeczytałem pierwsze komentarze osób uczestniczących na żywo w relacji z keynote na AppleBlog, następnie pierwsze opinie cenionych przeze mnie blogerów, później oceny iPada polskich mediów, na końcu uczestników for internetowych poświęconych tematyce Apple’owej – i? sam już nie jestem pewien nie tylko swojej opinii, ale także ewentualnego sukcesu rynkowego iPada (czego oglądając keynote byłem pewien).

Zarzuty w stosunku do iPada grupują się w dwóch kierunkach: pierwsza część krytykantów skupia się na tym, że jest to po prostu większy iPhone lub iPod touch (w zasadzie bardziej uprawnione byłoby twierdzenie, że raczej ten drugi), a druga na tworzeniu list braków iPada, na czele z mitycznym multi-taskingiem. Mało kto z krytykujących pokusił się o odpowiedź na najważniejsze pytanie związane z pozycjonowaniem iPada: czy jest miejsce na nowy produkt pomiędzy smartfonem a notebookiem, o którym mówił Steve Jobs.

Postanowiłem zrobić mały eksperyment – skontaktowałem się z ponad dwudziestoma moimi znajomymi pytając o ich ocenę potencjału iPada. Pytałem co sądzą na jego temat, czy im się „podoba”, czy planują jego zakup i czy w ich ocenie jest to produkt na miarę iPhone’a. Dodam jeszcze, że były to osoby, które nie żyją na co dzień nowinkami technologicznymi, roztrząsaniem, czy i kiedy Apple wyda nowy soft do iPhone’a oznaczony jako 1.3.2.1, które z terminem „technologicznej chmury” spotkały się po raz pierwszy wtedy, kiedy ich o to zapytałem? Nie są to jednak osoby technologicznie wykluczone. Po prostu używają na co dzień komputera, smartfona (bądź też nie) bez większej podniety ich bebechami, czy zaawansowanymi funkcjonalnościami.

Ku mojemu zaskoczeniu, zdecydowana większość z nich była pod wielkim wrażeniem iPada. Wprawdzie większość nie oglądała prezentacji wideo z keynote Apple’a, ale słyszała, czytała i oglądała zdjęcia, bądź też krótkie filmiki z jego używania przez wybranych testerów po konferencji. Nie sposób było o nim nie słyszeć, bo zdaje się, że nie było w czwartek medium w Polsce, które by o iPadzie nie wspomniało. Większość (szacuję, że gdzieś ok. 80%) podkreślało fakt, że według nich to zdecydowanie nowy sposób używania komputera i Internetu. Że perspektywa przesuwania palcami stron internetowych na dużym ekranie wydaje się im niezwykle atrakcyjna i że bardzo by chcieli spróbować. Co najmniej 50% z nich było zaintrygowanych na tyle, że już dziś rozważyliby jego kupno, oczywiście uzależniając to w głównej mierze od ceny (przy okazji: wszyscy bez wyjątku pytali mnie o polską cenę iPada).

Jakkolwiek wyniki mojego małego eksperymentu trudno uznać za wiarygodne, to dały mi one sporo do myślenia. A może jest tak, że większość tych, którzy oglądali relacje keynote „na żywo”, komentując ją na gorąco, to po prostu tzw. „geeki„, „technologiczni zapaleńcy”, na dodatek z grupy „późnej większości” marketingowej segmentacji konsumentów, których zachwycić jest niezwykle trudno. Do nich – najczęściej doskonale poruszających się użytkowników komputera, smartfona, znających wszystkie zakamarki internetu – nie docierają argumenty o „lepszym doświadczeniu z korzystania z Internetu”, „lepszym, wygodniejszym zarządzaniu prywatną pocztą e-mailową”, czy „fajniejszym, przyjemniejszym przeglądaniu zdjęć”. Oni przecież sprawdzili wszystkie dostępne na rynku opcje i wybrali te najlepsze – według nich – dla siebie.

Może iPad, który jest produktem bazującym na rewolucji iPhone’a nie wydaje się „geekom” atrakcyjny, ale będzie atrakcyjny dla przeciętnych, średnio zaawansowanych konsumentów. Nie wszyscy mają przecież iPhone’y, nie wszyscy przenoszą się do „technologicznej chmury”, nie wszyscy w końcu mieli już styczność z ekranami multi-touch. Dla nich iPad może być produktem nie z tej ziemi. Takich osób/konsumentów – wbrew pozorom – jest zdecydowana większość.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA