REKLAMA

To będzie rok bicykla!

Gdyby to zależało od geeków, jeździlibyśmy dziś na rowerach z wielkim przednim i malutkim tylnym kołem.

To będzie rok bicykla!
REKLAMA

Rower jaki jest, każdy widzi. Rama, siodełko, łańcuch, kierownica, dwa takie same koła, a na nich pneumatyczne opony. Chociaż zdarzają się różne dziwolągi, praktycznie każdy rower, jaki spotkasz na ulicy wygląda mniej-więcej tak samo. To oczywista oczywistość, że miejska damka, kolarzówka, cross, rower górski i składak dzielą pewien bardzo duży zestaw cech.

REKLAMA

Koła mogą być trochę mniejsze lub trochę większe, ale zawsze mają takie same średnice. Przerzutka może być schowana w piaście albo nie, ale za przeniesienie napędu zawsze odpowiada łańcuch napędzający tył. Opony mogą być bardziej terenowe albo bardziej szosowe (gładkie), ale zawsze są wypełnione powietrzem. To są rzeczy bezdyskusyjne. Tak wygląda każdy pojazd, który nazywamy rowerem (wyjąwszy wspomniane już dziwolągi).

Te podstawowe cechy ma wszystko, co znajduje się w dziale rowerowym najbliższego hipermarketu i każdy z modeli dostępnych od ręki w specjalistycznym sklepie rowerowym. Jeśli chcesz zobaczyć inny rower, musisz wybrać się na Masę Krytyczną albo do Muzeum Techniki. A jeśli zechcesz go kupić, prawdopodobnie będziesz mieć problem. Nie obędzie się bez składania specjalnych zamówień i wydawania bardzo dużych pieniędzy.

Nie zawsze tak było. Na początku XX wieku konkurowały ze sobą bardzo różne koncepcje tego, jak ma wyglądać rower. Główne kontrowersje dotyczyły dwóch kwestii: czy rower powinien mieć koła o takich samych wymiarach, czy też przednie koło powinno być dużo większe niż tylne oraz czy koła powinny być wyposażone w opony wypełnione powietrzem.

Użytkownicy pierwszych rowerów dzielili się z grubsza na dwie grupy. Pierwsza z nich to młodzi mężczyźni, którzy traktowali jazdę jako formę rozrywki. Druga to starsi mężczyźni i kobiety wykorzystujący rowery czysto utylitarnie. Tym pierwszym zależało przede wszystkim na szybkości, tym drugim - na komforcie i bezpieczeństwie.

Ci pierwsi wybierali bicykle, które dzięki dużemu przedniemu kołu mogły rozwijać znacznie większe prędkości (nie stosowano wtedy przekładni mechanicznych, więc prędkość była zależna od średnicy koła). Ci drudzy woleli stabilniejsze i prostsze w użytkowaniu rowery o bardziej proporcjonalnej budowie. Podobnie z oponami wypełnionymi powietrzem. Sportowcy uznawali je za zbędne (wibracje przenoszone na ramę były dla nich częścią frajdy, a nie problemem).

Gdyby pod koniec XIX wieku istniał internet, fora dyskusyjne wypełniałyby z pewnością flejmy nie gorsze od tych, które dziś towarzyszą bitwom o dominację na rynku smartfonów. ?Bicyclette jest dla emerytów, kobiet i głupich amerykanów - jeśli nie potrafisz jeździć na bicyklu to twój problem!?, ?I tak cię nie stać na łańcuch!?, ?Twoja stara pompuje opony!?, itd.

Geeki przegrały tego flejma. Wygrała konstrukcja może nie jakoś przesadnie ekscytująca, ale za to bardzo praktyczna. Z czasem okazało się, że pneumatyczne opony całkiem nieźle sprawdzają się w sporcie, a dzięki kolejnym innowacjom technicznym rower bez wielkiego, przedniego koła może być naprawdę szybki.

Podobną historię można opowiedzieć na temat bardzo wielu produktów. Microsoft Windows był przedmiotem kpin wtedy, gdy zaczynał jako nakładka na DOS ułatwiająca korzystanie z komputera nie-geekom. Prawdziwi gracze naśmiewali się z marnych parametrów Nintendo Wii. Według serwisu, którego motto brzmi ?news for nerds?, pierwszy iPod zaliczał się do kategorii ?well-thats-not-very-exciting?.

REKLAMA

I wiecie co? Windows jest dziś najpopularniejszym systemem biurkowym, Wii najchętniej kupowaną konsolą do gier, a iPod to synonim odtwarzacza MP3. Jeśli chcecie wiedzieć, kto wygra smartfonowe wojny nie pytajcie geeków podniecających się gigahercami, megapikselami i złączami, tylko ich rodziców.

Historia roweru na podstawie artykułu The Social Construction of Facts and Artefacts (W. Bijker, T. Pinch). Szukajcie go w bazach na Google Scholar.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA