10 miliardów iTunes - wielki sukces czy przekleństwo
Wczorajszej nocy Apple sprzedało plik muzyczny nr 10 miliardów w sklepie iTunes Store. W ciągu niecałych siedmiu lat od powstania, pomysł na muzyczny sklep z cyfrową muzyką Apple'a, który w założeniu miał służyć promocji sprzedaży iPodów, a ostatnio także iPhone'ów i wkrótce iPadów, bezpowrotnie zmienił rynek muzyczny.
10 mld piosenek pobranych z iTunes Store musi robić wrażenie - to tak jakby wszyscy ludzie na Ziemi kupili po dwa kawałki muzyczne, mimo, iż przecież sklep Apple'a dostępny jest jedynie na wybranych rynkach. Mimo ograniczonej dystrybucji poprzez obostrzenia geograficzne, iTunes Store jest największym na świecie detalicznym sklepem z muzyką bijąc na głowę wszystkie MediaMarkty, Best Buye i WalMarty.
Wydawałoby się, że firmy fonograficzne udostępniające swój katalog muzyczny w iTunes powinny być wniebowzięte - przy malejących wpływach ze sprzedaży muzyki na fizycznych nośnikach oraz wciąż szalejącym internetowym piractwie, na które na wielu rynkach jest przyzwolenie społeczne, Apple powinno być traktowane jak cudotwórca starający się o przetrwanie branży. Tak nie jest.
Apple generalnie nie kochane jest w branży muzycznej przez wszystkich: artyści protestują przeciwko systemowi sprzedaży muzyki w iTunes nazywając jego fenomen "macdonaldyzacją sztuki", wydawcy muzyki niezadowoleni są z faktu, że gigantyczna sprzedaż pojedynczych utworów tak naprawdę nakręca obroty sklepowi, a nie im.
Artyści przekonują, że sprzedaż jednostkowych utworów w iTunes to jak sprzedaż frytek w McDonalds'ie, a przecież tzw. "singiel" od zawsze promował całe płyty, a nie sam siebie. Doszło więc do tego, że poziom muzyczny się znacznie obniżył, bo większość przeciętnych fanów muzycznych woli kupować pojedyncze single z przebojowym rytmem w iTunes niźli całe albumy, na których poukrywane są nieco bardziej ambitne dokonania artystyczne. To z kolei wymusza na artystach nagrywanie właśnie tylko takich utworów, opartych na "rytmie" a nie artyzmie linii melodycznych, czy wirtuozyjnych popisach umiejętności obsługi instrumentu muzycznego.
Świetnie fenomen ten oddał lider super-globalnej-grupy U2 - Bono - który zaraz po premierze ostatniego albumu grupy "No Line on the Horizon" sugerował, że pierwszy singiel z tego albumu "Get On Your Boots" nigdy nie zmieściłby się na albumie, gdyby nie? iTunes Store.
Jest spora grupa artystów, którzy rezygnują z oferowania swojej twórczości na sprzedaż w iTunes. W głośnym proteście przeciwko iTunes opuścił sklep Apple'a Kid Rock w 2008 r. Negatywnie wypowiada się na jego temat legenda amerykańskiego rocka Neil Young, przekonując o tym jak wielką krzywdę muzyce robi niska jakość pików muzycznych sprzedawanych przez Apple'a. Przez dłuższy czas nie było utworów grupy Metallica w iTunes Store. Do dziś nie ma w kolekcji iTunes katalogu największej w historii grupy popowej - The Beatles.
Zanim firmy fonograficzne spostrzegły, że na kontraktach z Apple'm zarabia głównie Steve Jobs, dyktując kierunek rozwoju ich dystrybucji, iTunes był już nie do zatrzymania. Sztywne ceny plików muzycznych w iTunes (0,99 dol.) były na tyle atrakcyjne dla konsumenta, że ci kupowali je hurtowo nie patrząc na całe albumy. To powodowało, że przychody ze sprzedaży rozkładane były na różne wytwórnie w sposób znacznie bardziej rozproszony. Jedyny podmiot, który zawsze miał zagwarantowaną prowizję był? Apple. Przy cenie 0,99 dol. za utwór muzyczny Apple oddawał 70 centów organizacji wydawców muzyki, z czego 9,1 centa trafiało na konta artystów. Prowizja Apple'a zamykała się więc w niecałych 11 29 centach.
W ostatnim czasie wydawcom muzyki udało się wdrożyć część korzystnych dla siebie zmian z iTunes. Przede wszystkim w zamian za możliwość sprzedaży muzyki z iTunes Store na iPhone, Apple zgodził się na rozerwanie sztywnego modelu cen. Od stycznia 2008 r. ceny w iTunes zaczynają się od 0,69 dol. za plik, poprzez 0,99 dol, aż do 1,29 dol. za najatrakcyjniejsze piosenki na rynku. W rezultacie iTunes nieco stracił udziałów w rynku na rzecz Amazon. Oprócz częściowego uwolnienia cen Apple zobowiązało się również do promocji sprzedaży całych albumów - stąd w iTunes najpierw iTunes Pass, a następnie format iTunes LP.
Mimo gigantycznej, największej na świecie sprzedaży, iTunes nie stanowi znaczącej linii biznesowej dla Apple'a. Wprawdzie dzięki rozwojowi sprzedaży Steve Jobs i spółka zarabiają coraz więcej, ale przychody roczne generowane przez iTunes Store nie przekraczają aktualnie 2 mld dolarów rocznie (najwięcej w historii). Apple generuje rocznie 40 mld dolarów przychodów, więc widać, że iTunes to jedynie kropla w morzu dolarów płynących na konta firmy z Cupertino każdego roku. Z pewnością jednak jest to najbardziej "uciążliwa" linia biznesowa dla Apple'a, choć traktowana jako główny "marketingowy driver" dla iPodów, czy iPhone'ów, które w strukturze przychodów firmy znaczą niezwykle dużo.
Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule pozostaje bez odpowiedzi - dla wszystkich: Apple'a, artystów i wytwórni fonograficznych.