REKLAMA

Apple ma problem, bo Air zjada iPada

13.11.2010 12.00
Apple ma problem, bo Air zjada iPada
REKLAMA
REKLAMA

Pierwsza moja myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy zobaczyłem, że Apple wprowadza do swojej oferty jedenastocalowego MacBook Air była taka: hej, a jak to się ma do obecności w portfolio iPada 3G? Przecież zakres funkcjonalny obu urządzeń jest bardzo podobny. Dzisiaj, w kilka tygodniu po tym debiucie podobne pytania zadają czołowi biznesowi analitycy. Rodzi się naturalne pytanie: czy nowy Air nie kanibalizuje sprzedaży iPada?

Steve „Wielebny” (jak mawia Tomasz Świderek na Twitterze) Jobs postawił się co nieco pod ścianą, kiedy w styczniu 2010 r. dowodził, że netbooki to kupa (jak mawia Paweł Opydo na Playr) – że słabe, że wyświetlacze kiepskie, że obarczone oprogramowaniem PC. Wtedy było to odważne stwierdzenie – w końcu netbooki były jedną kategorią rynku PC, która pokazywała wzrosty. Nowoczesnych tabletów z nowym pozycjonowaniem marketingowym nie było wtedy w ogóle.

Dzisiaj kiedy netbooki stanowią już tylko 12% sprzedaży na rynku PC (rok temu 18%) jest jasne, że tracą one na rzecz tabletów. A – jak pisałem przed tygodniem – że Apple kontroluje ponoć 95% rynku tabletów, to wiadomo, że tablety przegrywają tak naprawdę z iPadem. Potwierdzało to zresztą badanie Morgan Stanley, według którego 44% z tych, którzy dziś kupują iPada, robią to zamiast kupować netbooka.

Taki krajobraz był przed debiutem nowego MacBook Aira, szczególnie tego z jedenastocalowym erkanem. Wprawdzie Steve „Wielebny” wyszarpałby pewnie za uszy każdego kto nazwałby nowego Aira netbookiem, to fakt, że to najmniejszy sensownie możliwy ekran, ultra-lekki, ultra-przenośny, z małym dyskiem komputer z pełnowymiarową wbudowaną klawiaturą czyni go topowym modelem przedstawicieli netbooków.

Któż by nie chciał takiego netbooka, szczególnie, że w przeciwieństwie do iPada pierwszej generacji służy on – obok konsumpcji mediów, jak tablet – do produktywnych zastosowań, jakże przydatnych chociażby podczas biznesowych podróży. No i teraz najważniejsze – cena. Za 10″ iPada WiFi+3G, z 64 GB dyskiem zapłacić przyjdzie praktycznie tyle jedynie o 170 dol. mniej od podstawowego modelu MacBook Aira, z 11″ ekranem oraz dyskiem 64 GB. Dla kogoś kto potrzebuje komputera „na zewnątrz” a nie do domu (a iPad 3G jest pozycjonowany jako świetny poza domem) gra warta gruntownego przemyślenia.

Podobne pytania zadają analitycy rynkowi. Rodman & Renshaw właśnie zaobserwowali, że rynek dostawców komponentów do produkcji iPada wskazuje na produkcję w tempie 2 mln tabletów na miesiąc. To aż o 1 mln mniej niż wcześniej oczekiwano. Co więcej tendencja raczej jest spadkowa, a nie wzrostowa, to przy oczekiwanym debiucie iPada na kolejnych rynków raczej zastanawiająca sprawa.

Jeśli skonfrontujemy tą obserwację z tym, że przy kapitalnych wynikach ostatniego kwartału Apple’a jedyny znak zapytania stanowiła raczej dość przeciętna sprzedaż iPada oraz z tym, że nowy MacBook Air 11″ miał ponoć rewelacyjne wejście w rynek (także na polskim rynku, gdzie sprzedaje się ponoć najlepiej ze wszystkich Maków w historii), to nie można zadawać naturalnie rodzących się pytań: czy nowy Air nie kanibalizuje sprzedaży iPada?

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA