Będziesz z nami dwa lata, albo spadaj do prepaida
Jeszcze do niedawna, operatorzy komórkowi ogłaszali odwrót od dotowania telefonów. Tymczasem, w ich ofertach coraz mniej jest korzystnych promocji dla klientów wybierających zakup samych usług. Zamiast marchewki, pokazują kij.
Tradycyjny model działania operatorów komórkowych wygląda tak: sprzedajemy ci telefon za 1 zł, ale w zamian za to zobowiązujesz się do płacenia abonamentu przez dwa lata. Operator rozkłada cenę telefonu na 24 raty doliczane do comiesięcznych rachunków. To rozwiązanie, z którego przez długi czas obie zainteresowane strony były zadowolone - abonenci, bo mogli kupić telefon nie ponosząc dużego, jednostkowego wydatku (komórki za 100 zł są z nami od niedawna, wcześniej telefony - nawet bardzo proste - kosztowały dużo więcej) i operatorzy, bo zyskiwali lojalnych klientów.
Od końca lat 90. trochę się jednak pozmieniało. Dzięki postępowi techniki, ceny telefonów spadły dramatycznie, więc kupienie aparatu - służącego i tak w większości przypadków wyłącznie do dzwonienia i wysyłania SMSów - przestało być problemem dla przeciętnego użytkownika. Od pewnego czasu zmniejsza się też średni przychód z klienta - obniżki zostały wymuszone przez kolejne wojny cenowe i decyzje UKE. Początkowo, spadki cen nie przekładały się na mniejsze przychody - gdy połączenia taniały, klienci rozmawiali więcej. Ten trend jest już jednak przeszłością: klienci rozmawiają tyle, ile chcą, a jednocześnie płacą coraz mniej. Do tego wszystkiego dołożyło się jeszcze znaczne osłabienie złotego na początku zeszłego roku. Dotowanie telefonów okazało się nagle być bardzo kosztowne. Operatorzy zaczęli kręcić nosem na oferty ?komórka za złotówkę?.
Niektórzy (w tym autor tego wpisu), w swej naiwności, przewidywali szybki koniec dwu-, trzyletnich umów. Skoro telekomy nie chcą dotować telefonów, a same urządzenia można kupić na wolnym rynku za równowartość połowy baku benzyny, komu będzie zależało na długim kontrakcie?
Faktycznie, ceny dotowanych komórek poszły w górę. Tyle, że kilkuletnie umowy wcale nie zniknęły. Co więcej, mają się bardzo dobrze! Jedno z wytłumaczeń - z pewnością prawdziwe i wyjaśniające sporą część tego fenomenu - każe odwołać się do potrzeby świętego spokoju. Po co kombinować i szukać innych ofert, jeśli minut jest wystarczająco dużo, abonament na tyle niski, że nie uwiera, a jeszcze do tego dostaję co dwa lata nowy telefon?
To jedna strona medalu. Drugą jest brak atrakcyjnych promocji nie związanych z zakupem nowej komórki. Ograniczając subsydia, operatorzy nie zaoferowali klientom nic w zamian. Co więcej, oferty ?bez telefonu? są coraz słabsze, a w przypadku niektórych firm... nie ma ich wcale! Wraz z wprowadzeniem taryf ?Rodzinnych? z tego rodzaju promocji całkowicie zrezygnowała Era. W przypadku Orange, umowa bez komórki trwa od niedawna minimum... 20 miesięcy (dotąd standardem było 12), a jedyny bonus na jaki możemy liczyć, to bezpłatne połączenia wewnątrz sieci wieczorami i w weekendy. Plus nie aktualizuje swojej oferty Superkarta od niemal półtora roku. W każdym przypadku, znalezienie informacji o promocji ?bez telefonu? na stronach operatorów wymaga zdolności detektywistycznych.
Telekomom nie zależy na tym, by ich abonenci mogli rozwiązywać umowy szybciej niż po dwóch latach od podpisania. Mimo tego, że mogłoby to zredukować koszt pozyskania klienta. Nic dziwnego - raz złapany abonent będzie płacił tyle samo przez 24 miesiące, nawet, jeśli w wyniku kolejnej wojny cenowej stawki dla nowych zostaną obniżone. Być może przyszłością jest model zaproponowany ostatnio przez Play - nie chcesz wymieniać telefonu? To może przydałaby ci się konsola? Tylko podpisz z nami umowę. Bardzo prosimy.