Google się otworzył. Pytanie po co i dlaczego teraz
W niecodziennym biegu wydarzeń, wczorajsza prezentacja wyników kwartalnych Google'a przerodziła się w prawdziwy wieczór zwierzeń giganta internetowej reklamy. Można chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że "wszystko co chciałeś wiedzieć o Google'u, a wcześniej nie wiedziałeś, bo nie mówili, dowiedziałeś się, bo powiedzieli wczoraj". Rodzi się naturalnie pytanie: skąd taka szczerość u Google'a?
Ostatni kwartał był dla Google'a naprawdę udany: 7,3 mld dolarów przychodów przy 23% wzroście rok do roku, przy gigantycznym zysku - 2,93 mld dolarów (liczonym według non-GAAP), co daje wzrost o 32% (600 mln dolarów) w porównaniu do roku wcześniej. To jednak nie same dane stanowiły o sile wczorajszej konferencji Google'a, lecz jego zadziwiająca szczerość - po raz pierwszy w historii Google podał szczegółowy rozkład liczb według poszczególnych linii biznesowych. Po raz pierwszy na przykład Google poinformował (choć nie w pełni) o wynikach dwóch niezwykle istotnych pozycji w swoim portfolio: YouTube oraz mobile. Mówiąc krótko - to kopalnia wiedzy o Google'u i stanie internetu anno domini 2010!
Wiemy na przykład jaką część przychodów firmy przynoszą wszystkie strony internetowe zarządzane przez Google'a - to 67% (4,83 mld). Co najważniejsze, zwiększa się udział przychodów generowanych przez strony Google'a; rok temu było o 22% mniej. Wiemy również, że tzw. źródła partnerskie przynoszą Google'owi 30% wszystkich przychodów. To naprawdę dużo. Widać, że AdSense - najprostsze z możliwych reklamy tekstowe ciągle przynoszą Google'owi 30% przychodów. Dla porównania, wczoraj dowiedzieliśmy się, że reklamy wizualne - czyli te, na których zarabia w głównej mierze Facebook - przynoszą Google'owi zaledwie 2,5 mld dol. rocznie. Kwartalnie mówimy więc tu o kwotach rzędu 625 mln dol.
Ta wiedza pozwala zrozumieć dlaczego Google tak mocno inwestuje w rynek mobilny. Przychody z reklamy mobilnej stanowią "dopiero" 1 mld przychodu i to rocznie, więc kwartalnie 250 mln dol. Trzeba jednak pamiętać, że przychody z reklamy mobilnej realizuje aktualnie prawie wyłącznie przejęty niedawno za spore pieniądze (750 mln dol.) AdMob, więc trudno mówić na razie o jakiejkolwiek dochodowości. Im szerzej będzie jednak rozprzestrzeniał się Android jako dominujący ilościowo mobilny system operacyjny, tym więcej kontekstów będzie dla Google'a (AdMob) do wyświetlania mobilnych reklam. Tak patrząc, to kolejny miliardowy biznes Google'a w postaci rynku mobilnego to zaledwie początek.
Po raz pierwszy w historii Google wypowiedział się na temat biznesu YouTube. Wprawdzie nie podano liczb - można więc założyć, że YouTube nie jest jeszcze biznesem z co najmniej 1 mld dol. przychodów rocznie - ale ogłoszono, że "monetyzowanych" jest 2 mld wyświetleń materiałów wideo w tygodniu. Co to dokładnie oznacza? Nie wiadomo. Można założyć, że to wstęp do czegoś większego w kolejnych kwartałach. Tu znowu na myśl przychodzi "mobile".
Google podał również kilka innych ciekawych faktów związanych ze swoim biznesem. Firma zatrudniła w ciągu ostatniego kwartału? aż 1200 osób, z czego 300 pochodzi z przejętych przez firmę spółek. Kolejne kwartały mają przynieść dalszy dynamiczny wzrost zatrudnienia (więc jeśli jesteście inżynierami na dorobku, to spokojnie możecie słać swoje CV?).
Na najbliższe miesiące planowane są również ciekawe zmiany związane z wyszukiwarką Google'a, która ma się stać bardziej społecznościowa. Nie wiadomo, czy ta zapowiedź to: a) odpowiedź na zacieśniającą się z miesiąca na miesiąc współpracę Facebooka z Bingiem od Microsoftu, czy b) zapowiedź zacieśniania współpracy Google'a z Twitterem, o którym w ostatnim czasie Schmidt i inni wypowiadają się z wielką gracją.
W ten dość zaskakujący sposób, świat dowiedział się wiele nowych rzeczy o Google'u. Pytanie czemu Google ni stąd ni zowąd się na to zdecydował właśnie teraz. Mimo wszystko, 1 mld przychodów rocznie z rynku mobilnego to nie jest wynik, który może powalać przy prawie 40 mld przychodach rocznych spółki. Myśląc o tym naszła mnie jednak jedna refleksja. Podczas niedawnego spotkania z przedstawicielami LG, przekonywali mnie o tym, że Android, wbrew obiegowym opiniom, nie jest darmowym systemem. Google domaga się bowiem całkiem sporych pieniędzy za używanie własnego logotypu na urządzeniach producentów zewnętrznych, jak również możliwości implementacji poszczególnych produktów w smartfonach (np. poczty Gmail).
Może właśnie to - w połączeniu z wpływami z reklamy mobilnej - jest pomysłem na komercjalizację sukcesu Androida, a poinformowanie opinii publicznej o aktualnych cyfrach jest swoistym "otwarciem", przedstawieniem punktu wyjścia do zmiany struktury przychodów z własnego portfolio produktów. Coś na wzór Apple'a i jego przejścia z utrzymywania się z rynku odtwarzaczy muzycznych, na dominację na rynku urządzeń mobilnych. Może właśnie od połowy października 2010 r. mamy traktować Google'a nie jako dostawcy wyników wyszukiwania informacji w sieci, ale firmy, która działa na szeroko rozumianym rynku mobilnym.
Czas pokaże.