Zagadka Apple nie dla Polaków
Wszyscy posiadacze programu iTunes - bez znaczenia na jaką platformę : Windows czy Mac OS X - zostali wczoraj niespodziewanie przywitani bannerem reklamowym pod tytułem ? Tomorrow is just another day. That you`ll never forget?, co w polskim tłumaczeniu brzmi ?Jutro jest kolejny dzień, którego nigdy nie zapomnisz?. Co Apple szykuje i co chce nam przez to powiedzieć? W internecie od razu zagrzmiało, szczególnie na polskich forach dyskusyjnych i blogach. Wiele osób jak na zabawienie czeka na otwarcie polskiego oddziału iTunes Store i premierę systemu na platformy mobilne iOS 4.2. Muszę Was zmartwić. Nic z tych rzeczy!
Po pierwsze polskiego iTunes Store nie będzie z powodu takiej a nie innej polityki polskich wytwórni fonograficznych i stowarzyszenia ZAIKS. Proces dojścia do wspólnego porozumienia jest bardzo długi, z wieloma wybojami. Gdyby jutro miał debiutować polski iTunes Store wiedzielibyśmy o tym z przecieków już o wiele wcześniej. Przede wszystkim parę z ust puściłby ktoś z rodzimych wytwórni lub artystów. Po drugie, czy otwarcie sklepu gdzieś w dalekiej Polsce jest wydarzeniem, którego nigdy nie zapomnimy? Dla nas Polaków owszem, ale czy dla reszty świata na pewno? Po trzecie - premiera systemu iOS 4.2. Apple wyraźnie dało do zrozumienia, że datą wydania aktualizacji iOS 4.2 będzie 24 listopada 2010 r. Aktualizacji dziś nie będzie. Koniec. Kropka.
Czego możemy się w takim razie spodziewać dzisiejszego dnia? Według najbardziej wiarygodnych źródeł The Wall Street Journal i All Thing Digital, Steve Jobs może uraczyć nas jedną z dwóch rzeczy. Po przeczytaniu dzisiejszego sloganu reklamowego, pierwsze co przyszło mi na myśl to streaming mediów za pośrednictwem iTunes. Dzięki miesięcznej lub rocznej subskrypcji będziemy mieli nieograniczony dostęp do odsłuchu przepastnej biblioteki iTunes, bez potrzeby pobierania utworów na dysk naszego komputera. Subskrypcja byłaby o wiele atrakcyjniejszą formą dla klientów niż tradycyjny zakup plików z muzyką. Drugim argumentem przemawiającym za debiutem muzyki w chmurze obliczeniowej jest rychłe wejście szwedzkiej firmy Spotify na rynek USA.
Czym jest Spotify i co oferuje ten serwis pisaliśmy kilka razy. Jeśli ktoś nie słyszał o nim może dowiedzieć się więcej na jego temat chociażby z tekstu Przemka w Newsweeku. Spotify swoją popularnością podbija całą Europę, a w rodzimym kraju jest popularniejszy od samego iTunes. Nic dziwnego, kolekcja muzyki jaką oferuje Spotify jest naprawdę bardzo szeroka i z każdym miesiącem ulega powiększeniu. Po drugie, dostęp do muzyki jest o wiele tańszy niż w iTunes. Właściciele Spotify już od kilku miesięcy szykują się do debiutu w Stanach Zjednoczonych. W Nowym Jorku nie długo zostanie otwarte biuro przedstawicielstwa tej szwedzkiej firmy. Oznacza to, że debiut jest już przesądzony, pozostaje tylko pytanie kiedy dokładnie odbędzie się premiera. Apple zdaje sobie sprawę z zagrożenia jakie niesie ze sobą wejście Spotify na amerykański rynek. Dotychczasowy hegemon i dyktator warunków sprzedaży muzyki przez internet może stracić część swojego lukratywnego rynku. Sukcesowi Spotify prawdopodobnie pomogą sami artyści i najwięksi wydawcy, którzy niejako są zmuszeni do współpracy z Apple, bo nie mają innego wyboru. Konkurencja po prostu nie istnieje.
Chcąc ubiec zbliżającą się premierę startu amerykańskiego startu Spotify, Apple może zaprezentować swoją wersję strumieniowego przesyłu i odtwarzania muzyki oraz filmów za pośrednictwem iTunes. Drugim argumentem przemawiającym za nową usługa Apple jest dopiero co wybudowana przeogromna serwerownia tejże firmy w Północnej Karolinie. Do czego będzie ona służyć w 100% nie wiadomo, ale istnieje prawdopodobieństwo, że będzie to właśnie główne zaplecze strumieniowego udostępniania plików i przechowywania danych w tzw. chmurze obliczeniowej.
Jednak im dłużej myślę, to coraz częściej skłaniam się ku drugiej opcji. Nie chodzi tu o serwery, cloud computing itp, ale bardziej przyziemną sprawę. Debiut w iTunes Store dyskografii Beatelsów. Zdaję sobie sprawę, że większość z Was nie to chciała usłyszeć, ale przyjrzyjmy się faktom. Jeśli wpiszecie w wyszukiwarce programu frazę "The Beatles" jako wynik poszukiwań dostaniecie ponad 50 płyt różnych wykonawców i gościnnych występów The Beatles. Jednak nie ujrzycie ani jednego oficjalnego albumu grupy! Nieobecność Beatelsów w iTunes Store to dla Apple największą dziurą w dochodach z całego katalogu internetowego sklepu z muzyką. Brak The Beatles w iTunes, czy innym sklepie tego typu wynika z zasad menedżerów grupy i wytwórni, która posiada prawa do nagrań muzyków. Żadnych cyfrowych kopii piosenek i ich dystrybucji w internecie. The Beatles to jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy zespół w historii XX wieku. Popularność przekłada się na ogromne pieniądze ze sprzedaży płyt, a Apple chce zdobyć choćby kawałek tego tortu.
Dlaczego Apple twierdzi, że nie zapomnimy dzisiejszego dnia? Bowiem setki tysięcy fanów Beatelsów od lat czeka na możliwość zakupienia wybranych utworów, czy w końcu całej dyskografii za pośrednictwem internetu. Również dla Jobsa będzie to bardzo ważny dzień. Dzień triumfu długoletniej batalii z wytwórniami, pozostałymi artystami i właścicielami praw autorskich. Jak trudna i skomplikowana jest droga publikacji albumów w iTunes Store niech świadczy fakt, że Apple musi prowadzić rozmowy nie tylko z wytwórnią fonograficzną, ale i z Paulem McCartney'em, Ringo Starrem, Yoko Ono, Olivią Harrison (wdową po Harrisonie), EMI Records, Apple Corps (własną wytwórnią Beatelsów). Kolejną wskazówką mówiącą o debiucie Beatelsów w iTunes Store jest wiadomość opublikowana na antenie brytyjskiej telewizji Sky. W wywiadzie Yoko Ono, która udzieliła kanałowi Sky News, była żona Johna Lenona zdradziła informację na temat praw muzycznych legendarnej grupy i potwierdziła debiut w iTunes. Nagłówek wiadomości brzmiał ? Cały katalog Beatelsów znów będzie dostępny do nabycia w iTunes?.
Oczywiście nie ma 100% pewności, że powyższe przepowiednie się spełnią. Apple niejednokrotnie nas zaskakiwało zupełnie nowym produktem. Pozostaje nam nic innego jak uzbroić się w cierpliwość w oczekiwaniu na nowości w iTunes.
Długa i kręta droga Beatlesów do iTunes:
1962: The Baeatles zawiązuje umowę z wytwórnią EMI Records
1970: EMI i Apple Corps biorą udział w szeregu procesów sądowych dotyczących umów licencyjnych.
W 1978 r. Apple Corps pozywa Apple Computer po raz pierwszy w sprawie naruszenia znaku towarowego.
1981: Apple Computer płaci 80.000 dolarów dla Apple Corps. Apple Computer zobowiązuje się do pozostania poza branżą muzyczną.
1985: Paul McCartney, zostaje pozwany przez resztę członków Beatlesów i Yoko Ono w sprawie złamania postanowień licencyjnych.
1991: Apple Corps ponownie pozywa Apple Computer, gdy firma z Cupertino komputerów uzyskuje zdolność odtwarzania plików MIDI.
2003-2007: Finał sporów pomiędzy Apple Corps i Apple Inc. (Apple Corps sprzedał nazwę Apple dla Apple Inc. w 2007 r.) tym samym Apple Corps zrzeka się praw handlowych i wykorzystywania logo logo firmy jako znaku handlowego.
2007: Apple Corps pozywa EMI twierdząc, że EMI jest winien 50 milionów dolarów wobec Beatles z dochodu sprzedanych płyt między 1994-1999 rokiem.