Kiedy satyra staje się bronią: opowieść o radiu, które drwiło z Hitlera

Propaganda nie jest nową bronią. O tym jak walczyć (z) tyranią słów opowiada najbardziej znany badacz propagandy Peter Pomerantsev, brytyjski dziennikarz rosyjskiego pochodzenia. W swojej brawurowej książce "Propagandysta, który przechytrzył Hitlera" kreśli losy Seftona Delmera, mistrza propagandy z doby II wojny światowej.

Kiedy satyra staje się bronią: opowieść o radiu, które drwiło z Hitlera

Kiedy kłamstwo staje się orężem, prawda musi nauczyć się walczyć jego metodami. W swojej najnowszej książce Peter Pomerantsev, uznany specjalista od dezinformacji, przygląda się postaci Seftona Delmera — człowieka, który w czasie II wojny światowej postanowił rozprawić się z nazistowską propagandą, podszywając się pod nią.

Jako twórca tajnej brytyjskiej stacji radiowej GS1, Delmer nadawał do Niemców audycje tak przemyślane i perfidne, że potrafiły zasiać niepokój w samym sercu III Rzeszy. Pomerantsev nie tylko odtwarza tę medialną grę w oszustwo, ale pokazuje też, jak doświadczenia z tamtej epoki mogą pomóc nam dziś — w świecie fake newsów, putinowskiej propagandy i informacyjnych wojen.

Chociaż dziś myśląc propaganda wojenna, naszym pierwszym skojarzeniem jest Joseph Goebbels, to w latach II wojny światowej był ktoś znacznie lepszy, zręczniejszy. Był to zapomniany dziś Sefton Delmer, którego losy opisuje ksiażka "Propagandysta, który przechytrzył Hitlera" wydana nakładem wydawnictwa Krytyki Politycznej w tłumaczeniu Aleksandry Paszkowskiej. Tylko na łamach magazynu Spider's Web+ przedpremierowo fragment tej publikacji.

Jak wygrać wojnę informacyjną? Co zrobić, kiedy najbliżsi – rodzina, regiony, kraje – kręcą się w wirze teorii spiskowych i sfabrykowanych lęków, zatracają się, wciągani przez ruchome piaski kłamstw, i mentalnie przenoszą w alternatywną rzeczywistość, gdzie czarne jest białe, a białe jest czarne? 

Dowiaduję się i piszę o współczesnej propagandzie. Zawsze, kiedy prezentuję swoją pracę, przynajmniej jedna osoba podnosi rękę i pyta

– Ale, Peter, jak my mamy z tym walczyć?

Wtedy czuję, że cała sala nagle się budzi i patrzy na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Dla części słuchaczy to pytanie ma wymiar osobisty. Ci ludzie mają bliskich, którzy – ukąszeni przez wampira dezinformacji – zmienili się na tyle, że trudno się nawet z nimi komunikować. Tyle że większość historii, które przywołuję, to opowieści o porażkach. 

O odważnych fact-checkerach, którzy – czasem podejmując wielkie osobiste ryzyko – dążą do ustalenia prawdy, ale są ignorowani przez miliony ludzi, którzy nie chcą jej słyszeć.  O wartościowym, dobrze udokumentowanym dziennikarstwie, które kruszy się pod zasiewanymi celowo przez kilkadziesiąt lat podejrzeniami, że media to "wrogowie zwykłych ludzi". 

Propagandyści patrzą na to jak na wojnę, w której informacja jest bronią – wykorzystywaną nie do tego, aby wygrać abstrakcyjny spór, ale żeby zdezorientować, zbić z tropu, zdemoralizować, rozproszyć. Jest to narzędzie sięgające do ludzkich lęków, słabości oraz skrytych, często przemocowych i okrutnych pragnień po to, by obrócić je na korzyść potężnych sił, którym mają służyć. Żaden fact-checking nie ma przy tym szans. 

Ale kiedy odkryłem Seftona Delmera, zaczęło się robić ciekawie. Oto człowiek, który walczył inaczej. W okresie drugiej wojny światowej Delmer awansował na szefa Operacji Specjalnych Kierownictwa Walki Politycznej [w Wielkiej Brytanii]. Prowadził dziesiątki tajnych rozgłośni radiowych w wielu językach. Chłopiec, który w 1914 roku nie wiedział, gdzie jego miejsce, wyczarował substytut Niemiec na angielskiej wsi: “niemieckie” stacje z rozgoryczonymi esesmanami i oburzonymi austriackimi księżmi, stacje dla niemieckich żeglarzy w zachodniej Francji, żołnierzy w Norwegii i cywili na całym świecie. 

Delmer redagował dziennik. Nadzorował cały przemysł ulotkowy nakłaniający do dezercji i kapitulacji. Produkował fałszywe listy, fałszywe znaczki oraz zatrzęsienie plotek, pogłosek, myśli, pragnień mających zdjąć zaklęcie rzucone przez hitlerowców. 

Delmer gromadził wokół siebie artystki, uczonych, szpiegów, żołnierzy, astrologów i fałszerzy. Uchodźcy z berlińskiej sceny kabaretowej występowali w audycjach i pisali do nich scenariusze. Działaniom Delmera talentów użyczyli twórca Jamesa Bonda Ian Fleming i pisarka Muriel Spark. Wielu istotnych współpracowników Delmera było żydowskimi uchodźcami z hitlerowskichNiemiec, którzy na antenie sami udawali nazistów, żeby rozsadzać nazistowską propagandę od środka. Przebierali się za własnych prześladowców, aby wziąć na nich odwet. 

Dyskretny urok propagandy

W ciągu półwiecza od zakończenia wojny pamięć o dziele Delmera zeszła jednak na margines świadomości publicznej. Jego wspomnienia (zweryfikowane) ukazały się w latach 60., ale już dawno wyszły z druku. 

Syn Delmera w wywiadzie z lat 80. wspomniał, że jego zdaniem do zapomnienia doszło nie bez powodu: zwycięscy alianci nie chcieli, żeby ktokolwiek myślał, iż "wojnę wygrano podstępem". Miała to być przecież "nasza najwspanialsza godzina", w której objawiły się cnoty, a nie biegłość w sztukach pokątnych. 

Propagandowe mistrzostwo jest jednak wyjątkowo aktualne obecnie, skoro porządek naszego życie technologia cyfrowa zburzyła tak doszczętnie, jak radio w epoce Delmera. A dziś wiemy znacznie więcej o sztuczkach Brytyjczyka. W ciągu ostatniego dziesięciolecia archiwista i historyk Lee Richards niestrudzenie odkrywał i systematyzował odtajnione archiwum z okresu drugiej wojny światowej, opisujące szczegółowo pracę Delmera. Zacząłem te dokumenty przeglądać, żeby dowiedzieć się więcej o tym, jak dezinformacja działa za kulisami. 

Jednak w miarę wnikania w szczegóły planów Delmera i wczytywania się w transkrypcje programów radiowych, we wspomnienia Delmera i jemu współczesnych, zrozumiałem, że kryje się tam coś ciekawszego niż tylko mistyfikacja.

Wychowany w Niemczech, Delmer zrozumiał urok propagandy między innymi dlatego, że przekonał się, jak bardzo sam był na nią podatny i jak mocno oddziałuje ona na Brytyjczyków –  nie mniej niż na Niemców. Później, jako gwiazda berlińskiego środowiska dziennikarskiego lat 30., pił z nazistowskimi tuzami i obserwował ukryte mechanizmy kampanii Hitlera, mającej podbić niemieckie umysły. Delmer uważał, że jego przeżycia w Niemczech pozwoliły mu poznać potęgę tamtejszej propagandy – a także jej słabość. Po zakończeniu wojny próbował stworzyć nowy typ mediów, odpornych na nienawiść i kłamstwa, których dominację obserwował w Niemczech – bo martwił się, że pomimo nastania demokracji dawne nawyki propagandowe powrócą. Jego wzrok sięgał dalej, poza wyjątkowo ohydne zjawisko nazizmu. 

Delmer badał, co sprawia, że każdy z nas jest podatny na propagandę, i jak można temu zaradzić. W czasie wojny Delmer i jego trupa rywalizowali z Josephem Goebbelsem, ministrem propagandy Rzeszy, w wyścigu o to, kto lepiej zrozumie, w jaki sposób media nas kształtują, jak wyzyskują nasze traumy i pragnienia. Propagandysta, nie inaczej niż artysta i psychoanalityk, goni za tym, co nas nakręca; za tym, jak wyobrażamy sobie siebie i innych wokół nas – i za tym, jak samemu w te procesy wniknąć. Ostatecznie propaganda i jej wpływ prowadzą też do pytania, na ile naprawdę możemy być wolni. Kiedy jesteś sobą, a kiedy istotą zmanipulowaną przez innych?

Tłumaczyła: Aleksandra Paszkowska
Śródtytuł pochodzi od redakcji