Paragon grozy z Paryża. Czy organizacja igrzysk olimpijskich się opłaca?

Dobiegają końca Igrzyska Olimpijskie Paryż 2024. To kolejna odsłona globalnej sportowej celebracji, której świat oddaje się od 128 lat i nie zamierza przestać. Co cztery lata przy okazji kolejnej imprezy powraca pytanie – czy jej organizacja się opłaca? Odpowiedź jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje. 

Paragon grozy z Paryża. Czy organizacja igrzysk olimpijskich się opłaca?

Rachunek finansowy mówi jednoznacznie – nie. Ludzka natura to jednak nie tylko surowa logika. Potrzebujemy też uniesień, inspiracji. Nie każdy wydatek musi być w 100 procentach racjonalny, choć jak pokazuje historia igrzysk, wyłącznie pozytywne emocje i dobre chęci to recepta na katastrofę. Trwająca od końca XIX wieku z przerwami na dwie wojny światowe sportowa opowieść, jaką są igrzyska olimpijskie, jest zapisana nie tylko na kartach sportowych annałów, ale także w finansowych skoroszytach. Bez względu na stosunek do kultowej imprezy sportowej nie sposób zaprzeczyć, że to jedno z najbardziej fascynujących zwierciadeł, w jakich przegląda się ludzkość.

Miasto kibiców 

Sobotnie popołudnie, 3 sierpnia 2024 r., Paryż. Po przejechaniu blisko 214 kilometrów prowadzący w olimpijskim wyścigu kolarskim mężczyzn wjeżdżają z rozpędem do miasta. Zanim Belg Remco Evenepoel zdobędzie złoty medal, on i jego rywale będą musieli przejechać finisz wyścigu, który rozgrywa się w niezwykłej scenerii. Trasa wiedzie wzdłuż nabrzeża Sekwany, okrąża dominującą nad Miastem Świateł bazylikę Sacre-Coeur na słynnym wzgórzu Montmartre. To tu czeka na kolarzy morderczo stromy podjazd, wzdłuż którego zgromadziły się tysiące kibiców z całego świata. Jak się okaże, na całej trasie jest ich aż 900 tys.!

Finał olimpijskiego wyścigu kolarskiego to jedyne w swoim rodzaju wydarzenie. Wyścig, który odbywa się raz na cztery lata, a jego triumfatorzy przechodzą do historii sportu zarówno światowego, jak i we własnym kraju. To prestiż, duma i radość. Ostatni odcinek przebiega przez dziedziniec Luwru, by zakończyć się u podnóża wieży Eiffla. Ogarnięci entuzjazmem kibice nie żałują niemal całego dnia spędzonego przy barierkach, oczekując na przejazd kolarzy. To fani sportu i jego najbardziej uroczystego i wyjątkowego święta: igrzysk olimpijskich. Jedna z fanek z USA, o której pisały media, wydała na podróż swoje oszczędności – 10 tys. dol. 

Ludzka natura to jednak nie tylko surowa logika. Potrzebujemy też uniesień, inspiracji.

Nieopodal, niemal w cieniu wieży Eiffla, znajduje się Champ de Mars Arena, czyli Arena na Polach Marsowych. To funkcjonalny i, co ciekawe, tymczasowy obiekt. Po olimpiadzie (tak naprawdę to określenie odnosi się do czteroletniego okresu pomiędzy igrzyskami, stąd oficjalna nazwa Igrzyska XXXIII Olimpiady. W tym tekście jednak obydwa terminy będą używane zamiennie – przyp. red.) nie pozostanie po nim ślad. Będzie całkowicie rozebrany, a elementy użyte do jego konstrukcji zostaną wykorzystane gdzie indziej. Hala jest areną zmagań judo. Kilkadziesiąt minut po legendarnym kolarskim finiszu ekstatyczny wypełniający ją szczelnie francuski tłum będzie świętował legendarny wyczyn swoich rodaków. Jeden z największych idoli sportowej Francji – judoka Teddy Reiner – zdobędzie swój piąty złoty medal olimpijski, prowadząc francuską drużynę do zwycięstwa w turnieju drużynowym w judo. 

Te i wiele innych momentów dla ich uczestników i widzów są chwilami, które zapamiętają na długo. Kibicowanie na żywo swoim idolom w trakcie najbardziej prestiżowej imprezy sportowej na świecie to coś, o czym marzy wielu fanów sportu. Zwłaszcza gdy impreza odbywa się  w tak pięknym miejscu jak stolica Francji. Nawet ci, którzy nie interesują się sportem na co dzień, dają się ponieść magii igrzysk olimpijskich. To historyczny moment w historii Paryża, nawet jeśli wielu jego mieszkańców opuściło swoje miasto na czas sportowych zmagań, by uniknąć tłumów z całego świata i problemów komunikacyjnych. 

Miasto Świateł zorganizowało olimpiadę po raz trzeci. Tak naprawdę jednak, jeśli mamy na myśli igrzyska w ich obecnej, prawdziwie światowej formie, można powiedzieć, że Paryż organizuje je po raz pierwszy. Poprzednie zmagania w 1924 r., a zwłaszcza te w 1900 r. trudno bowiem uznać za wydarzenia porównywalne ze spektaklem, który na ponad dwa tygodnie zawładnął 11-milionową aglomeracją. Paryż czekał na ten zaszczyt wiele lat, wielokrotnie ubiegając się o prawo do organizacji olimpiady. Wreszcie igrzyska w 2024 r. zagościły nad Sekwaną. 

Koszt prestiżu

Co było czynnikiem decydującym o tym, że to właśnie francuska stolica otrzymała prawo organizacji imprezy w 2024 roku? Może się to wydać zaskakujące, ale to właśnie wspomniane emocje i zaangażowanie społeczeństwa. Łatwo jest zlekceważyć kwestię sportowych uniesień i pragnienia pokazania się światu, zwłaszcza gdy w grę wchodzą potężne inwestycje i nieprzekraczalny termin. Potencjalny gospodarz musi przecież podjąć decyzję, której skutki, tak pozytywne, jak i negatywne, mogą trwać przez dekady. Coś tak ulotnego jak nastrój i emocje opisane powyżej nie powinny być w takiej kwestii kluczowe, prawda?

Trzeba jednak pamiętać, że to społeczeństwo (sterowane przez media i liderów opinii) wyraża poparcie dla polityków i działaczy, którzy są głównym motorem napędowym starań o organizację imprezy. Również Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) traktuje poparcie wśród mieszkańców miasta starającego się o igrzyska jako czynnik decydujący. Jeśli kraj, który chce podjąć się olimpijskiego wyzwania, jest wystarczająco bogaty i stabilny, by potraktować go poważnie jako potencjalnego gospodarza, koszty schodzą na dalszy plan. W końcu miasto, wspierane przez rząd krajowy, które otrzyma możliwość organizacji imprezy, zrobi wszystko, by sprostać wyzwaniu. Bez względu na rosnące koszty, przekroczony budżet czy opóźnienia w pracach przygotowawczych wycofanie się nie wchodzi w grę. W przypadku organizacji igrzysk olimpijskich bardzo często nastroje społeczne i realia finansowe podążają dwiema różnymi ścieżkami.  

Co trzeba zrobić, aby znaleźć się w prestiżowym gronie, do którego w ostatnich latach dołączyły m.in. Pekin, Londyn (także po raz trzeci), Rio de Janeiro, a w którym za cztery lata znajdzie się (przynajmniej takie są uzasadnione nadzieje organizatorów) amerykańskie Los Angeles? Spójrzmy, czym tak naprawdę jest współczesna olimpiada. 

Ostatnie trzy edycje letnich igrzysk olimpijskich to Londyn 2012, Rio 2016 i Tokio 2020 (z powodu pandemii ta ostatnia odbyła się rok później niż planowano, w 2021 r.). Na każdej z nich rozegrano zawody w 39 do 50 dyscyplin. W każdej wzięło udział ponad 10 tys. sportowców z ponad 200 komitetów olimpijskich. W sumie igrzyska przyciągnęły do Londynu ok. 100 tys. gości z zagranicy. Cztery lata później Rio gościło według mera tego miasta aż 410 tys. osób spoza Brazylii.

W przypadku Tokio nie ma mowy o żadnych gościach, bowiem igrzyska zostały rozegrane bez udziału publiczności. W tym wypadku można porównywać jedynie nakłady poniesione na organizację imprezy. Londyn, by zorganizować olimpiadę, musiał oddać do dyspozycji MKOl, który jest jej formalnym organizatorem, 32 obiekty. Rio de Janeiro 33, a Tokio aż 42 (według wyliczeń były to jedne z najdroższych w historii!).

Chodzi tu zarówno o stadiony zdolne pomieścić kilkadziesiąt tysięcy widzów, gdzie odbyły się ceremonie otwarcia i zamknięcia oraz zawody lekkoatletyczne, jak i mniejsze specjalistyczne obiekty, np. do kajakarstwa górskiego czy wyścigów BMX. 

Punktem odniesienia do tego typu wydarzenia w Polsce jest piłkarskie Euro 2012. To jedyna wielka, międzynarodowa impreza sportowa, jaką zorganizowała Polska. Jak wypada ona w porównaniu z igrzyskami? Wszystkie obiekty, jakie musiała przygotować Polska, to jedynie cztery stadiony piłkarskie. By zdać sobie sprawę z tego, jakiej skali przedsięwzięciem jest przygotowanie i przeprowadzenie letnich igrzysk, wystarczy pamiętać, że same olimpijskie turnieje piłkarskie mężczyzn i kobiet w Londynie, Rio lub Tokio rozegrano na sześciu stadionach! Co prawda mogą być one rozsiane po całym kraju, ale to i tak daje wyobrażenie o poziomie, na jakim musi znajdować się baza sportowa miasta gospodarza. A to nie wszystko, bowiem na światowym poziomie musi być się także infrastruktura, m.in. lotniska, transport publiczny czy baza noclegowa. 

Chęć organizacji imprezy to jedno, ale trzeba pamiętać, że przygotowanie imprezy to maraton, a nie sprint.

Temat organizacji igrzysk pojawiał się w sumie czterokrotnie. Pierwszy pomysł padł jeszcze w latach 90. i brzmiał: Warszawa 2012. Nigdy nie wyszedł poza fazę koncepcyjną i dziś mało kto o nim pamięta. Drugie podejście do ewentualnego złożenia kandydatury do MKOl zakładało organizację zimowej olimpiady Zakopane 2006. Ten pomysł doczekał się nawet logo, ale oprócz tego również niewiele się w tej sprawie działo. Kolejny pomysł był bardziej przedsięwzięciem jednej osoby – byłej snowboardzistki i olimpijki, posłanki – Jagny Marczułajtis-Walczak. Założyła ona stowarzyszenie mające przygotować kandydaturę na zimowe igrzyska Kraków 2022. Całość okazała się niewypałem, a gwoździem do trumny stała się informacja o działaniach męża byłej sportsmenki. Andrzej Walczak starał się bowiem skłonić w nie do końca etyczny sposób dziennikarzy do publikacji pozytywnych materiałów na temat przedsięwzięcia. Czwarty raz kwestię organizacji olimpiady w Polsce poruszył prezydent Andrzej Duda. Pod koniec kampanii parlamentarnej we wrześniu 2023 r. rzucił on pomysł organizacji letnich igrzysk olimpijskich w Polsce w 2036 r. Tę ideę skomentował w styczniu 2024 r. minister sportu i turystyki Sławomir Nitras:

– Przyglądam się sprawie bardzo dokładnie, po słowach pana prezydenta w sejmie jestem na nią szczególnie wyczulony. Każdy duży projekt tego typu w Polsce warto wspierać. Igrzyska olimpijskie to jest ogromne przedsięwzięcie, będę je wspierał, ale poza wypowiedzią prezydenta nie dostrzegłem żadnych działań, które poprzedni rząd by podjął w tej kwestii. To są poważne decyzje (...) Nie wystarczy zapowiedzieć, a potem po trzech latach się okazuje, że tylko wycięto las – mówił Nitras.

Polityk dodał, że "jak przyjdzie czas, że stwierdzimy, iż jesteśmy gotowi, to złożymy ofertę". 

– Dziś nie jesteśmy na to gotowi. Nie odcinam się od tego pomysłu, jeśli pan prezydent chciałby się w to włączyć, to ja zawsze chętnie podejmę współpracę. Ogłoszenie tego przez prezydenta było jednak stawianiem wozu przed koniem – deklarował.   

To tyle, jeśli chodzi o wątek organizacji igrzysk olimpijskich w Polsce.

Olimpijska skala

Igrzyska olimpijskie to największa, najbardziej skomplikowana i najbardziej kosztowna impreza, jakiej organizacji może podjąć się miasto, a tak naprawdę całe państwo. Nie ulega bowiem wątpliwości, że większość kosztów ponosi w tym przypadku budżet centralny kraju, a w organizację zaangażowane są władze najwyższego szczebla. By zrozumieć, o jakiej skali przedsięwzięcia mowa, warto przyjrzeć się pełnej liście olimpijskich aren. Oto lista obiektów o przeznaczeniu czysto sportowym, jakie na igrzyska w 2024 r. przygotował Paryż. Kluczowe jest tutaj słowo "przygotował", a nie "zbudował".

Francuzi podeszli bowiem do tematu w bardzo racjonalny sposób. Większość obiektów goszczących olimpiadę to istniejące już wcześniej areny, a koszty zostały ograniczone do minimum m.in. dzięki konstrukcji obiektów tymczasowych.

  • Stade de France, główny obiekt igrzysk. To istniejący i znakomicie spełniający swoje funkcje już od lat 90. Główna arena piłkarskich mistrzostw świata w 1998 roku posiada ruchome trybuny, dzięki czemu panują na niej idealne warunki do oglądania piłki nożnej (widownia blisko boiska). Jednocześnie po cofnięciu najniższego pierścienia trybun płyta stadionu jest większa i może pomieścić bieżnię lekkoatletyczną. Tym samym stadion projektowany w latach 90. ubiegłego wieku wciąż jest jednym z najbardziej funkcjonalnych obiektów na świecie i po niemal 30 latach istnienia z powodzeniem gości igrzyska olimpijskie. 

Oprócz niego w Paryżu i okolicach zmagania olimpijczyków goszczą obiekty, które istniały już wcześniej. Zostały jedynie odnowione lub przystosowane do rozgrywania konkretnych dyscyplin:

  • Arena Paris La Défense – pływanie, pojemność: 15 tys. widzów,
  • centrum wystawienniczo-konferencyjne Paris Nord Villepinte – boks i pięciobój nowoczesny, poj.: 6 tys. widzów,
  • stadion Parc des Princes – piłka nożna, poj. 48,5 tys. widzów,
  • kompleks tenisowy Roland Garros – tenis i boks, łączna poj.: 30 tys. widzów,
  • centrum wystawienniczo-konferencyjne Paris Expo Porte de Versailles – siatkówka, tenis stołowy, podnoszenie ciężarów i piłka ręczna, łączna poj.: 18 tys. widzów,
  • hala sportowo-widowiskowa Bercy – gimnastyka i koszykówka, poj.: 15 tys. widzów,
  • hala wystawowa Grand Palais z 1900 roku – szermierka i taekwondo, poj.: 8 tys. widzów,
  • tor kolarski Saint-Quentin-en-Yvelines z dodatkowym zewnętrznym torem terenowym do wyścigów BMX – kolarstwo torowe i wyścigi BMX, łączna poj. 6 tys. widzów,
  • stadion Yves du Manoir (główny stadion igrzysk w 1924 r.) – hokej na trawie, poj.: 15 tys. widzów,
  • tor wodny i tor do kajakarstwa górskiego Vaires-sur-Marne – kajakarstwo, kajakarstwo górskie, wioślarstwo, łączna poj.: 22 tys. widzów,
  • stadion piłkarski w Lille z zamykanym dachem i ruchomymi trybunami – koszykówka i piłka ręczna, poj.: 26 tys. widzów,
  • Narodowe Centrum Strzelectwa w Châteauroux – strzelectwo, poj. 3 tys. widzów,
  • 6 stadionów piłkarskich w Marsylii, Lyonie, Bordeaux, Saint-Étienne, Nicei (obiekty przebudowane lub zmodernizowane na Euro 2016) i w Nantes – piłka nożna
  • marina w Marsylii – żeglarstwo, obiekt zaadaptowany do pomieszczenia 14 tys. widzów,
  • centrum do obserwacji surfingu Tahiti, Polinezja Francuska – surfing, łączna poj.: 5 tys. widzów.

Obiekty zbudowane specjalnie na igrzyska, które po nich pozostaną:

  • Arena Porte de La Chapelle – badminton i gimnastyka, poj.: 8 tys. widzów,
  • Paryskie Centrum Sportów Wodnych – water polo, pływanie synchroniczne i skoki do wody, poj.: 5 tys. widzów.

Obiekty tymczasowe zbudowane specjalnie na igrzyska:

  • centrum wystawiennicze Grand Palais éphémère judo i zapasy, poj.: 9 tys. widzów,
  • stadion pod wieżą Eiffla – siatkówka plażowa, poj.: 12 tys. widzów,
  • centrum wspinaczkowe Le Bourget – wspinaczka sportowa, poj.: 5 tys. widzów,
  • centrum jeździeckie w ogrodach Pałacu Wersalskiego – jeździectwo i pięciobój nowoczesny, poj.: 16 tys. widzów,
  • centrum sportów "ulicznych" na placu Concorde – koszykówka 3x3, deskorolka, BMX, breakdance, łączna poj.: 30 tys. widzów,
  • centrum łucznicze w ogrodach Pałacu Inwalidów – łucznictwo, poj.: 8 tys. widzów,
  • Centrum Mistrzów na placu Trocadero – finał ceremonii otwarcia, finisz wyścigu kolarskiego oraz chodu sportowego, poj.: 13 tys. widzów,
  • trybuny przy moście Aleksandra III – triathlon, maraton pływacki, poj.: 1,5 tys. widzów.

Dodatkowo wykorzystano lokalizacje na otwartym powietrzu, bez trybun:

  • Narodowe Centrum Golfa – golf, 
  • wzgórza Colline d’Élancourt – kolarstwo górskie.

Pomijając tymczasowe trybuny wzdłuż Sekwany skonstruowane na ceremonię otwarcia, w Paryżu zbudowano także wioskę olimpijską dla 18 tys. sportowców. Oprócz tego z okazji igrzysk stworzono też centrum prasowe w Paryskim Centrum Kongresowym. Do listy obiektów związanych z przeprowadzeniem olimpiady należy dodać także centrum nadawcze o pojemności 15 tys. ludzi w kompleksie wystawienniczym Le Bourget pod Paryżem. 

Czy opłaca się organizować igrzyska olimpijskie?

By odpowiedzieć na to pytanie, należy zdać sobie sprawę, co oznacza "opłacalność". To, podobnie jak czynniki decydujące o zwycięstwie w wyścigu po organizację igrzysk, wcale nie jest takie oczywiste. Trzeba pamiętać, że olimpiada to impreza wielowymiarowa tak pod względem organizacji, jak i odbioru. Składają się na nią twarde koszty i organizacyjne wyzwania związane z budową najróżniejszych obiektów. Jednak nieodłączną częścią każdych igrzysk jest także ogromna dawka emocji – duma narodowa, ekscytacja sportem, radość z sukcesów, inspiracja na przyszłość. Do tego dochodzą aktualne warunki na arenie wewnętrznej państwa organizatora i sytuacja międzynarodowa (napięcia społeczne, zawirowania polityczne, niedawna pandemia, wojny itd.).

Nie są to zjawiska dające się wprost przełożyć na liczby, co nie znaczy, że niemające wartości tak dla jednostek, jak i całych narodowych zbiorowości. A to właśnie one podejmują decyzję o organizacji olimpiady, udzielając im swego poparcia (oczywiście jedynie w demokracjach). Ocena tego, czy dane igrzyska są uznawane za "opłacalne", jest sumą wielu czynników, od kosztów finansowych, po poziom zadowolenia społeczeństwa. To co, z punktu widzenia przeciętnego fana sportu będzie jak najbardziej opłacalne, może być dotkliwą stratą finansową dla urzędnika rozliczającego finanse miasta. Choć brzmi to jak oczywistość, warto o tym pamiętać, zwłaszcza że w publicznej debacie dotyczącej organizacji igrzysk pojęcie "opłacalności" potrafi być wykorzystywane na wszystkie sposoby. 

Jednocześnie warto pamiętać, że Londyn lub obecnie Paryż mają przy okazji olimpiady do osiągnięcia zupełnie inne cele niż Pekin w 2008 r., Rio w 2016 czy rosyjskie Soczi organizujące zimowe igrzyska w 2014 r. Trzy ostatnie miasta leżą w krajach, które można zaliczyć do grona wschodzących i rozwijających się. Układających się w gronie pierwszoligowycgh krajów-organizatorów wielkich imprez sportowych (chociaż dodać trzeba, że Rosja organizowała już igrzyska, a Brazylia dwa mundiale). 

Władze takich państw jak Rosja czy Chiny chcą udowodnić światu, a także swoim narodom, że są w stanie podołać wielkim wyzwaniom. Pokazać, że wciąż, lub już, należą do klubu najbogatszych i najpotężniejszych na świecie. W ich przypadku koszty czy opłacalność finansowa nie są najważniejsze. W uproszczeniu, upragnionym celem jest dla nich prestiż, możliwość pokazania się światu. Londyn, Tokio, Paryż czy Los Angeles należą do innej grupy gospodarzy igrzysk. To jedne z najważniejszych, najlepiej rozwiniętych i najsłynniejszych miast na świecie. Nikomu nie muszą się przedstawiać. O nic nie muszą zabiegać. Mogą najwyżej chcieć się przypomnieć i zareklamować, by jeszcze bardziej rozniecić zainteresowanie sobą reszty świata. 

Inne jest również postrzeganie sukcesu lub porażki przez społeczeństwa, które bez względu na ustrój swojego państwa (i własną wolę) ostatecznie ponoszą przecież koszty organizacji olimpiady. Mieszkańcy Londynu, Tokio czy Paryża mają po pierwsze nieporównywalnie lepszy dostęp do informacji na temat kosztów imprezy, a po drugie możliwość rozliczenia rządów odpowiedzialnych za przedsięwzięcie. Dla mieszkańców cywilizacyjnego zachodu to oczywistość, zapewnia to demokracja i gwarantowany przez nią wolny obieg informacji. Z kolei mieszkańcy Chin lub Rosji, nawet jeśli chcieliby się dowiedzieć, jakie były koszty i efekty organizacji igrzysk, nie mają ku temu możliwości – władze ich krajów nie muszą być transparentne, bo władzę sprawują dzięki aparatowi przymusu, a nie poparciu społecznemu. Podobnie, gdyby Chińczycy bądź Rosjanie mieli zamiar wyrazić na ten temat swoją opinię, wiedzą z doświadczenia i historii, że lepiej tego nie robić, bo może to dla nich oznaczać poważne kłopoty. Nikt też nie pytał chińskiego czy rosyjskiego społeczeństwa, czy w ogóle chcą, by ich miasto gościło olimpiadę. 

Oprócz tego igrzyska mogą być też wyrazem akceptacji w gronie państw rozwiniętych przez społeczność międzynarodową. Chodzi nie tylko o to, by się zaprezentować z jak najlepszej strony. Nie mniej ważne jest uznanie i akceptacja reszty świata. Warto mieć wszystkie wspomniane czynniki na uwadze, zastanawiając się nad kwestią "opłacalności" igrzysk. Jest to w ogólnym odbiorze społecznym, którego odbicie można znaleźć także w słowach polityków podejmujących decyzje, kwestia niejednoznaczna. 

Mając wszystko to na uwadze, przy ocenie opłacalności organizacji olimpiady pozostaje jeden, najbardziej odporny na zakwestionowanie czynnik. Liczby. Kwoty oraz losy olimpijskich aren. Wiele obiektywnych wniosków można także wyciągnąć, opierając się na  przykładach sukcesów i porażek poniesionych przy okazji organizacji igrzysk z przeszłości. 

Kogo przerażają białe słonie

W historii igrzysk olimpijskich chyba nikt nie wpadł przy okazji ich organizacji w takie kłopoty jak kanadyjski Montreal w 1976 roku. Igrzyska z tamtego roku są do dziś przykładem tego, jak łatwo można przekroczyć budżet, nie zdążyć na czas ze wszystkimi inwestycjami i popaść w długi na wiele lat. Jeden z artykułów dotyczących tamtej olimpiady i jej następstw dla Montrealu, na jakie natrafiłem w sieci, nosi wiele mówiący tytuł "40-letni kac". Jak oszacowano, koszty organizacji imprezy wyniosły 1,6 mld dol. To stanowiło przekroczenie zakładanego budżetu o 720 procent! Dług po imprezie Kanadyjczycy spłacili dopiero w 2006 r. 

Trzeba przyznać, że Kanadzie udało się wybrnąć z tej sytuacji stosunkowo bezboleśnie. Większość spłat została sfinansowana przez specjalny podatek tytoniowy. Dług spłacili ostatecznie konsumenci, a państwo przy okazji wdrożyło mechanizm zniechęcający do palenia. Przyczyną tak znacznego przekroczenia kosztów był ambitny projekt stadionu olimpijskiego z zamkniętym dachem i futurystyczną wieżą górującą nad całą konstrukcją. Główny obiekt igrzysk był co prawda gotowy na czas, ale dach wraz z wieżą zostały ukończone dopiero 10 lat później! Stadion, który początkowo miał kosztować 250 mln dolarów, ostatecznie kosztował kanadyjskich podatników ponad pięć razy więcej: 1,4 mld dol! O tym, z jakimi problemami mierzyli się organizatorzy, najlepiej świadczy fakt, że na budowie stadionu niemal do samego końca uwijało się 3000 pracowników w trzyzmianowym systemie przez okrągłą dobę. 

Koszt Igrzysk, zimowych (niebieski) i letnich (zielone) w miliardach dolarów.

Innym przykładem gospodarza igrzysk, który zdecydowanie nie wykorzystał szansy, jaką daje prawo organizacji olimpiady, są Ateny z 2004 roku. Sama olimpiada w stolicy Grecji przebiegła bez większych problemów. Nie znaczy to, że Grecy nie borykali się z problemami. Igrzyska w Atenach przeszły do historii ze względu na ogromne opóźnienia, które ciągnęły się przez cały proces przygotowań. Szacuje się, że z siedmiu lat, jakie minęły od chwili przyznania Atenom olimpiady przez MKOl do momentu otwarcia imprezy, aż cztery zostały w dużej mierze zmarnowane na skutek bałaganu organizacyjnego, zmian w planach i chaosu prawnego. Opóźnienia przyczyniły się do dalszego wzrostu kosztów. By je nadrobić, robotnicy musieli pracować na dwie zmiany, a to sprawiło, że wzrósł koszt wynagrodzeń. 

Konstrukcja spektakularnego dachu nad stadionem olimpijskim zaprojektowanego przez gwiazdorskiego architekta Santiago Calatravę okazała się na tyle wymagająca, że pokrycie ateńskiego stadionu nieomal nie podzieliło losu swego odpowiednika z Montrealu. W przypadku Aten bez ukończenia zadaszenia użytkowanie obiektu byłoby niemożliwe, więc Grecy musieli zdążyć. Czas pokonał jednak organizatorów igrzysk w 2004 r. na olimpijskiej pływalni. Zgodnie z początkowym projektem miała być ona zadaszona. Projekt nie został jednak ukończony i zawody pływackie (w których medale, w tym jeden złoty, wywalczyła m.in. Polka Otylia Jędrzejczak) odbyły się pod gołym niebem. Całe szczęście, że śródziemnomorski klimat okazał się w tym wypadku sprzymierzeńcem: wielodniowe zawody nie zostały zakłócone przez deszcz. 

Tym, co kładzie się cieniem na imprezie zorganizowanej w kolebce igrzysk, są tzw. białe słonie (z ang. white elephants). Tym mianem określa się obiekty, które po imprezie stają się bezużyteczne i niszczeją. W marcu 2024 r. grecki rząd zamknął Stadion Olimpijski, gdy okazało się, że ważący 18 tys. ton stalowy dach obiektu, prawdziwa ikona greckiej olimpiady, nie spełnia standardów bezpieczeństwa. Brak konserwacji przez 20 lat od jego powstania sprawił, że lśniąca duma Grecji stała się smutnym symbolem jej niedbalstwa. Na ateńskim wybrzeżu w Eliniko kilka mniejszych obiektów zbudowanych na olimpiadę kosztem milionów euro najpierw niszczało, a w końcu zostało zburzonych, by zrobić miejsce dla nowego kompleksu mieszkaniowego.

Największym błędem, jaki popełnili Grecy, oprócz ogólnego bałaganu, była decyzja, by budować wszystkie obiekty z betonu. Zamiast dążyć do tworzenia konstrukcji tymczasowych albo przynajmniej takich, które można odpowiednio zmniejszyć po igrzyskach, w Atenach powstały masywne konstrukcje z betonu. Dziś ministadion, który był areną zawodów w siatkówce plażowej, jest opuszczoną ruiną. Ten sam los spotkał zresztą kilka innych obiektów. Podobnie stało się z niektórymi z mniejszych aren olimpiady w Pekinie, które odbyły się cztery lata później. Tam również można natrafić na kilka niszczejących betonowych "białych słoni". O ile jednak to, co dla potężnych Chin jest niezauważalnym szczegółem (zwłaszcza że Państwo Środka osiągnęło swój cel związany z goszczeniem olimpiady), dla Grecji, która również w 2008 r. wpadła w potężny kryzys gospodarczy, jest już ciężarem. Zwłaszcza że Grecy pozwolili upaść nawet swemu głównemu stadionowi.  

Na drugim końcu spektrum jest Londyn. Brytyjczycy zorganizowali znakomite igrzyska w 2012 r. Analiza przeprowadzona w 2016 r. wykazała, że koszt organizacji olimpiady w 2012 r. wyniósł 15 mld dol. W tamtym momencie były to najdroższa impreza tego typu w historii, a początkowy budżet został przekroczony o 76 proc. 

Satysfakcja z osiągnięcia ambitnego celu na oczach całego świata i liczne złote medale to nie byle co.

Przypadek Londynu jest też ciekawy z innego powodu – tego, jak organizatorzy sprytnie manipulowali przekazem dotyczącym kosztów. Najpierw Brytyjczycy zaniżyli planowany koszt imprezy, co pomogło im wygrać rywalizację o prawo do organizacji igrzysk. Szybko okazało się, że budżet przedsięwzięcia musi być dwa razy wyższy. Gdy na koniec całkowity koszt był jednak nieco niższy od zakładanego, organizatorzy rozpowszechniali przekaz o tym, że udało się zorganizować igrzyska poniżej budżetu. Kłamstwo wyszło na jaw, jednak euforia, jaka zapanowała w Zjednoczonym Królestwie, zatarła złe wrażenia. Przyczyniła się do tego perfekcyjna organizacja i przebieg olimpiady, a także rewelacyjne występy brytyjskich sportowców, którzy ustąpili miejsca w klasyfikacji medalowej jedynie Chinom i USA.

Dwa lata po sportowym karnawale rząd Wielkiej Brytanii poinformował, że wzrost gospodarczy spowodowany olimpiadą przekroczył 14 mld funtów. Zadowolenie z organizacji igrzysk w Londynie jest tak duże, że Brytyjczycy… myślą o kolejnych! Już w 2019 r. z taką propozycją wyszła rządowa agencja UK Sport. A w 2024 r. burmistrz Londynu powiedział, że jego miasto powinno poważnie zastanowić się nad podjęciem starań o organizację imprezy w 2040 r. Londyn potrafił też świetnie zagospodarować obiekty olimpijskie, dzięki czemu społeczny odbiór jest o wiele lepszy niż np. w Atenach. 

Przykładów na udaną organizację olimpiady jest więcej. Barcelona 1992 to igrzyska, które sprawiły, że Barcelona zaistniała w światowej świadomości jako piękne, wyjątkowe miasto, które warto odwiedzić. To odmieniło katalońską metropolię na zawsze, przynosząc jej od tego czasu trudne do oszacowania zyski na wielu polach.

Dość powiedzieć, że do 1992 roku Barcelona była miastem obok morza, a nie nad morzem. Stolica Katalonii nie miała nawet plaży, którą stworzono na potrzeby imprezy. Piasek przywieziono aż z Egiptu. Do dziś Wzgórze Olimpijskie Montjuic ze stadionem jest ważną atrakcją turystyczną.

Rio de Janeiro z kolei, pomimo radosnej atmosfery i udanego przebiegu imprezy, może posłużyć za przykład negatywny. Rio do dziś zmaga się z ogromnymi problemami rozwojowymi. Organizacja igrzysk nie zmieniła sytuacji w zakresie korupcji i nieudolności lokalnych władz. Gangi narkotykowe i fatalne warunki mieszkaniowe w tamtejszych fawelach będą nękać mieszkańców tego miasta jeszcze długo. 

Zysk poza stratą 

Czy organizacja igrzysk jest w takim razie opłacalna? Zależy, kogo o to zapytać. Grecy z pewnością odpowiedzą, że nie. Brytyjczycy prawdopodobnie z satysfakcją stwierdzą, że tak. Ken Livingstone, burmistrz miasta w okresie, gdy starało się ono o igrzyska, traktował je jako okazję do przeprowadzenia rewitalizacji. Gdyby nie sportowa impreza, odnowienie wielu obszarów miasta mogłoby nigdy nie nastąpić. Ten przykład dobrze znany jest także w Polsce, gdzie organizacja Euro 2012 dała ogromny impuls inwestycyjny i napędziła modernizację państwa, której tempo w przeciwnym wypadku byłoby zapewne wolniejsze. Grecy swoją szansę zmarnowali. Skłania to do refleksji, że wszystko zależy od miasta i szerzej… narodu, który podejmuje się organizacji olimpiady. 

Najważniejszy jest zdrowy rozsądek w planowaniu, odpowiedzialne wydatkowanie publicznych środków i profesjonalne zarządzanie. Nawet jeśli czysty rachunek finansowy wskazuje na nieopłacalność, trzeba pamiętać, że to niejedyny czynnik, który wpływa na końcową odpowiedź. Satysfakcja z osiągnięcia niezwykle ambitnego celu na oczach całego świata i liczne złote medale to naprawdę nie byle co. Chyba właśnie dlatego, mimo rosnących kosztów i malejącej liczby chętnych do organizacji tego jedynego w swoim rodzaju wydarzenia, wciąż są chętni (jak Paryż, Los Angeles czy Brisbane ostatnio), by spróbować.

W końcu już starożytni wiedzieli, że oprócz chleba potrzebujemy także… igrzysk.