Dziś hasło "szybciej, wyżej, dalej" kojarzy mi się, niestety, z galopującą technologizacją sportu. Tak jak wojna była poligonem testowania innowacji, tak w czasach pokoju (względnego i kruchego) jest nim sport. Kroki, oddechy, napięcia mięśni, sen sportowca i może cały sens jego istnienia są dziś analizowane przez sztaby ekspertów.
Technologizacji ulegają także kibice. Dostają już nie tylko czysty spektakl, ale dobrze opakowany produkt, z technologiczną ścieżką narracyjną. Było to widać już w trakcie zakończonych niedawno Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Każdy mecz był skrzętnie analizowany w trakcie i po. A to analizy VAR, które dla wielu są karykaturą obiektywizmu (centymetrowe spalone), a to ciągłe dzielenie włosa na czworo: współczynnik xG (ile goli powinna strzelić drużyna), analiza prawdopodobieństwa bramki z danej pozycji, analizowanie kątów nachylenia. Rozumiem, że fanatyków-matematyków sportu może to interesować, ale dla części fanów to wprowadzanie elementu korporacyjnego w sport. Excel na boisku.