W rywalizacji o dostęp do zasobów metali ziem rzadkich zachodzi pewien paradoks. Państwa, które potrzebują cennych minerałów i tychże metali, borykają się z coraz mniejszymi zasobami na swoim terytorium lub nie posiadają ich wcale. Jednocześnie państwa, których terytoria zawierają złoża cennych surowców są na tyle słabo rozwinięte, że nie są w stanie ani skutecznie ich wydobywać, ani tym bardziej wykorzystywać. Dodatkowo sytuację pogarsza słabość systemów politycznych, które są albo chwiejnymi demokracjami, albo dyktaturami. To sprawia, że społeczna kontrola nad decyzjami podejmowanymi przez tamtejsze władze jest często iluzoryczna. Rodzi to pole do nadużyć i korupcji, dzięki której wąskie grupy sprawujące władzę zatrzymują większość zysków dla siebie. Społeczeństwa, które mogłyby korzystać z zysków płynących ze sprzedaży surowców, w dalszym ciągu cierpią niedostatki, podczas gdy uprzywilejowane, nieliczne grona bogacą się w niewyobrażalnym stopniu. Jednocześnie sytuacja, w której afrykańskie państwa otwierają się na współpracę przy wydobyciu swoich bogactw naturalnych, niesie ze sobą oczywiste i znaczące szanse rozwojowe. Z drugiej jednak strony, rośnie ryzyko coraz większych tarć między dwoma mocarstwami, których polem staje się Afryka. Kolejnym wyzwaniem jest także rosnące uzależnienie państw afrykańskich od eksportu, a zwłaszcza popadanie w pułapkę coraz większego zadłużenia względem Chin. Państwo to bez skrupułów wykorzystuje braki rozwojowe swoich nowych partnerów, oferując im przy okazji wydobycia surowców budowę infrastruktury transportowej na wysoko oprocentowany kredyt. Przy okazji Chiny nie wahają się przed szerzeniem antyzachodniej propagandy, która dzięki dawnej kolonialnej działalności Europejczyków w Afryce trafia na podatny grunt. Również Stany Zjednoczone są przedstawiane przez Chińczyków jako aroganckie mocarstwo, które poucza innych, jak mają się zachowywać.