Gdy Apple będzie największą firmą świata
Apple będzie wkrótce największą firmą świata jeśli mierzyć kapitalizacją rynkową. Ten fakt nie tylko finalnie potwierdzi nową erę w dziejach rynku technologicznego - erę urządzeń mobilnych, ale usankcjonuje kolosalną zmianę jeśli chodzi o świat biznesu w ogóle. Także dla samych firm notowanych na giełdzie zmieni się postrzeganie tego, jak należy prowadzić swój publiczny biznes.
Jeśli Apple utrzyma tempo własnego rozwoju i cena akcji dalej będzie rosła tak dynamicznie jak w całym 2010 r. a szczególnie w ostatnich tygodniach, 60 miliardowa różnica w kapitalizacji pomiędzy firmą Steve'a Jobsa a gigantem energetycznym Exxon zostanie zniwelowana w ciągu najbliższych kilku(nastu) tygodni. Cena kursu Apple'a musi w tym czasie skoczyć o 12%, a Exxona stać w miejscu. To nic nadzwyczajnego, bo w ostatnich kilkunastu tygodniach Apple wzrósł o ponad 15%, a Exxon od miesięcy stoi w miejscu.
Dokładnie za tydzień, 18 października Apple powinien dać kolejny czytelny sygnał dla inwestorów giełdowych, kiedy zaprezentuje najnowsze wyniki kwartalne - pierwsze z pełnym uwzględnieniem sukcesu rynkowego iPada. Większość analityków giełdowych oczekuje kolejnego najlepszego kwartału w historii finansowej Apple'a, tym razem spotęgowanej powstaniem nowej potężnej linii biznesowej. Jest więc całkiem prawdopodobne, że niedługo po 18 października Apple może stać się największą firmą świata.
Kiedy to się już stanie, będzie to zaledwie drugi raz w historii kiedy technologiczna firma "na dorobku" będzie na czele ratingu Standard & Poor's przedstawiającego 500 największych firm notowanych na amerykańskiej giełdzie. Poprzednim razem miało to miejsce w? drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy na fali niezwykle szybko rosnącej ery komputerów osobistych, Microsoft przez dwa lata dzierżył miano największej giełdowej spółki świata.
To swego rodzaju paradoks losu, że Microsoft oddał niedawno pozycję numer 1 wśród największych technologicznych spółek świata właśnie Apple'owi. Paradoks, gdyż Microsoft ciągle bezsprzecznie dominuje na rynku systemowego oprogramowania dla komputerów osobistych, nie tracąc ani krztyny ze swojego udziału w rynku, który ciągle przekracza 90%.
Apple jako największa firma świata symbolizować będzie przejście od rynku, który docenia przede wszystkim firmy produkcyjne polegające swój biznes na tradycyjnym kanale wytworzenia produktów lub zarabiania na przetwarzaniu składników naturalnych. Przez wiele lat miano największych giełdowych spółek świata dzierżyły General Electric, General Motors, czy w ostatnim czasie wspomniany wcześniej Exxon. Firmy o gigantycznych strukturach, o gigantycznie wielkich mocach produkcyjnych, zatrudniających po setki tysięcy ludzi na całym świecie.
Apple jest? zupełnie inny i na pierwszy rzut oka gra w zupełnie innej lidze. Apple produkuje głównie urządzenia mobilne na relatywnie małą skalę. iPhone'ów, iPodów touch i iPadów jest zaledwie 120 mln na całym świecie. Komputerów Macintosh pewnie jeszcze mniej. Zaledwie, gdyż po prawdzie to garstka w porównaniu choćby ze sprzedażą komputerów, których rocznie sprzedaje się grubo ponad 2 mld sztuk, nie mówiąc już np. o liczbie klientów obsługiwanych każdego miesiąca przez koncerny energetyczne.
Mówiąc kolokwialnie Apple jest "tylko" popularnym producentem gadżetów elektronicznych, które służą do komunikacji (e-mail, połączenia głosowe) oraz rozrywki (muzyka, film, książka, aplikacje mobilne, gry) nie mając globalnego wpływu na bieg wydarzeń świata chociażby w takim stopniu jak ma to Exxon, czy General Electric. Taka firma na czele największych giełdowych spółek świata oznacza więc przejście globalnej ekonomii od ery produkcyjnej do ery rozrywki technologicznej, opartej w biznesowym modelu na przychodzie ze sprzedaży od klienta indywidualnego, a nie korporacyjnych gigantów.
Kiedy prawie rok temu jeden z prominentnych menedżerów Apple'a, szef operacyjny Tim Cook, mówił, że Apple ma strukturę start-upu wielu komentatorów puszczało przysłowiowe oczko. Patrząc jednak na wyniki finansowe Apple'a, stwierdzenie Cooka nie może być bliższe prawdy. Przychody Apple'a rosną 50% rok do roku, a zyski generowane na nieprawdopodobnie wysokich marżach brutto są tym, czego zazdroszczą firmie Jobsa wszyscy, nie tylko z branży technologicznej. Co ciekawe, mimo gigantycznych wręcz zysków, Apple od lat nie wypłaca dywidendy swoim udziałowcom. Co jeszcze ciekawsze, media nie odnotowują praktycznie żadnych protestów współwłaścicieli Apple'a z tego powodu, co pozwala domniemywać, że wiara w dalszy potencjał wzrostowy jest powszechna i niezachwiana.
Największą firmą świata zostanie więc producent drogich zabawek, na dodatek podlegającuch zupełnie rozbieżnej filozofii od tej praktykowanej w podobnych urządzeniach od konkurencyjnych producentów. Wszystkie gadżety Apple'a są bowiem szczelnie podpięte pod ścisłą kontrolę iTunesa - synchronizacyjnej bazy wszystkich informacji pojawiających się na urządzeniach Apple'a, jak również potężnego sklepu z treścią, którą urządzenia Apple'a są wypełniane po brzegi. 160 milionów kart kredytowych zarejestrowanych w iTunes daje firmie Steve'a Jobsa codzienny biznesowy oddech i mimo tego, że przychody ze sprzedaży produktów i usług via iTunes stanowią zaledwie od kilku do kilkunastu procent wszystkich przychodów Apple'a, to są one esencją tego, czym jest Apple w wymiarze rynkowym.
Sprowadzając więc wszystko do jednego zdania należy stwierdzić, że największą firmą świata będzie niszowy producent drogich urządzeń mobilnych, które na dodatek podlegają niezwykłym obostrzeniom jeśli chodzi o swobodę ich używania.
Czy tylko mnie się wydaje, że to nieprawdopodobnie niesamowity fenomen?