REKLAMA

Beatlesi w iTunes. A kogo to obchodzi?

16.11.2010 16.00
Beatlesi w iTunes. A kogo to obchodzi?
REKLAMA
REKLAMA

Czasami można mieć wrażenie, że Apple za bardzo fruwa w swoich własnych obłokach wielkości i wypuszcza z nich czasami nieświeże powietrze – no bo jak inaczej nazwać wielkie „halo” wokół tak małej rzeczy, jaką jest pojawienie się w katalogu plików muzycznych dostępnych w iTunesie muzyki Beatlesów. A kogo to w ogóle obchodzi?

Od wczoraj wszyscy dywagują, dlaczego niby dzisiejszy dzień niby ma być zwyczajny, ale którego niby mamy nie zapomnieć nigdy. Taki slogan wystawił bowiem Apple wczoraj na stronie głównej swojego oficjalnego serwisu www. Wszyscy, włącznie ze mną, puściliśmy wodze fantazji – usługa streamingu od iTunesa, usługa chmury od iTunesa, debiut iTunesa w Polsce, bardzo oczekiwana premiera nowej wersji systemu iOS 4.2? Tymczasem dodano kilka pozycji do katalogu mp3 z zespołem the Beatles. Śmiech na sali?

Dla Apple’a może to i duża sprawa – w końcu negocjacje z Apple Corp (niech zbieżne nazwy nikogo nie zmylą, to firma menedżerska zarządzająca prawami do muzyki największej grupy muzycznej w historii świata) trwają od dziesięcioleci, włącznie z procesem wytoczonym tym pierwszym przez tych drugich o to, żeby ci pierwsi nie mogli z taką samą nazwą wejść na rynek muzyczny (wiadomo jak się stało – Apple Inc. wszedł na rynek muzyczny i iTunes jest dziś największym sprzedawcą muzyki na świecie).

iTunes nie jest kochany w muzycznym świecie – jest spora grupa artystów, którzy rezygnują z oferowania swojej twórczości na sprzedaż w iTunes. W głośnym proteście przeciwko iTunes opuścił sklep Apple?a Kid Rock w 2008 r. Negatywnie wypowiada się na jego temat legenda amerykańskiego rocka Neil Young, przekonując o tym jak wielką krzywdę muzyce robi niska jakość pików muzycznych sprzedawanych przez Apple?a. Przez dłuższy czas nie było utworów grupy Metallica w iTunes Store. Ciągle nie ma tam muzyki AC/DC. Do dziś nie było w kolekcji iTunes katalogu największej w historii grupy popowej ? The Beatles.

Tyle, że sprawa nieobecności Beatlesów w katalogu iTunesa tylko pośrednio dotyczyła użytkowników programu Apple’a. W końcu każdy kto chciał mieć muzykę czterech genialnych Brytyjczyków mógł sobie zripować płyty CD i dodać do własnej biblioteki. Sam mam w mojej bibliotece iTunes z 10 albumów the Beatles na czele z nieśmiertelnym albumem „Help”.

Apropos „Help”. Co uważniejsi znawcy beatlesomanii szybko zauważyli, że grafika na stronie głównej apple.com bardzo przypominała oryginalną okładkę albumu „Help” z 1965 r. Obok podobieństwa wizualnego, godzina 3 po południu, którą wskazuje zegar w Londynie pokazuje dokładnie to samo co Paul McCartney na okładce „Help”. Mała sprytna zagadka rozwiązana. Ziew i nudy.

I tak to Apple wykorzystując swój nieprawdopodobny potencjał wizerunkowy przytrzymał świat na bezdechu w napięciu przez jeden dzień. Teraz się udało i wszyscy dowiedzą się, że Beatlesów można kupować w iTunesie. Tyle, że jeśli Apple pogrywać sobie będzie tak częściej, to za niedługo nikt na takie tricki nie będzie zwracał uwagi. A tego chyba Steve „Wielebny” Jobs by nie chciał.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA