Zaszkodzą Androidowi, pomogą Google
Co łączy Amazon i Facebooka? Według ostatnich plotek, obie te firmy przygotowują... zamach na ekosystem Androida. Ale wcale nie są pierwsze. Co więcej, najprawdopodobniej Google tylko na tym zyska.
Google nie wie, ile komórek z Androidem jest sprzedawanych na świecie - dlatego Eric Schmidt tak lubi mówić o liczbie aktywacji systemu, a nie o poziomie sprzedaży sprzętu. Prawdopodobnie, o premierach wielu smartfonów z Androidem Mountain View dowiaduje się z Engadgeta albo Gizmodo. Licencja, na jakiej jest rozpowszechniany Android pozwala na bezpłatne i niemal zupełnie dowolne wykorzystanie go przez producentów sprzętu.
Tak dowolne, że jeśli wierzyć plotkom, nadchodzący "telefon Facebooka", będzie właśnie smartfonem z Androidem, tyle że mocno zintegrowanym z usługami Facebooka - a nie Google. Inne wiewiórki ćwierkają z kolei, że swoją konkurencję dla Android Market szykuje Amazon. To przerażająca wiadomość dla Google, prawda? W końcu wydali mnóstwo pieniędzy na zakup i rozwijanie systemu, z którego teraz - zupełnie za darmo - korzysta konkurencja, co gorsza przyczyniając się do fragmentacji platformy.
Ale to żaden news. Sprzedawany w amerykańskiej sieci Verizon kuzyn europejskiego Samsunga Galaxy S ma na sztywno wpisaną... wyszukiwarkę Bing (ustawień nie da się zmienić w żaden, oficjalny sposób). Ten sam Verizon poinformował ostatnio, że uruchomi własny odpowiednik Marketu. Google musi zgrzytać zębami i żałować decyzji o udostępnieniu systemu wszystkim chętnym.
Albo i nie. Warto przypomnieć sobie, na czym zarabia Google. Nie na sprzedaży aplikacji w Android Market i nie na płatnych usługach dla firm albo powiększaniu pojemności skrzynki Gmail. Google zarabia na reklamach, którymi wypełniony jest internet. To zarabianie idzie im tak dobrze, że firma nie może już wiele bardziej urosnąć bez powiększenia samego rynku.
A Android służy właśnie do tego, by liczbę użytkowników internetu powiększyć o 4 miliardy osób, które dziś mają telefony komórkowe, ale nie mają komputerów. Wszystko, co prowadzi do tego celu jest dla Google dobre. Mountain View jest w stanie zgodzić się na bardzo wiele, byle tylko pozyskać partnerów do realizacji planu. Ważne, żeby z internetem łączyło się jak najwięcej nowych użytkowników. Prędzej czy później i tak trafią na reklamy Google. Reszta jest nieistotna.
Darmowy Android obniża koszt produkcji smartfonu o dobre kilkanaście dolarów (tyle mniej więcej kosztuje licencja na Windows Phone). Daje drugą szansę producentom sprzętu, którzy już raz zostali spisani na straty (Motorola, Sony Ericsson), by jeszcze raz wystartowali w wyścigu do dna.
Wszystkiemu z radością przyglądają się operatorzy - Android jest otwarty przede wszystkim dla nich. Steve Jobs nigdy nie zgodziłby się na to, by operator zmienił choćby tapetę w sprzedawanym przez siebie iPhone. Z Jobsem rozmawia się trudniej, niż z niegdysiejszymi gigantami rzuconymi na kolana albo stosunkowo niewielkimi graczami takimi jak HTC. Poza tym, Android jest w końcu dostępny dla każdego, a kanałem dystrybucji dysponuje operator, więc jeśli Samsung będzie się rzucał, to zawsze można zadzwonić do Motoroli albo LG. Albo do Chińczyków i zamówić u nich smartfon sprzedawany za złotówkę, z logo operatora na obudowie i z Androidem w środku. Ktokolwiek zauważy różnicę? Wątpliwe.
Rynek smartfonów z Androidem zacznie lada chwila coraz bardziej przypominać rynek komputerów PC - duże wolumeny sprzedaży, słabe marże, niewielka wartość dla klienta wynikająca z wybrania tego lub innego producenta sprzętu. Taki model (jeden dostawca oprogramowania i producenci sprzętu sikający w majtki, by się rozgrzać tnący na wyścigi marże) zaprowadził peceta tam, gdzie jest dziś: do miliarda domów.
Google chce trafić ze swoim produktem do 4 miliardów kieszeni. Tyle, że w przypadku Microsoftu tym produktem był system operacyjny. Dla Google są nim reklamy. Nieważne więc, co będzie ich nośnikiem - ?czysty? Android, Android a la Facebook, Android ze sklepem Amazona lub Verizona, Android Naszej Klasy, Android Danone (smartfon w kształcie łyżeczki dołączony do czteropaku jogurtów), itd.
Liczą się odsłony.